Legendy naszej watahy:

 

Powstanie Świata

 

Na początku nasz świat wyglądał zupełnie inaczej, panowała susza, plagi chorób, wilki zabijały się nawzajem, panował chaos... Wtedy bogowie przejęli sprawę w swoje łapy, chcieli zapewnić wilkom dobrobyt i świat, w którym panowałaby harmonia i pokój…

 

Jowisz postanowił przydzielić każdemu z bogów jakieś zadanie, aby mogli zapanować nad powstałym chaosem, a wilki były bezpieczne i szczęśliwe. Neptun przejął pieczę nad oceanami, wodospadami, morzami, jeziorami oraz stworzeniami morskimi. Dzięki niemu woda jest zdatna do picia i starcza jej dla każdego, pomaga mu w tym Aqua, która opiekuję się wraz z nim podwodnym światem. Następnie zajął się porami dnia, przydzielając do tego zadania Sol’a naszego boga słońca oraz Lunę boginię księżyca, dzięki czemu wilki mogły pracować i bawić się podczas dnia, a odpoczywać w nocy. Kolejnym krokiem było powstanie życia… Do tego zadania przydzielono Fortunę, Florę oraz Terrę, nim właśnie zawdzięczamy tak wzbogaconą roślinność, niesamowite krajobrazy jak i wszelaki wybór w zwierzynie. Aby jeszcze bardziej wzbogacić życie wilków zostały stworzone pory roku jak i zmiany w pogodzie, do tego zadania Jowisz przydzielił Faun’a i Zefira, oni pełnią pieczę nad pogodą, dzięki czemu wilki nie umierały już z gorąca czy z zimna. Jednak pomimo stworzenia doskonałych warunków do życia, wilki dalej zabijały się nawzajem i nie potrafiły ze sobą porozumieć, panowały wojny…

 

 Tym zajęła się już Juna,  wraz z Nessą i Ereną przywróciły pokój, oraz harmonię. Oczywiście Jowisz nie zapomniał o wilkach, które poległy, poprosił swojego brata Pluta, by ten zajmował się wilkami po śmierci,od tamtego czasu to on trzyma nad tym pieczę wraz z Ozyrysem i Saturnem, decydują czy dusza wilka trafi do Niebios, Hadesu, czy Tartaru.


Powstanie Watahy

 

Dolina Burz istnieje już od wielu stuleci, pierwsze wilki burzy zamieszkały tutaj ponad pięćset lat temu, od zawsze była to kraina, gdzie jedzenia oraz rozmaitej roślinności było pod dostatkiem, a krajobrazy zapierały wdech w piersiach. Dolina, wydawała się być idealna pod każdym względem i zaiste taka była, do pewnego dnia...

 

Kiedy West zbuntował się przeciwko bogom, miał dosyć służenia im. Chciał być kimś więcej, chciał mieć władzę absolutną, pomimo iż miał szacunek bogów, pomimo iż sam zdobył miano boga, to mu nie wystarczyło, nie nakarmiło jego pychy...

 

Bogowie widząc, że stworzyli potwora, zmartwili się o wilki, które zamieszkiwały stworzoną przez nich krainę, nie mogli sami stanąć do walki, bo jeśli by polegli, wilki nie miały by nikogo kto by się nimi zajął, nie mogli do tego dopuścić, byli bezradni... Jednak nie byli zdani sami na siebie, bowiem mieli do dyspozycji walkirie, Sigrun zgłosiła się tego dnia, oznajmiła, że powstrzyma zbuntowanego boga tak długo jak będzie mogła, a oni mieli by czas na zajęcie się ewakuacją wilków, jednak do tego zadania  tego zgłosili się herosi, którzy również chcieli mieć swój udział w walce, przeciwko wrogowi. W ten sposób między bogami, herosami i walkiriami doszło do paktu. Walkirie przysięgły walczyć do ostatniej kropli krwi, by dać czas na ewakuację wilków, a herosi obiecali, że będą ich za wszelką cenę bronić, zaś zadaniem bogów, było przywrócenie porządku po tym co pozostawił po sobie West.

 

Sigrun nie czekając ani chwili dłużej, poszła po resztę swojej gwardii, w tym również po Alessę. Zleciały z Walhalli kierując się w stronę wroga, wszystkie były odziane w piękne złote zbroje, dumnie dzierżąc broń. Widok skrzydlatych wojowniczek zdziwił zbuntowanego boga, jednak wiedział, że i tak nie mają z nim żadnych szans... 

 

Niestety miał rację, wykończył wszystkie walkirie po kolei, zostawiając na koniec Sigrun z Alessą, kiedy przyszła kolej na nie, królowa walkirii ocaliła życie duchowi walki, odpychając waderę i zasłaniając ją przed atakiem wroga własnymi skrzydłami. Wilczyca widziała jak jej mentorka pada na ziemię, a śmiech Westa niósł się po terenach burzy... 

 

Oczy Alessy zalały łzy, położyła się przy swojej nauczycielce, która była dla niej niczym matka, ona ostatni raz objęła ją skrzydłem i ledwo słyszalnie powiedziała jej na ucho, te kilka zdań, które całkowicie odmieniło sytuację...

 

"Tamtego dnia, gdy przyszłaś na świat, obiecałam bogom, że nie powiem Ci tego dopóki żyję, jednak teraz mój czas dobiega końca, mogę wyjawić Ci to co od samego początku ciążyło na moim sumieniu, nie jesteś tylko walkirią Alesso, jesteś znacznie silniejsza ode mnie, od nas wszystkich wziętych... jesteś bogiem..."

 

Alessa miała tyle pytań, jednak nie mogła ich już zadać, gdyż Sigrun wydała wtedy z siebie ostatnie tchnienie. Z pewnością poczuła przynajmniej ulgę przed śmiercią, że mogła wyznać prawdę bogini wojny... Wilczyca poczuła wtedy ogromną siłę, jej serce przepełniła chęć zemsty, a oczy, które przed chwilą wylewały łzy, wyjawiały tylko jej przejaw gniewu... Czuła, że jest w stanie zabić Westa, że musi to zrobić, dla walkirii.

 

Przerwała triumf zbuntowanemu bogowi, rzucając w niego mieczami, które walały się na ziemi. Westowi nie musiała nawet nic mówić, od razu się na nią rzucił. Uniknęła jego ataku i ostrzem przejechała po boku basiora, a następnie wzbiła się w powietrze i zapikowała na niego z taką siłą, że ten nie mógł przez chwilę się podnieść. Wtedy ujrzała w jego oczach coś czego wcześniej nie widziała, strach... Nie wiedział z kim się mierzył, więc mogła to wykorzystać. Zadawała kolejno ciosy, wbijała swoje ostrze, kontratakowała i unikała każdego jego ataku, był bezsilny wobec niej, był za słaby w porównaniu z nią... 

 

Kiedy nadeszła chwila na zadanie ostatecznego ciosu, Alessa zawahała się, nigdy nikogo nie zabiła... I tym razem nie było inaczej, skazała basiora na wygnanie, w czym pomogli bogowie, odebrali mu miano boga, a ponadto poprosili by Erena pokazała Alessie jak stworzyć barierę ochronną. 

 

Po tym incydencie, Alessa nie chciała mieć nic wspólnego z bogami, przybrała śmiertelną postać i zeszła ostatecznie do świata śmiertelników, przejmując przy tym władzę nad watahą...

 

***

 

Wiele lat później...

 

Wataha po raz kolejny musiała walczyć przeciwko Westowi, który zjawił się by odzyskać to co było w jego mniemaniu, jego własnością. Jego liczna armia przewyższała znacznie liczebność watahy, jednak mimo to wilki burzy nie poddały się...

 

Szala zwycięstwa zdawała się być po stronie burzy, dopóki West nie pokazał swoich mocy... Okazało się, że przez te lata zabijał on półbogów i odbierał im moce, które sobie przywłaszczał, stał się potężniejszy od Alessy i Vesny razem wziętych, oraz od całej watahy... 

 

Tamtego dnia, po raz pierwszy bogowie sami zeszli do walki przeciwko niemu, uwolnili wilki, które chciał pojmać, pomogli Alessie i Vesnie, sprawili, że w sercach mieszkańców terenów burz narodziła się nadzieja na zwycięstwo... 

 

Jednak pomimo pomocy bogów i tego, że dzierżyły boskie bronie, które od nich dostały, alfy były za słabe by pokonać upadłego boga... Wtedy wpadły na pewien pomysł...

 

Vesna, z pomocą całej watahy i bogów, przywołała dusze walkirii, które zemściły się na Weście i wciągnęły jego duszę do Tartaru, dzięki temu, że wyrównały rachunki, odzyskały miano walkirii, a ich dusze trafiły do Walhalli.

 

Po wszystkim, Alessa z Vesną, oraz członkami watahy, odbudowały barierę ochronną, którą zniszczył upadły bóg, a Dolina Burz, znowu stała się bezpieczną przystanią dla wilków.

 

Alessa po wszystkim udała się do Walhalli, gdzie dowiedziała się prawdy o walkiriach, że te same zgłosiły się do walki przeciwko Westowi, że wcale nie był to pomysł bogów, że poświęciły się, dla dobra i życia innych. Dzięki temu, wilczyca poczuła ulgę, przestała się już ukrywać z tym, kim naprawdę jest, oraz nawiązała dobre relacje z bogami.