„Przepraszam”? I tylko tyle ma mi do powiedzenia? Świetnie. Najpierw Nessa wie czego, mnie ratuje, a potem bez powodu mnie atakuje. Faceci! Ci to są dziwaczni... Parłam przed siebie szybkim krokiem, oczekując, że Midnight za mną nadąży, jednak z nim... Było coś nie tak. Zatrzymałam się przed nim i spojrzałam mu prosto w oczy, w jego białe oczy, w których nigdy nie widziałam silniejszych emocji, ale teraz... Widziałam w nich jakiś... Smutek...? - Czy ty... Płakałeś? -...
Trójka wilków pędem przemieszczała się po labiryncie, by od czasu do czasu tylko przystanąć i wybrać nową ścieżkę. Jedyne, co mogli usłyszeć to dźwięk własnych kroków i swoje oddechy. Aarel szybował niewysoko nad ziemią by dorównać kompanom szybkością i mniej się męczyć. Mimo, że do budowli nie wpadał wiatr, jak na złość słońce zaczęło niemiłosiernie go razić. Był pewien, że jego towarzysze odczuwają to tak źle jak i on, dlatego nie narzekał....
-Sprawdź na lewo, ja spojrzę prawo-powiedziałem szybko Red i oboje pobiegliśmy w swoich kierunkach. Przy wejściu usłyszeliśmy dość wyraźnie wołanie o pomoc, wydawało mi się, że był to głos wadery, jednak pomimo tego żadne z nas nie mogło znaleźć źródła tego głosu. Biegaliśmy tylko wokoło ogromnej jaskini bez celu i w pewnym momencie nie słyszałem już kroków Red, tylko spływanie wody po kamiennych ścianach. Ta cisza była dziwna, czułem, że coś mnie otacza,...
Niewyraźny zarys sylwetki majaczył się Skazie w głowie. Postać coś do niego mówiła, ale basior nie mógł niczego zrozumieć ani zobaczyć. Jego słuch płatał mu figle, dostarczając dźwięki jakby był pod wodą, a oczy zdawały się być zasypane suchym piaskiem – bolały, piekły i nie pozwalały się otworzyć. W końcu wszystko ustało i zrobiło się błogo przyjemnie i cicho. Teraz Skaza dostrzegł, że znajduje się w jaskini, w której dorastał. Po chwili matka...
To najprawdopodobniej ostatni dzień w zimy w watasze. Teoretycznie nie będzie wreszcie problemu z zaspami oraz nadmiarami śniegu na terenach watahy, oczywiście nie zapominając o tym, że wreszcie pojawi się zwierzyna i nie będzie problemu w znalezieniu pożywienia. Jednak lubiłem tę porę roku, może nie całkiem za jej piękno i pokrywający każde miejsce śnieg, bardziej myślałem o dłuższych nocach. Chociaż to już od dawna nie to samo, ze względu na dołączenie watahy...
Upadł po raz kolejny sprawiając sobie następny ból. Był na skraju wyczerpania, miał podbite oczy, całą masę siniaków i na dodatek leżał w kałuży własnej krwi. Najgorsze było to że gdyby tylko chciał w mgnieniu oka pokonałby przeciwnika. Ale nie mógł na to pozwolić, to przecież jego brat, najlepszy przyjaciel. Nigdy nie uciekał się do przemocy, nigdy. - Dolore, proszę... - wyszeptał ostatkiem sił i spojrzał na wielkiego czarnego basiora o czerwonych oczach. Dolore...
- Plan? - Dopytywała rudofutra Clementine. - Tak, Ruda. Plan. Słuchaj uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. - Powiedziałam z entuzjazmem, po czym wytłumaczyłam jej, co mam na myśli. Chwila przygotowań w całkowitej ciszy, którą w pewnym momencie przerwały odgłosy łap. - Teraz cicho, idzie. - Rzekłam. Musiał tylko zejść tutaj na dół... Jednak stało się coś, czego nie przewidziałam. Ktoś spuścił nam linę. - Wchodźcie! - Pośpieszył nas nieznajomy. To nie był ten...
I znów to samo, znów poczuł to irytujące i znienawidzone ukłucie. Ukłucie które dokuczało wilkowi od dobrych paru mil. Postanowił więc przysiąść na miękkiej trawie i zlokalizować przyczynę bólu. No tak, był to malutki kolec wbity w opuszkę śródstopową lewej tylnej łapy. Basior skrzywił się po czym próbował wyjąć to małe cholerstwo. Natura aż tak mnie nienawidzi? Cała sytuacja musiała wyglądać dość zabawnie dla osób trzecich gdyż basior był w trochę...
Natychmiastowo odskoczyłam od lecącej mi prosto na kark ściany i rozejrzałam się czy wszystkim udało się z tego wybrnąć tak jak mi. Wyglądało na to, że zostałam sama z dwójką znanych mi tylko z widzenia basiorów - Victorem i niejakim Malumem. -To jak, chłopcy? Jakieś sugestie? - spytałam lekkim tonem, starając się nie myśleć o tym że jesteśmy w labiryncie. Przecież to tylko mnóstwo krętych korytarzy, ślepych zaułków i pułapek, prawda? Nie ma się czego bać. -Nie...
Spałam pół dnia, więc wstałam w środku nocy. Miałam okropne sny, źle się czułam, a w dodatku blizna bolała coraz bardziej... Skończyły mi się maści, muszę iść po kwiaty... Podobno w pobliżu Mrocznych Jaskiń rosną kwiaty, które uśmierzają ból... Chyba muszę po nie wyruszyć... Miałam już wychodzić z jaskini, kiedy przypomniałam sobie, o co prosił mnie Apollyon. Podeszłam więc do Anake'a, polizałam go po główce, ten otworzył lekko oczy. - Anake, muszę wyjść...