- Nie- odparła stanowczo Nasari. Leila skakała wokół niej cały czas prosząc o pozwolenie. Czarnofutra kochała bardzo swoją małą podopieczną, dlatego nie miała zamiaru zgodzić się na wyprawę która nawet dla samej Nasari mogłaby być niebezpieczna. W końcu dotarły przed jaskinię w której miały się odbywać zajęcia. W wejściu przywitała ich Alice. - O, Leila- powiedziała na widok szczeniaka. - Dzień dobry- przywitała się wesoło Leila. - Witaj- powiedziała...
Golden Dove był wściekły na siebie. Od rana starał się zakraść bezszelestnie po skrzypiącym śniegu. Bez efektu. Dove chyba przestała lubić zimę. Nic mu jakoś nie wychodziło. Postanowił trochę pospacerować, by się przynajmniej troszeczkę odstresować życiem codziennym. Nie martwił się tym, że mógł się zgubić. W takiej sytuacji wystarczyłoby wrócić swoimi śladami. Kierował się do Baśniowego Lasu. Tak mu podpowiadał rozsądek. W sumie mógłby upolować jakiegoś...
Widok burzowych chmur zawsze w pewien sposób uspokajał Nukę. Burza od zawsze kojarzyła mu się ze spokojem i wypoczynkiem, jako że zapowiadała przesiadywanie na skraju jaskini i rozmyślanie o różnych rzeczach, a także wsłuchiwaniu się w dźwięk kropli deszczu uderzających o ziemię i oddychanie świeżym, rześkim powietrzem. Dni burzowe zdecydowanie były jego ulubionymi. Ta burza różniła się jednak znacząco od innych tego typu zjawisk pogodowych. Zaczynając od tego, że...
Sentis musiała czekać dość długo, aż zaśnie. Niepotrzebnie dalej martwiła się o tego jelenia. Przez to do jej głowy spłynęła niepokojąca myśl: może ludzie dostali się na Beztroską Polanę? Jednak było to prawie niemożliwe. Nie było tam żadnych śladu kłusowników. Poza tym czemu akurat tam? Przecież mogliby zaatakować gdzieś indziej. Wstała bardzo niewypoczęta. Jej futro było całe poszarpane. Czuła silny głód. Natychmiast pobiegła w stronę Beztroskiej Polany....
Zapowiadał się pochmurny dzień. Od kilku dni nękały mnie sny o brązowym basiorze, patrzącym się na leżące, wilcze ciało. Co noc to samo. W końcu zaczęłam się lekko bać. Sprawa była coraz gorsza, a im więcej tych snów, tym mocniejszy huk temu towarzyszył. Wiem, że dziwnie to zabrzmiało, ale... Dobra, nieważne. Nadchodziła kolejna noc "męczarni". Niespokojnie zamknęłam oczy. Po kilku minutach zasnęłam. Czułam obecność jednego wilka, a gdy dotarłam do ciemnego...
Wielkimi oczami obserwowała waderę kicającą wokół w poszukiwaniu gałązek. Gałązek…? Po co jej teraz gałązki? O, nie. Tylko nie ogień! Shira zaczęła się trząść jeszcze bardziej, sama już nie wiedząc, czy ze strachu czy z zimna. Jej przerażone spojrzenie zawisło na świeżym ogniu, który radośnie buchnął w górę, natychmiast rozprowadzając te duszące ciepło wokół. I potem znowu, kiedy Harmony dorzuciła jeszcze więcej gałązek. Niewielkie płomyki w kolorach...
Runy i wszelkie formy wróżbiarstwa od zawsze fascynowały Mente, siedzącej wygodnie na gałęzi największego drzewa, jakie udało jej się znaleźć. Właśnie kończyła strugać z drewna swój nowy zestaw run. Wiele wilków mówiło jej, że to bez sensu, bo takie liche przepowiednie nigdy się nie sprawdzają, jednak dla niej zawsze coś było w tych – niemal zapomnianych już – nordyckich znakach. Wadera wierzyła, że nic nie dzieje się przypadkiem i miała na ten temat swoją...
- I dobrze… Nie potrzebuję ich… - rzekłem sam do siebie, zdenerwowany na siebie, na alfę… Na to co się wydarzyło… - Kochanie… Alessa miała rację… - stanęła po stronie alfy Alice. - Serio? Ty też przeciwko mnie?! – zdenerwowałem się jeszcze bardziej, nie rozumiejąc czemu wadera staje po jej stronie. - Wiesz, że nie… Ale nerwy tutaj nie pomogą… Alessa ma więcej doświadczenia i przyznaj, że wiele Cię nauczyła… - zaczęła swoją argumentację. - Może i tak,...
Obudziła się gwałtownie, od razu łapiąc duży haust powietrza, z jakiegoś bardzo nieprzyjemnego snu, a wręcz koszmaru. Oddychała szybko, nierówno, a kruche łapy trzęsły jej się jak galareta. I to pomimo tego, że już nawet nie pamiętała, co takiego jej się w ogóle przyśniło. Podniosła się prędko do siadu, cały czas dygocząc, bo nie mogła już drugi raz zmrużyć błękitno-żółtych oczu. Rozejrzała się przestraszonym wzrokiem po pomieszczeniu. Ciemno. No już,...
-P-proszę-wyjąkałam przez ściśnięte gardło, podając Alice drugą połówkę wnętrza kasztana.-Zjedz to... Srebrzystofutra kiwnęła w moją stronę łbem; gdy pochylała się, aby zlizać papkę z liścia, wyłapałam w jej szarych oczach wdzięczność i nutkę zaciekawienia. Starając się nie zerkać na towarzyszkę pochłaniającą swój lek, doskoczyłam do swojej skórzanej pochwy i wyjęłam z niej resztę kasztanów; po jaskini poniosło się echo, gdy zastukały o siebie...