W sumie nie wiem. Czy wilki piszą pamiętniki? Ludzie na pewno, ale czy wilki? Jakby tak na to spojrzeć, ludzie to dziwne stworzenia. Jednak jest to temat na inny raz, ostatnio w niczym mi nie wadzili, żebym się o nich rozpowiadał, nie obchodzi mnie na tyle ich życie. Mieliśmy swoje konflikty w przeszłości, ale co w przeszłości niech tam pozostanie, co tu dużo gadać. Trzeba cieszyć się teraźniejszą, życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość. O czym w ogóle można...
Velgarth przewrócił oczami, rozciągnąwszy kąciki pyska w litościwym uśmiechu. Nie lubił gadać, nie przywykł do towarzystwa, zwykł działać sam. Samolubny, drakoński, nieczuły, sarkastyczny…. dupek. Jak patrzył, to patrzył beznamiętnie, zimno, formalistycznie, niewzruszenie. Choć w bursztynowych ślepiach tańczyły bluzgające cieniami iskry życia, tak umysł często odłączał się od spraw prostych, przyziemnych, lawirując po podwalinach mrocznej podświadomości. Po...
- Nasari?- odezwał się głos wadery. Czarnofutra właśnie budziła się ze swojej drzemki. Spojrzała w górę i zobaczyła znajomą jej postać. - Wybacz. Nie chciałam cię obudzić. Nie wiedziałam że śpisz- tłumaczyła się łaciata wilczyca. - Nie spokojnie, nic się nie stało. I tak zwykle o tej porze się budzę. A co cię do mnie sprowadza?- spytała Nasari powoli się podnosząc i przeciągając. - Czy byłabyś w stanie przygotować coś na szczęście? Mam na myśli... -...
Odkąd przeraźliwy krzyk wypełnił wilcze łby minęły zaledwie 4 nędzne minuty. Oba drapieżniki utonęły wręcz w poczuciu niepewności i pewnego rodzaju ciekawości. Bo cóż to za zwierz mógł wydać tak przeraźliwy odgłos? Merlin po raz pierwszy słyszał taki sposób komunikacji. Zielonooki kroczył pierwszy przedzierając się przez gęste zarośla, Araceli zaś podążała tuż za ogonem czarnofutrnego. Basior dopiero po chwili zdał sobie sprawę ze swojego przyspieszonego...
Tego koszmarnego, ze względu na pogodę, dnia. Merlin, pakując się uprzednio do małej poręcznej torby, wyruszył na poszukiwania swego celu. Idąc powoli, bez pośpiechu zbliżał się do granic terenów watahy. Jego ciało kołysane było przez mocny, zimny wiatr, który od samego rana nękał tutejsze wilki. Niebo było szare, spowite grubą, ciemną warstwą chmur. Wszystko stało się ponure i smutne. Powód dla którego wybrał się na tą wyprawę był naprawdę prosty. Mianowicie...
OPOWIADANIE ZAWIERA WULGARYZMY! Przepływające przez niebo chmury przywodziły na myśl pojęcie uciekającego c z a su, tworząc swoistego rodzaju metaforę. Minęło południe. Zapadł zmierzch. Znajdujący się poza granicami Doliny Burz Velgarth głębiej wszedł w góry. Okolica stawała się niegościnna - aż do momentu, w którym zobaczył odbite na glebie ślady. Ze zmarszczonym czołem i spięciem w ciele ruszył naprzód. Ścieżka zaprowadziła basiora do kotliny. Rozejrzał się,...
Wadera przemierzała tereny watahy. Spoglądała w błękitne niebo i cieszyła się zbliżającą się wielkimi krokami wiosną. Lekki wietrzyk rozwiewał jej czarno-białe futro i odsłaniał zielone oczy przykryte zazwyczaj blond grzywką. Dzwoneczek także poruszał się, dzwoniąc i łącząc się z dźwiękami natury, tworząc tym samym przyjemną dla ucha melodię. Renesmee z czułym uśmiechem wsłuchiwała się w dźwięki fauny i flory. Jednak po pewnej chwili do jej uszu dotarł inny...
Promienie słońca na początku tego dnia niemal leniwymi ruchami wylewało się czy to zza chmur czy nawet między gałęziami i nie tylko. Poranek sam w sobie zdawał się być jeszcze ospały, jakby i również on chciałby jeszcze trochę czasu spędzić w ciepłym kącie. Oczywiście, nie mogłoby być tak pięknie. Tak na przykład, Lavinia zbudziła się jeszcze przed świtem z racji objęcia wcześniejszej ale krótszej zmiany strażniczej, potem wieczorem jeszcze zgłosiła się do...
Coś zwaliło mu się na łeb. Aura aż tak nie sprzyjała? Wydobył z czeluści gardła posępny warkot, obnażając kły. Szarpnął cielskiem, podnosząc się. Ciskające piorunami wściekłości miodowe ślepia wymierzyły napastnikowi ostry wzrok. Napięte łapy były gotowe do skoku. Szczeknął warkotliwie, żłobiąc pazurami w ziemi dziurę. Sprężynująco wybił się z tylnych kończyn, powalając nieznajomą wilczycę na glebę. Skulona i trzęsąca się z nerwów znalazła się pod...
Ten dzień zapowiadał się nad wyraz spokojnie. I miał należeć tylko i wyłącznie do Shiry. Chciała pobyć sama, samiusieńka jak palec i żeby nikt jej w tym samotnikowaniu nie przeszkodził. Tak częsty kontakt z tyloma wilkami na raz był dla niej zwyczajnie męczący na dłuższą metę. Od czasu do czasu potrzebowała odpoczynku, od tego całego gwaru watahy tętniącej życiem i wszystkiego, co z tym życiem związane. A więc już bez zbędnych przygotowań i niepotrzebnych...