· 

Opowieść o żelaznej zasadzie [Część 1/2]

Słyszałam jak krople wody rozbijają się u wejścia jaskini. Na dworze, żywioł naszej watahy panował w najlepsze, a jesienny deszcz wytwarzał coraz to większe kałuże. Z tego względu, tego dnia postanowiłam poprowadzić swe lekcje w Jaskini Leśnego Strumienia, której użyczyła nam Etria. Medyczka zamieszkiwała ją całkiem sama, co skutkowało wszechobecną ciszą i spokojem. Szarofutra, zielonooka wilczyca zawsze była wyjątkowo nieśmiała, a przy tym delikatna i opiekuńcza. Jej natura nie pozwoliła jej przejść obok mojej prośby obojętnie, gdy poprosiłam ją by użyczyła nam swojego cichego zakątka, przynajmniej na te parę godzin. Wilczyca zgodziła się od razu, dając mi wielokrotnie do zrozumienia, że to dla niej sama przyjemność. Byłam jej niezwykle wdzięczna. Dzięki niej, mogłam przeprowadzić lekcje, w całkowitej ciszy i spokoju, a przede wszystkim w suchym i ciepłym miejscu.

 

Etria na spokojnie, zajęła się czytaniem jednej z ksiąg, zaszywając się w swoim kącie. Wilczyca wygodnie się ułożyła, przypominając kształtem szarą, puchatą kulkę. Widziałam kiedyś, że w podobny sposób czasem układą się niektóre koty. Legowisko wadery składało się przede wszystkim z grubej zwierzęcej skóry na której futro, długie i puszyste, miało jasnobrązowy, niemal beżowy odcień. Wokół Etrii, poza tą którą już czytała znajdowało się całe mnóstwo stosów przeróżnych książek, które zielonooka pochłaniała bez wytchnienia.

 

W jaskini uzdrowicielki było wyjątkowo ciepło i przytulnie, a przeróżne zapachy ziół było czuć nawet tutaj. Etria prawdopodobnie każdego dnia, nieświadomie przynosiła tę woń ze sobą do swojego mieszkania.

 

Nawet nie zauważyłam, gdy moja przyjaciółka wstała z miejsca i ukradkiem udała się do oddalonej od nas części jaskini. Z zaskoczeniem uniosłam głowę, otwierając lekko pyszczek, gdy wyczułam obecność wilczycy tuż obok siebie. Szarofutra z czułością położyła obok nas trzy gorące napary, pachnące przyjemnie ziołami i owocami.

 

-Proszę -rzekła cicho, uśmiechając się -Nie ma to jak ciepły napój, w taki deszczowy, jesienny wieczór, jak ten dzisiaj.

-Jestem już zmęczooona tą nauką! -wyjęczała Leilani, unosząc łeb ku górze, na co wszyscy pozostali spojrzeli na nią. Uśmiechnęłam się ciepło, mrużąc oczy.

-Macie szczęście, gdyż właśnie przerobiłyśmy wszystko co chciałam dzisiaj z wami omówić -zaśmiałam się rozczulona -Prosiłabym jeszcze, byście przeczytały ten tekst wieczorem w swoich jaskiniach, a następnie odpowiedziały na pytania, które spisałam wam po drugiej stronie pergaminu -wskazałam na wspomniane przeze mnie zadania.

-Dobrze Alice -waderki westchnęły niemal jednocześnie, a Etria usiadła po cichu obok mnie.

-Dziewczynki, zadania domowe są bardzo potrzebne, abyście lepiej utrwaliły to, czego nauczyłyście się podczas lekcji... -rzekła cicho zielonooka, z wyraźnie rozczuloną miną.

-Etria ma rację -przytaknęłam jej z uśmiechem -Obiecuję, że jutrzejsze lekcje będą dla was znacznie ciekawsze, jeśli tylko dopisze nam pogoda -zamyśliłam się. Tak naprawdę to właśnie dzisiaj miałam w planach, wraz z moimi uczennicami skupić się na zdolnościach praktycznych, niezbędnych do profesji którymi były zainteresowane.

 

Zawsze na pierwszym miejscu stawiałam indywidualne podejście do każdego ucznia, a jako że waderki były coraz starsze, uznałam że to najwyższy czas byśmy bardziej na poważnie porozmawiały o ich wymarzonych profesjach. Miałam w planach bliżej przedstawić im jak wyglądają codzienne dni w każdej z nich, a później poćwiczyć z nimi to czym tak naprawdę się fascynują. Nistety, burza oraz deszcz skutecznie pokrzyżowały mi plany i skończyłyśmy z nosem w książkach. Oczywiście w żadnym razie nie uznawałam tego czasu za zmarnowany. Tego typu lekcje były nie mniej ważne, jednak moje podopieczne z ich energią ewidentnie były znacznie bardziej oporne pochłanianiu wiedzy, niż w momencie gdybyśmy studiowały owe księgi na zewnątrz.

 

-Alice chciała pokazać nam jak pracują wilki w profesjach! -krzyknęła podekscytowana Leilani.

-Och, to bardzo ciekawe -uśmiechnęła się do niej Etria.

-Ja bym chciała zostać wojownikiem! Nie mogę się doczekać -rozemocjonowała się nagle Carmen.

-Zaraz, zaraz! A wy skąd o tym wiecie, co planowałam? -spytałam, przerywając jasnej wilczycy. Szczenięta popatrzyły po sobie zakłopotane. Na co ja ze wszystko rozumiejącym uśmiechem uniosłam jedną brew.

 

-Słyszałyśmy jak rozmawiasz z Nasari... -kolorowooka waderka zrobiła łapką kilka kółek.

-Pamiętajcie, że to bardzo niegrzeczne podsłuchiwać czyjeś rozmowy -upomniałam je łagodnie.

-A Merlin mówi, że umiejętności szpiegowskie bardzo przydają się na wojnie -odrzekła półroczna wilczyca.

-Ale to nie jest wojna, tylko wataha -wyjaśniłam -Musicie szanować członków swojej rodziny i ich prywatność. Musimy również ufać sobie wzajemnie.

-Też tak uważam  -poparła mnie Etria.

-W każdym razie nie mogę się doczekać aż w końcu zostanę strażnikiem! O! Albo zwiadowcą! Sama nie wiem -Leila merdała ogonkiem.

-Będziemy ciężko pracować i szybko awansować! -dodała Carmen -Tak jak wy!

-Jak to jest wykonywać misje na awans? Czy są one niebezpieczne? -spytała śnieżnobiała waderka, rozszerzając z fascynacji swoje wielkie oczęta.

-Właśnie! Alice nigdy nam nie opowiadała jak została przewodniczącą -chuda wilczyca zrobiła zaskoczoną minę -A to prawie najwyższa ranga w profesji łowców!

-Tak! Opowiedz nam o swojej misji awansowej! Denerwowałaś się? -dopytywała Leila.

-Również chętnie posłucham -stwierdziła cicho Etria, wpatrując się we mnie z łagodnym uśmiechem.

-Cóż... To było parę lat temu -zamyśliłam się -Ale pamiętam całkiem sporo! Był to słoneczny dzień w samym środku lata...

 

C.D.N.