· 

Wszystkiego najlepszego, Alice!

Velgarth wstał o świcie. Zauważył, że w ostatnim czasie nie potrzebował tak dużej ilości snu, jak kiedyś. Męczyły go koszmary i złe wizje. Wolał w nich nie uczestniczyć. Wierzył w swoje proroctwo, które w przeszłości zostało mu przedstawione przez pewną wiedźmę. 

 

 

Otrzepał się, szukając wzrokiem zawiniątka, czegoś, co przypominało torbę. Odgonił mroczne myśli,  skupiając się na dniu dzisiejszym, który już od wschodu słońca opiewał wyjątkowością. Wystawił łeb zza skał, spojrzawszy na śpiącą w kącie szarą kulkę. Jego współlokatorka i serdeczna przyjaciółka Alice miała urodziny! Rzadko zdobywał się na sentymenty, ale odkąd wszedł w związek z Alessą, zmieniał się. Zaczynał dostrzegać dobro, doceniać czyjąś troskę, uznawać wartość w cudzych emocjach i uczuciach. W dawnych czasach “bawił się” w przyjaźnie. W obecnych zaś - był ostrożny. Jednak szarofutra wilczyca imieniem Alice zdecydowanie zasługiwała na wszystko, co szlachetne, gdyż sama taka była. Uśmiechnął się pod nosem, łapiąc zębami pakunek. Cicho i niezauważenie wyszedł z Jaskini Lazurowych Kryształów, kierując się w stronę Puszczy Życzeń. To właśnie tam miał spotkać się z resztą watahy. 

 

 

Minął mroźny poranek. Velgarth miał wrażenie, że zima w Dolinie Burz była jeszcze ładniejsza niż lato. Lubił widok odbijającego promienie słońca śniegu. Od zabaw wszelakich stronił, ale spacery wzdłuż linii zamarzniętych jezior sprawiały, że uspokajał się wewnętrznie, kontemplował i rozmyślał, dając sobie wytchnienie. A i jego skrzydlaty towarzysz, czarny kruk, wyróżniał się na tle błyszczącej bieli, tworząc idealny kontrast. 

 

 

Powiadali, że gęsty las skrywał wiele tajemnic, a drzewo, które znajdowało się w głębi puszczy spełniało życzenia istot o czystych duszach. Velgarth nie mógł wybrać lepszego miejsca - czyż dusza Alice taka nie była? Wilk wierzył, że była. Alice mogła zażyczyć sobie, czego tylko chciała. A może rocznica narodzin miała dodatkową, potęgującą magię drzewa moc? 

 

 

Było przed południem, kiedy Wilki Burzy usiadły w ciasnym kręgu w niewielkiej, otaczającej drzewo przestrzeni. 

 

 

-Świetny pomysł, Velgarthcie! - Jako pierwsza odezwała się Etria. - Nasza droga Alice na pewno się ucieszy, ach. 

 

 

Wataha była zgodna. Wszyscy zorganizowali się sprawnie i szybko, nie zdradzając jubilatce tajemnicy, którą było urodzinowe przyjęcie-niespodzianka. Ambasadorka Przyjaźni miała nie spodziewać się niczego. Połowę dnia spędziła z Vesną. Właściwie, zaczęły od obowiązków. Alice była smutna i trochę przygnębiona. Nie spotkała żadnego pobratymca, nawet Ketos nie pojawił się na horyzoncie. Poczuła się opuszczona i samotna, pomimo towarzystwa Vesny, która w tym dniu była rzeczowa i zamknięta dla Alice. Pod przykrywką, rzecz jasna, ale szarofutra wilczyca nawet nie dopytywała. 

 

 

Vesna miała za zadanie odciągać Alice od tematu jej urodzin. Miała sprawić, że Alice zapomni. 

 

 

Równolegle trwały gorączkowe przygotowania. Velgarth z Alessą koordynowali wykonywane przez wilki zadania, a gdy mogli - sami pomagali. Alessa, polegając na swoim dobrym guście i zmyśle doskonałej estetyki, dekorowała drzewa, skały i wszystko to, na czym dało się cokolwiek zawiesić, w całość wkładając sporo serca. Zjawił się i Ketos, który chętnie i radośnie dołączył do całej eskapady. 

 

 

Nora wynalazła dziwne przedmioty, które wymagały użycia własnych płuc. Wpompowane w nie powietrze sprawiło, że kolorowe balony rosły i odpowiednio zabezpieczone, swobodnie zawisnęły w eterze. Magia. Araceli wychynęła zza gęsto rosnących krzewów, uśmiechnąwszy się do Nory. 

 

 

-To ty! - Krzyknęła Nora, odpowiadając waderze śmiechem. - Twoja umiejętność manipulacji przedmiotami. - Wilczyca wyszczerzyła ząbki. 

 

 

Shira zajęła się kompozycjami kwiatowymi. Tworzyła naprawdę spektakularne bukiety. 

 

 

Lavinia raczyła wszystkich dobrą energią i uśmiechem. Pomagała wszędzie tam, gdzie pomoc była niezbędna. 

 

 

Nasari, jako znawczyni kryształów, przygotowała kilkanaście drogocennych kruszców, z których zrobiła pięknie wyglądającą biżuterię dla Alice. Ketos miał w tym swój udział. Podpowiedział wilczycy, co Alice lubiła najbardziej i co by do niej pasowało. To zdecydowanie wspólna robota. I jakże efektowna.  

 

 

Olie dbała o wiatr. Pilnowała, by zbyt silne podmuchy nie zburzyły dekoracji, niszcząc pracę, wysiłek i starania wilków. Tego zdecydowanie nikt by nie chciał. 

 

 

Spóźniona Suna zaproponowała pomoc przy roślinach. Z bluszczu utworzyła ciekawe obrazy i kształty. 

 

 

Arelion, jako, że lubił zakradać się do ludzkich wiosek i słuchać ich biesiadnej muzyki, zdobył kilka instrumentów, które wilki z odpowiednią magią wprawiły w ruch, wydobywając z nich melodyjną muzykę. Przyjemne dźwięki zalały okolicę. A Alessa przymknęła oko na wyczyn Areliona. 

 

 

Mitchell pod postacią orła patrolował teren, patrząc z powietrza, gdzie znajdowała się Alice z Vesną. O ich lokalizacji i danych czynnościach informował Velgartha, który spokojnie stwierdzał, że jeszcze zostało im troszkę czasu na dalsze przygotowania. 

 

 

Lubiący słuchać śpiewu ptaków Tarou - nie wiedzieć jak - przekonał stado tych najbardziej śpiewnych i najgłośniejszych, aby na pojawienie się Alice zaświergotały melodię urodzinowego “sto lat”. Przyśpiewka uniwersalna, raczej znana we wszystkich językach magicznego świata. 

 

 

Victor, nielubiący zimy basior, dzięki łuskom na grzbiecie wytworzył ogień w przeróżnej formie. Pojawiły się kule, serpentyny, serca, a nawet zwykłe ognisko, przy którym można było się ogrzać i odpocząć. 

 

 

Merlin wraz z Midnightem oraz pozostałą resztą watahy pakowali wcześniej przygotowane i przyniesione przez wilki prezenty.

 

 

Wszyscy wykazali się ogromną aktywnością i wielkimi chęciami. Oraz miłością do Alice, bo przecież bez niej całość nie wyglądałaby tak dobrze, jak w tamtym dniu. 

 

 

-Będzie zachwycona. - Powiedział Velgarth, kiedy wszyscy skończyli. 

 

 

Ketos, jako partner jubilatki, wyszedł przed szereg, żeby ją powitać. Vesna przyprowadziła Alice do Puszczy  Życzeń. Kiedy się zjawiły, rozległo się głośne i donośne WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, ALICE! 

 

 

Szarofutra wadera zastała ten obrazek, który wszyscy stworzyli wspólnymi siłami. Przyjaciele uśmiechali się do niej, śmiali wesoło i raczyli ciepłymi spojrzeniami. Po chwili doszło do serdecznych uścisków, życzeń, przepychanek i jeszcze większej radości. 

 

 

-Cieszymy się, Alice, że cię mamy. - Szczerze wygłosiła swe słowa Etria. 

 

 

Wilki zgodnie zawtórowały. 

 

 

-Niech spełniają się marzenia, droga Alice. - Bursztynowe oczy Velgartha błysnęły. Spojrzał na Drzewo Życzeń, a za jego wzrokiem powędrowało spojrzenie Alice. Obydwoje uśmiechnęli się w tym samym momencie. 

 

 

Alice nabrała powietrza do płuc, westchnąwszy spokojnie, z uśmiechem, który nie schodził z jej pyszczka. 

 

 

-Dzięki, druhu. - Odpowiedziała, wzruszywszy się. 

 

Autor nieznany. Źródło - Pinterest. 

 

KONIEC.