· 

Z deszczu pod rynnę #3

Nie był to żaden odbiegający od normy dzień, przynajmniej z początku. Ot, była w cichszym miejscu bo raczej z dala od głównego centra życia watahy, co pozwalało na wsłuchiwanie się w odgłosy natury, które ją otaczały zewsząd. Mimo tego ukojnego obrazka, nie spuszczała gardy, podświadomość zawsze nakazywała jej pozostanie w czujności. Lavinia mogłaby założyć później, że to ostały się w niej wszelkie bariery mające na celu ochrony jej, po doświadczeniu bardzo okrutnych przeżyć przez nią samą.

Nie zmieniało to jednak faktu, że nieco zaskoczył ją obrazek, widząc obcego wilka u boku nadciągającego Merlina, który wydawał się zastygnąć w miejscu po ujrzeniu jej, łaciata w zasadzie zareagowała dokładnie tak samo. Jeszcze gdy stał, zdawał się bić z własnymi myślami, a jednak zaraz podszedł ku niej, z nutą skruchy w oczach.

 

-Potrzebuję twojej pomocy, muszę wrócić do Carmen.- Powiedział cicho i wyprostował się z błaganiem w oczach, gdy wykonał jeszcze krok ku niej.

 

Nie oczekiwała na jego wyjaśnienia, wyczuwała wagę powagi sytuacji. Dlatego po prostu kiwnęła głową z uspokajającym uśmiechem. Wiedziała, że sam taki gest od niej, mógł chociaż trochę rozluźnić panujące napięcie, zwłaszcza u czarnego.

 

-Leć po nią, poczekam z przybyszem na ciebie- rzekła mu jeszcze ciszej, chcąc zapewnić, że nic jej się nie stanie. W sumie, nie była pewna czy chciała jego, siebie czy obcego wilka zapewnić o braku problemów.

-Uważaj na siebie- dodał troskliwie z podobną głośnością, nim obrócił się od niej i ruszył w kierunku z którego przybył. Zatrzymał się jednak przy przybyszowi, chcąc mu coś przekazać cichutko ale na pewno nie zdawał sobie sprawy z potężnie wyostrzonego słuchu Lavinii.- Dotknij jej tylko, a wyrwę ci tchawicę.

Po tych słowach opuścił je, łaciatą dodatkowo wzruszoną jego troską o nią, przez co aż serce zabiło jej szybciej. W takich chwilach jak ta, uświadamiała sobie, jak bardzo nie jest jej obojętny.

-Ciekawy przyjemniaczek- przybysz skwitował po odkasłaniu. Czyli faktycznie to była wadera.- Łączy was coś?

 

Doprawdy, Lavinia była pod wrażeniem pewności obcej i do tego jej bezpośredniością.

-Jesteśmy blisko jako przyjaciele- odparła dyplomatycznie, na co tamta bez pardonu przewróciła oczami.

-Przyjaciele, co?

 

To było dosyć zabawne, gdyż przecież bardzo podobne reakcje mieli inni członkowie watahy, gdy przychodziła kwestia tej dwójki. Żartobliwie nawet się zastanawiała, czy faktycznie robią zakłady z nimi w roli głównej. Urocza wizja, tak swoją drogą, chociaż nigdy nie powie tego na głos.

 

-Kim jesteś, skąd przywędrowałaś?- Spytała się spokojnie, spoglądając na nią bystrym okiem. Druga wadera ciężko westchnęła i jeszcze raz przewróciła oczami. Wydawała się nieco zniecierpliwiona sytuacją w jakiej się znajdowała, o zmęczeniu całokształtu jej już nawet nie wspominając.

-Suna. Możemy drugie pytanie zostawić na razie? Umieram z głodu- jak na zawołanie, usłyszały długi i donośny dźwięk sygnalizujący, jak długo pozostawał jej żołądek pusty.

-Ja jestem Lavinia, tutejszy wilk z eskorty strażników- przedstawiła się uprzejmie. Suna nie wydawała się mieć złych intencji w stosunku co do łaciatej, jednak należało zachować chłodny dystans. Mogła sobie jednak pozwolić na wsparcie nowego wilka.- Niedawno upolowałam zająca, jeśli chcesz to możesz go zjeść w międzyczasie, nim Merlin powróci.

 

Ledwo skończyła mówić, a Suna patrzyła na nią niemal ze świecącymi się oczami przy poruszeniu tematu jedzenia. Nie mogąc się powstrzymać od pomocy, zręcznym ruchem sięgnęła po wspomnianą zwierzynę i podała jej. Już zaraz leżał przed łapami nowej.

 

-Kultywujecie tutaj częstowanie obcych zatrutym jedzeniem?- Powiedziała spoglądając na łaciatą. Ta jednak pokręciła głową i uśmiechnęła się.

-Jeśli nie chcesz, nie musisz jeść...- nie było dane jej dokończyć, gdyż weszła jej w słowo.

-Nie! Co to, to nie.- Zaraz odchrząknęła ponownie i wyprostowała się.- Po rozważeniu twojej propozycji, przystanę na nią.

"Może chyba nawet ze zbyt wielkim entuzjazmem" Lavinia dodała w myślach ze śmiechem, gdy w następnej sekundzie Suna niemalże dosłownie rzuciła się na jedzenie i pochłaniała mięso. Biedactwo, prawdopodobnie głodowała.

 

Nie odzywała się ni słowem podczas jej konsumpcji niedużej sztuki uchatego, doskonale widziała jak bardzo brakowało jej pożywienia, ponieważ niemal po chwili już nic nie zostało na ziemi. Przybyła szybko się oblizała i ponownie patrzyła na strażniczkę, jakby teraz inaczej niż poprzednio, jednak nie umiała dokładnie określić odczuć jakie gościły we wszystkich jej oczach.

 

-Wiem, ze to nie jest nic dużego ale mam nadzieję, że choć trochę złagodziło twój głód- powiedziała w końcu ze spokojnym acz ciepłym wyrazem pyska.- Powiedz mi, jesteś może ranna, coś cię boli?

-Najpierw mnie karmisz, teraz pytasz o rany. Zamierzasz ze mnie zrobić jakiegoś specyficznego królika doświadczalnego przy równie specyficznych wymogach?

-Och nie- ponownie pokręciła głową z grzywką.- Chce się upewnić czy nie potrzebujesz pomocy z zakresu medycyny.

-Co to, jesteś jakimś uzdrowicielem?

-Nie, jestem także jednym z medyków. Wolę wiedzieć już od razu, czy można ci pomóc na kilka sposobów.

-Prawie jakby się mówiło o podawaniu sarniny- Suna bardzo ciekawie to skwitowała.

-Masz bardzo ciekawe poczucie humoru- odparła z cichym chichotem Lavinia po usłyszeniu tego porównania. Nie mogła po prostu już pozostać obojętna wobec jej wyjątkowego słownictwa i określeń, były zbyt dobre na to.

-Mhm... Kiedy ten chuderlak wróci?

-Huh? Merlin?- Zapytała się dla pewności, na co Suna kiwnęła głową na potwierdzenie. Vini szybko zerknęła w kierunku w którym wspomniany basior zniknął, by zaraz wrócić wzrokiem na waderę.- Jestem pewna, że to już tylko kwestia kilku minut, nim wróci po załatwieniu tej niecierpiącej zwłoki sprawy.

-Fajny z niego dżentelmen- mruknęła Suna, zapewne teatralnie.- Ładnie to tak chłodno i podejrzliwie traktować damę, by zaraz przy pierwszej lepszej okazji wystawić ją, zostawiając przy innej? Toż to zdrada w jawny sposób.

 

Łaciata wadera nie mogła się już powstrzymać i po prostu wydała z siebie ciche parsknięcie śmiechu, jako jedyna możliwa i ostatnia reakcja na to, co Suna mówiła. Doprawdy, ta to miała ciekawy charakterek.

 

Otarła sobie łzę z kącika oka i po uspokojeniu się, ponownie zabrała głos.

 

-Wybacz, że pytam ale czy zamierzasz zasilić szeregi Watahy Wilków Burzy? Tak korzystając z okazji, że Merlina jeszcze z nami nie ma z powrotem.

Widząc jej brak odpowiedzi na zadane pytanie, Vini pozwoliła sobie na dodanie żartobliwie jednej rzeczy.

-Mamy bogaty wybór nad zwierzyną oraz roślinami w kwestii posilania się.

Kto by pomyślał, że Suna bardzo szybko podniesie uszy na usłyszenie tej sprawy, gdzie wówczas jej oczy naprawdę wydawały się świecić jak gwiazdki.



C.D.N.

>Suna?<