Pierwsze promienie słońca obudziły białą samicę, która dopiero parę godzin temu znalazła dach nad głową po długiej wędrówce. W powietrzu unosił się zapach deszczu, zmoczonych kamieni oraz trawy. Do tego delikatna woń krwi, brudnego, zmoczonego futra... To nie była ciekawa noc. Kira otworzyła leniwie oczy i leżąc bezsilnie obejrzała się jedynie po pomieszczeniu oraz niebie. Oddychała ciężko, a jej skrzydła drętwiały z bólu. Piękna, biała sierść przybrała teraz szkarłatną barwę. Jej widok zapewne budził politowanie... Ale ona nie chciała litości.
- Amatorzy. - Warknęła wspominając kilka godzin wstecz. Zamknęła oczy.
Pierwszy raz w życiu poczuła się tak niedoceniona. Przecież każdy ma prawo się potknąć, prawda? Jej humor zmieniał się z chwili na chwilę, ból przeszywał cały grzbiet, łącznie z tym, co zostało z jej skrzydeł. Owszem, była silna. Do tej pory żyła w przekonaniu, że jest również silna psychicznie, jednak jej dotychczasowa pewność w tej kwestii została naruszona. Ale co teraz?
Wadera cały czas czuła czyjąś obecność, jednak nie miała sił aby podnieść się i przebadać teren. W jej brzuchu od kilku dni było pusto, w pysku zaczynało robić się sucho, opadła ze wszystkich sił, natomiast w głowie pojawiało się pytanie "Czy to już koniec?"
Definitywnie wolałaby w tym momencie poddać się i umrzeć, ale nie było jej to dane. Czuła, że trzyma ją tutaj pewna siła, której nie może się przeciwstawić. Niestety ran było zbyt wiele, aby je uleczyć. Wcześniej zrobiła dla siebie wszystko co mogła. Teraz straciła chęci oraz siły do pomocy samej sobie, w tej chwili trzymała ją tylko nadzieja na to, że coś lub ktoś przyjdzie ukrócić jej cierpienia. Ah, kto wie? Może posłuży komuś za pożywienie? A może ktoś zlituje się i zdecyduje się jej pomóc... Los był jej obojętny, chciała tylko spokoju.
Promienie słońca zostały nagle przysłonięte cieniem. Zaciekawiona wytężyła słuch, jednak nie otwierała oczu.
<Ktoś?>