Ofiara losu [Część #2]

Nie mogłam ukrywać faktu, że dobrze czułam się w towarzystwie tej wadery i to nie ze względu, że była alfą watahy, do której należę. W końcu była inna od wilków, z którymi musiałam się męczyć przez kilka lat. Była spokojniejsza oraz inteligentniejsza. Wydawała się być także niezwykle odważna oraz racjonalnie myśląca co bardzo ceniłam u płci pięknej. Nie była również nachalna. Jedynie to, co mnie zdziwiło to fakt, że nazwała mnie moim pseudonimem. Lubię go, nawet bardzo go lubię, ale nie sądziłam, że ktokolwiek inny mógłby się nim posługiwać. Było mi miło, ale moja duma od razu wykreśliła jej wypowiedź z mojej pamięci i wyparowałam z innym tematem. Czasem zdaje mi się, że nie znam samej siebie, ponieważ robię rzeczy, na które nigdy bym się nie zgodziła. 

 

 A samo miejsce, do którego szłyśmy było odrobinę przerażające, a temperatura była niesamowicie wysoka, ale mnie zbytnio to nie przeszkadzało, zbyt często miałam styczność z gorącem aby teraz się nim przejmować. Lubiłam zaszywać się w niebezpiecznych i zakazanych miejscach, dlatego też przez to mogłam szybko powiadomić Alessę o najeździe smoków. Czasem jednak w oczy wpadał mi popiół, a ostry zapach dymu drapał mnie w nozdrza, dlatego musiałam powstrzymywać się od nadmiernego kichania. Zdawało mi się, że moje opuszki niedługo odpadną od moich łap z powodu gorąca, którego tak czy siak nie czułam. Nie mogłyśmy nie zauważać tych wszystkich porozrzucanych kamieni czy rozdrapanych roślin jakby przeszedł tędy tajfun. Gdzieś daleko usłyszałam potężny ryk smoka, który zadźwięczał mi w uszach, powodując chwilowy ból.

 

- Muszą być blisko - mruknęłam, próbując złapać trop. Niestety, na darmo, nic nie zwęszyłam wokół nas. Albo to ja byłam takim słabym łowcą albo to smoki potrafiły idealnie gubić swój zapach. 

 

Nagle przed naszymi oczami pojawił się rozszarpany łoś, leżący bezwładnie na piekielnej ziemi. Jego skóra wydawała się być roznegliżowana, a nogi były przedziwnie ułożone pod nienaturalnym kątem. Jego wnętrzności wylewały mu się z rozciętego brzucha, a głowę miał oderwaną od karku, której nigdzie widać nie było. Wszędzie było mnóstwo jego krwi, a na grzbiecie zauważyłam jeszcze ślady po silnych szponach smoka. Wyczułam, że był świeży, zmarł zaledwie kilka minut temu. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ wcześniej nie widziałam tego zwierzęcia. Nie obrzydził mnie ten widok, ponieważ wiedziałam, że w dziczy zawsze znajdzie się coś podobnego. Już za dzieciaka widywałam gorsze rzeczy od tej masakry. 

 

- Cholera - Podeszłam do zwierzęcia i zaczęłam go oglądać z każdej strony aby wykryć w jaki sposób umarł. Odskoczyłam po chwili, plując w ziemię nieopodal ciała. Następnie postanowiłam poukładać sobie wszystkie zdobyte informacje i scalić je w jedną, konkretną odpowiedź. Rozwarłam wargi, kiedy udało mi się to wykonać -  No to już po nas.

 

- O co chodzi? - spytała Alessa, wpatrując się raz we mnie, a raz w łosia

 

- Widoczniej te bestie potrafią zabić swoją ofiarę w zaledwie kilka sekund od pochwycenia jej w swoje pazury. Wywnioskowałam, że zaatakował go tylko jeden smok,który musiał go porwać tuż przy wejściu do Wulkanicznych Zboczy, kiedy zwierzyna zgubiła swoje stado. Wykorzystał to, że to stworzenie nie potrafiło się bronić i po prostu złapał go, poderwał wysoko, a potem zrzucił z dużej wysokości w to miejsce. Nie zabił go od razu, ale następnie rozszarpał i pozostawił na pastwę losu. Ten łoś umarł z wycieńczenia i z powodu stracenia zbyt dużej ilości krwi - Mój ton głosu wydawał się być bardzo stanowczy. - Te smoki muszą mieć naprawdę mocny argument, dla którego tutaj wróciły.Słuszne jest stwierdzenie, że nie polują dla pożywienia. Polują dla satysfakcji.

 

- Masz rację, Cell, słuszna uwaga - Pokiwała do mnie głową. - Czyli taki smok z łatwością zabiłby wilka, jeżeli pokonał takie monstrum w porównaniu do nas. Nie możemy pozwolić aby bez problemu panoszył się tutaj, on może zrobić krzywdę członkom watahy, może pozabijać zwierzynę przez co umrzemy z głodu. Może wyrządzić wiele szkód. Czy wiesz może ile ich tutaj jest? Widziałaś jakieś? Samotnik, kolonia?

 

Westchnęłam cicho.

 

- Ja widziałam tylko trzy, więc miejmy nadzieję, że nie ma ich więcej, bo przypadnie jeden smok na jednego wilka - Próbowałam to obrócić w żart, ale nie udało mi się. Zachowaj powagę, idiotko! - Zachowywały się wobec siebie agresywnie i niszczyły wszystko wokół, jakby były naprawdę oszalałe. Coś musiało je zirytować, nie ma innego wytłumaczenia. Tylko...co?

 

- Nie mam pojęcia.

 

Po chwili moje serce zabiło mocniej, a moje ciśnienie się podniosło z przypływu adrenaliny, ponieważ poczułam mocny zapach smoka niedaleko nas. 

 

<Alesso, mam nadzieję, że twoja wyobraźnia ładnie wymyśli rozwiązenie ♥>