Dzień był upalny i duszny. Niebo całe granatowe, pokryte ciemnymi chmurami. Powoli też zaczęły ukazywać się pierwsze pioruny. Co można robić w taką pogodę? No na przykład latać...
Może ktoś być zdziwiony, ale właśnie tym tego dnia zajmowała się Nasari. Miała ona takie dni, w których czuła, że musi wbić się w powietrze. Skrzydlate wilki mogą rozumieć, o co chodzi. Latanie często daje poczucie wolności i swobody, bez czego czarnofutra czasem nie potrafiła wytrzymać. I tak latała sobie myśląc, o wszystkim i o niczym. Czyli w sumie jak to ona. Widząc jednak coraz więcej błyskawic w jej okolicy, zaczęła się niepokoić.
- Może jednak powinnam zrezygnować?- pomyślała dość niechętnie.
Nagle tuż koło jej nosa powietrze przecięła wiązka energii pod postacią pioruna. Dla Nasari był to zdecydowanie najlepszy sygnał od bogów, że pora wrócić na ziemię. Zniżyła lot, lecz zrobiła to zbyt gwałtownie. Nie udało jej się odpowiednio wyhamować, czego skutkiem było wpadnięcie w gęsty las. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, gdy przyszykowana już na bolesne lądowanie z mocno zaciśniętymi powiekami zorientowała się, że zwisa w powietrzu. Otworzyła oczy, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Okazało się, że wpadając w las zaplątała się w liany, które z nich zwisały. Rozejrzała się i prędko stwierdziła, że najprawdopodobniej znajduje się w smoczej przełęczy. Zaczęła się wiercić i szarpać, byle tylko się wydostać. Spróbowała przegryźć i przeciąć liany, lecz na próżno. Nie była w stanie ich dosięgnąć. Nawet jej skrzydła były związane.
- Zapowiada się cudowny dzień- pomyślała dość sarkastycznie.
Szarpała się i rzucała, dopóki się nie zmęczyła. Nie trzeba chyba dodawać, jak bardzo czuła się upokorzona. Nagle kątem oka dostrzegła coś jasnego stojącego niedaleko. Odwróciła więc głowę i ujrzała jasnofutrego wilka o złocistych oczach. Na początku się trochę przestraszyła, lecz dostrzegła, że owy nieznajomy jest nawet bardziej przerażony niż ona. Nie widziała go nigdy wcześniej w watasze, dlatego zaczęła spekulować, że albo dopiero co do nich dołączył, albo przypadkiem dostał się na te tereny. Uważnie patrzyła w jego oczy próbując wyczytać z nich jakiekolwiek zamiary. Wypracowała sobie ostatnio taki zwyczaj, lecz tym razem nie poskutkował on niczym pożytecznym. Udało jej się dostrzec jedynie strach.
- Mam się odezwać?- myślała niepewnie Nasari- Sama sobie raczej nie poradzę...
Wzięła więc głęboki wdech i lekko nieśmiałym głosem spytała:
- Przepraszam, czy mógłbyś mi pomóc?
C.D.N.
<Priam?>