Przeszliśmy bardzo daleko od tamtego szalonego miejsca. Nadszedł zmrok, więc się zatrzymaliśmy. Lisa od razu powiedziała:
- Wiecie co? Długo niejedliśmy. Może Polaris skoczysz po coś do jedzenia?
- Czemu ja?
- A dlaczego nie?
- No dobra już pójdę.
- Niezapomnij sprawdzić czy mięso nie jest zatrute. - dodałem
Polaris odszedł, po czym ona powiedziała:
- Co do zatrucia i tamtego zdarzenia...
- No, też chciałem wrócić do tego.
- Mogę pierwsza?
- Nieprzeszkadzam.
- Domyślam się, że chciałeś się spytać o tym dlaczego puściłam kilka łez po tym co się stało.
- Bardzo chciałbym wiedzieć.
- Chodziło o taki sen.
- Opowiesz mi o tym?
- Obudziłam się. Przypatrzyłam się mojemu ciału i zauważyłam, że jestem młodsza. Byłam w jaskini. Gdy wyszłam byli tam moi rodzice, kłócili się. Po chwili moja mama zaczęła płakać. Tato poszedł w las. Potem ona podeszła do mnie. Szepnęła mi coś do ucha. Co to było, zapomniałam, ale wiem, że zrobiło mi się okropnie. Przytuliła mnie. Potem przyszedł tato z smutną miną. Powiedział coś. Po wypowiedzi mama mnie popchała w jego kierunku. Lekko się go zlękłam, ale krok po kroku szłam. Zaprowadził mnie do jakiegoś miasteczka. Weszliśmy do jednego z namiotów. W nim był jakiś czerwony wilk. Podszedł do nas. Rozmawiali przez chwilę po czym ojciec też mnie popchał, lecz w kierunku niego. Bardzo się go przestraszyłam. Tatuś wyszedł. Zostawił mnie. Ten czerwony otworzył jakieś podziemne wejście. Zabrał mnie tam. Na dole była klatka. Wrzucił mnie do niej i zamknął. Czekałam i czekałam. Z każdą chwilą zaczynałam coraz bardziej się bać. Wkońcu wrócił. Z nożem. Otworzył klatkę i wpatrywał się we mnie. Westchnął ciężko. Poprawił nóż. Podszedł jeszcze bliżej. Zamachnął się i....
- Co się stało?
- Obudziłam się. Byłam zalana we łzach i w dodatku padało.
- To straszne.
- No wkońcu obudziłeś się ty, więc próbowałam się uspokoić. A i miałam cię zapytać.... co się z tobą wtedy działo, gdy miałam ten koszmar.
- Nie wiem dokładnie. Obudziłem się i coś zaczęło mnie kłuć. Nagle przestało. Potem znó....
- Czekaj!! Przypomniałam sobie coś ważnego.
- Co takiego?
- Jeszcze przed tym jak się obudziłam zobaczyłam kilka bardzo czarnych wilków. Jeden z nich miał....
- Co miał?
- Taki sam znak jak ty. Ten księżyc.
- ON, TEN ZNAK?!
- Tak. Miał na boku tak jak ty.
- Czy on?? Może być?? - zacząłem mówić do siebie.
- Kim?
- Eeemm... nieważne. Achh!!!
- Co się dzieje?!
- Boli od tej rany.
- Jakiej?
- O... to to działa dalej??
- O czym mówisz?
- O tym czymś co wypiliście od nich!
- Od wilków muzyki?
- Od tego przewidziało się wam, że nic mi niejest!
- Kazał nam! Uh, opowiesz o wszystkim? Niepamiętam dużo.
- Oczywiście, opowiem. Zanieśliście mnie do nich. Oni do tego szpitala. Pfff.. obandażowali mnie i poszli. Leżałem kulejąc z bólu. Nagle zagrzmiał bardzo głośny dźwięk. Był tak głośny, że poprostu musiałem wstać i wyjść. Po wyjściu zauważyłem jak wszyscy tańczyli. Lekko spanikowany chciałem was znaleźć. Rozglądałem się po różnych namiotach, przeszedłem wzdłuż i wrzesz, aż cię znalazłem. Byłaś w jednym z namiotów. Tańczyłaś wraz z innymi. Kilku nawet wpadło ci w oko. Oni też cię polubieli. Jeden nawet powiedział abyście wyszli stąd na spacerek. Inni też to usłyszeli, dlatego zaczęli się szarpać i gryźć. Ty niechciałaś tu dłużej zostać, więc poszłaś w stronę wyjścia. Jednak wszyscy normalnie biegali po całym pomieszczeniu, więc nieraz się przewracałaś. Ja cię broniłem. Wkońcu wyszłaś.
- Przypomniał mi się ten co nas tak dziwnie nazwał: lady szybka, niebieski kozak i czerwona siła. Skąd te nazwy się wzięły?
- Zacznę od twojej. Po tym jak cię wyprowadziłem poszedłaś gdzieś! Słyszałem jakieś rozmowy. Podążyłem za nimi. Doszłem do stawu. Był tam Polaris i jakaś grupa. Wszyscy patrzyli na Polarisa jak dzięki wiatru manipuluje wodą. Ty też tam byłaś. Po chwili oglądania ktoś do ciebie podszedł. Zagadywał, uśmiechał się itp. Inni zauważyli, że cię podrywa, więc znów zaczęli walkę. Ty przpomniałaś sobie co się stało ostatnim razem, więc zaczęłaś uciekać. Jak pobiegłaś, wszyscy co się szarpali zaczęli cię gonić. Byłaś od nich szybsza. Dlatego nazwali cię Lady szybka. Co do Polarisa. Niebieski kolor występuje wśród wilków wody. Oni chyba zauważyli, że Polaris używa wiatru, nie wody. Dlatego wniosek: nazwali go niebieski kozak, bo rzadko wilk jednego żywiołu używa dwóch. Skąd moje przezwisko to niewiem.
- Możesz dokładniej opisać wyprowadzenie mnie z tamtąd?
- A co musisz lepiej wiedzieć?
- Czy używałeś przemocy?
- ... tak
- To dlatego siła. Czerwony pewnie z koloru twojego czerwonego brzucha.
- Uhh... czerwony. Nienawidzę tego koloru.
- To już o wszystkim pogadaliśmy?
- Tak.
Akurat jak skończyliśmy przyszedł zmęczony Polaris ciągnąc za sobą zwierzę. Gdy przytargał go do nas, powiedział:
- Ciężko upolować takie coś.
- Dzięki. Za twój trud. - podziękowała Lisa
Zjedliśmy i zasnęliśmy. Noc była dziwnie spokojna.
Z samego rana ruszyliśmy w dalszą podróż. Przeszliśmy kilkadziesiąt metrów, aż drogę przerwała nam rzeka. Wpadłem na pomysł. Powiedziałem o tym reszcie:
- Znajdźcie duże kory drzew które mogą was utrzymają. Popłyniemy po nich.
Po paru minutach znaleźliśmy trzy kory. Jedna dla każdego. Tak przepłynęliśmy spory kawał drogi. Jednak po tej odległości coś nas zatrzymało. Dalsza część rzeki była zamrożona. To było za bardzo podejrzane aby tego niesprawdzić. Albo ktoś nas chciał zatrzymać albo natrafiliśmy na jaskinie wiecznego mrozu, która może być pod nami. Wysiedliśmy z naszych łodzi i porozglądaliśmy się po okolicy. Znaleźliśmy jaskinie. Różniła się od innych tym, że było w niej chłodniej i ściany były pokryte lodem, jak i podłże. Poszliśmy wgłąb niego w przekonaniu, że tutaj muszą być wilki mrozu czy tam lodu, i tak są mieszane jak np. w kanionie wilki ziemi i wiatru.
Szliśmy na razie spokojnie gdy nagle przed nami pojawiła się przepaść. Przez przypadek, jak mieliśmy się zatrzymać poślizgnąłem się. Niestety byłem za moimi towarzyszami, więc wziąłem ich ze sobą. Spadaliśmy kilka sekund i nagle okazało się, że to była ślizgawka. Jechaliśmy i jechaliśmy. Drogi się rozjeżdzały, były kręte, a nawet się przecinały. Rozdzielaliśmy się, łączyliśmy, aż wkońcu był koniec. Wszyscy leżeliśmy na zimnym podłożu. Przed nami ktoś stanął i powiedział:
- Pojawiliście się, wkońcu!
To był wilk jasnoniebieski. Więcej niemuszę opisywać.
- A skąd wiesz, że my to my? - zapytałem.
- Ten, który przestraszył się właśnie ciebie. - wskazał na Lisę
- Mnie? Niezauważyłam.
- Mniejsza o to. Musimy iść.
- Gdzie? - zapytał Polaris.
- Do Alfy. Pewnie bardzo dużo ich odwiedziliście w ciągu podróży, ale ten jest trochę inny.
- Jak inny? - zapytałem
- Niejest takim alfą alfą. Po pierwsze on tak ma na imię. Po drugie on poprostu zażądza przybyszami i coś innego robi, ale pewnie was to niebędzie obchodzić.
- Masz rację. To prowadź - powiedział Polaris.
Szliśmy za nim. Za zakrętem była ogromna komnata pełna.... dziur. Przewodnik zamamrał:
- Emmm.... chyba tam. Zawsze zapominam.
Na szczęście z jednej z dziur ktoś wyszedł. On podszedł do niego i zapytał zażenowany:
- Heh. Wiesz może gdzie jest Alfa?
- On jest w dziurze w ścianie. Tej po lewej. Po prawej jest wyjście. Zawsze zapominasz.
- Dzięki za pomoc.
Przechodzień skierował się w stronę wyjścia, a my do Alfy. Siedział tam też jasnoniebieski wilk i patrzył na mapę. Przewodnik powiedział:
- Cześć Alfa.
- Oooo... kolejnych przyprowadziłeś.
- No powiem ci coś ważnego.
- O co chodzi?
- Nowi to są ci, których mi opisywałeś.
- Wyjdź.
- A oni?
- Chcę z nimi porozmawiać na osobności.
- Dobrze.
On wyszedł. Alfa przytargał trzy poduszki i powiedział:
- Usiądźcie.
Gdy usiedliśmy on znowu przemówił:
- Kair czy to ty?
- Skąd znasz moje imię?
- Przyjrzyj się temu uważniej wstał i pokazał znak księżyca.
- Skąd masz ten znak?
- Jestem bratem twojej matki. Co do niej, gdzie ona jest?
- Ummm.... onaaa..... nieżyje.
Zapadła krótka cisza, po czym od Alfy wylało się kilka łez. Po chwili uspokojenia powiedział:
- Też co do braci i sióstr. Pewnie o tym niewiecie.
- O czym?
- Ty i Lisa... jesteście rodzeństwem.
- Ona moją siostrą?!
- Muszę wam coś jeszcze powiedzieć.... macie jeszcze jednego brata.
- Jak ma na imię, z czym związane ma moce, jak wygląda?! - powiedziałem to ja i Lisa w tym samym czasie.
- Ma na imię Phan, mówią na niego Phantom. Jest wilkiem, powiedzmy z ciemnej rasy czyli np. śmierci, strachu itp. Jego kolor futra jest bardzo bardzo ciemny. Rozpoznacie go po niebieskim księżycu.
- A skąd pomysł na księżyc?
- Phan jest najstarszy i urodził się z tym znakiem. Tak każdy z nas miał mieć ten znak. Akurat wasz ojciec odkrył niezmywalną niebieską farbę.
- A co z Lisą? Ona tego znaku niema.
- To spytaj się ojca. Powiem wam coś jeszcze.
- O co chodzi?
- Ty, Lisa i Phan niemacie jednej matki. Wasz ojciec miał wiele partnerek.
- Chciałem się zapytać. Czy masz taki jeden przedmiot specjalny? - zapytałem szybko zmieniając temat
- Macie szczęście, że ten, który zajmował się magazynem został wygnany za przywłaszczanie sobie rzeczy. Wziąłem go. To nigdy nietapialny kawałek lodu. Poczekajcie. Wstał, podszedł do skrzyni w rogu pomieszczenia. Wyjął ten kawałek lodu i podał go nam. Wziąłem go.
Nagle przyszedł ten wilk co nas tu zaprowadził. Przekazał:
- Kolejni zjechali.
- Musisz mi przeszkadzać!? Idź z tąd. Oprowadź ich czy coś.
- Oni niezamierzają. Oni chą cię....
Przerwał. Potem padł na ziemię. Wylewała się z niego krew. Za nim pojawili się wilki. Jeden z nich bardzo czarny powiedział:
- Wkońcu się widzimy! Miałem nadzieję, że to się wkońcu stanie.
- Tyyy...
- Kim on jest? - zapytałem
- To jest Phan.
- Wiedziałem, że tu będziecie. Przyszedłem po jedno. Po waszą zgubę. Zacznę od ciebie.
Wyciągnął nóż i wskoczył na Alfiego. Spod nóg Phana popłynęła krew. Nagle zabrzmiał głos:
- Uciekajcie!!
Szybko wybiegliśmy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Gonili nas. Na szczęście byliśmy szybsi niż oni. Tamci nawet się poślizgnęli. Wyszliśmy spod ziemi. Ruszyliśmy w obojętnym kierunku mając nadzieje, że Phan i jego paczka nas nieznajdzie.
CDN. (Polaris?)