· 

Podróż do nowego domu #2

- Możemy pójść razem dalej. Chcesz? - od tego zaczęła się nasza przyjaźń. Niestety trwała ona krótko.

- Chodźmy - powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Maszerująca obok wadera wzruszyła ramionami i odpaliła:

- Nie rozumiesz że to nie było do ciebie!?

- O co ci chodzi? - zdenerwowana zapytałam nowej znajomej.

- Mówię już że to nie było do ciebie! - wykrzyknęła jeszcze głośniej odwracając łeb w moją stronę. na co ja otworzyłam szeroko oczy i zrobiłam nieśmiały kroczek do tyłu żeby nie zderzyć się z jej rozzłoszczonymi kłami.

 

- Prze-przepraszam - odpowiedziałam. Skuliłam uszy żeby Dahlia nie pogniewała się na mnie za byle głupstwo. No właśnie. Zawsze w takich sytuacjach miałam ogromne wyrzuty sumienia. Chciałam żeby wszyscy mnie lubili, aż czasem zapominałam o sobie samej. Ale wtedy Dahlia uśmiechnęła się łagodnie i mruknęła:

- Och wybacz. Uniosłam się. Czasem nie wiem już do kogo mówię. - Nie wiedziałam o co jej chodzi ale zachichotałam przyjaźnie, tylko dlatego, że nie chciałam przypadkiem wprawić jej w zakłopotanie.

Wszystko było dobrze, dopóki nie usłyszałyśmy strasznego chałasu, który był głosami dwóch wielkich kruków. Zwierzęta walczyły ze sobą o potężny kawał mięsa. Odskoczyłyśmy przestraszone a Dahlia zakryła pysk łapami. Kruki zobaczyły nas. Oba spojrzały w naszą stronę.

- Kim jesteście? - zapytał jeden z nich. Zaniemówiłam, więc Dahlia wyręczyła mnie. Odpowiedziała:

- Po prostu szukamy watahy do jakiej możemy dołączyć.

- Tu żadnej nie znajdziecie - kruczoczarny ptak zakrakał surowo. - To nasza ziemia! Jeśli szukacie wilków idźcie dalej!

 

- Może wiecie gdzie znajdziemy jakąś watahę? - zapytałam. Postanowiłam skorzystać z szansy na dowiedzenie się przydatnej rzeczy od majestatycznych zwierząt.

- Nie wiemy i nie chcemy wiedzieć, kra! - Kruk wzbił się w powietrze i z okropnym trzepotem zaczął lecieć prosto na nas. Z Dahlią popatrzyłyśmy po sobie i zaczęłyśmy biec w przeciwnych kierunkach. Obejrzałam się za siebie, a ostry musnął mój grzbiet. Krzyknęłam ze strachu. Biegłam aż czarny ptak nie zrezygnował z pogoni. Wtedy zorientowałam się że Dahli nie mam ze mną. Usiadłam na ogonie i westchnęłam ciężko.

 

Czekałam do wieczora aż wadera po mnie wróci, ale nie doczekałam się jej już więcej. Musiałam z powrotem pójść dalej nawet jeśli znowu zostałam sama. Miałam za sobą długą drogę gdy nagle zobaczyłam obcego wilka. Od razu nabrałam wątpliwości jak zacząć rozmowę. Cały czas pamiętałam jak było z Dahlią.

 

- Um... Dzień dobry? - mruknęłam cichutko.

Zobaczyłam waderę o kolorowym futrze które mierzwił wiatr. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się przyjaźnie.


C.D.N.

>Nora?<