Jak wiadomo każdy w profesji zaczyna od najniższej rangi. Nie ważne czy jest się dzieckiem alfy, bety czy omegi. Od czegoś trzeba zacząć. Tak też oczywiście było w przypadku Nasari, lecz jej pierwsza ważniejsza misja była dość... nieudana.
Najpierw warto zaznaczyć fakt, że swoją "karierę" zaczęła w zupełnie innej watasze. Nazwa tutaj nie ma znaczenia. Generalnie rodzina Nasari, czyli ona, Larota i Connor, byli jednymi z naprawdę niewielu wilków posiadających magiczne umiejętności. Jej brat, wilk ziemi, był wojownikiem. I to takim pierwsza klasa. Było pewne, że w tej profesji zajdzie daleko. Larota, wilczyca kosmosu i wiatru, była najwyższej rangi szamanką, bardzo cenioną i nawet lubianą.
Nasari jednak miała wtedy problem z wyborem swojej życiowej drogi. Chociaż nie... raczej większym problemem było przekonanie do niej jej brata. Z jednej strony bardzo uśmiechała się jej opcja bycia zwiadowcą. Po prostu czuła, że to może być to. Z drugiej jednak Connor namawiał ją cały czas, by została łowcą. I tak jakby miał nawet powód. Martwił się że jego siostra, niezwykle słaba i o wątłej aparycji, może już ze zwiadów nie wrócić. Był to taki okres w życiu, w którym relacje rodzeństwa nieco się pogorszyły. Connor cały czas mówił o zagrożeniach związanych z byciem zwiadowcą, a Nasari odbijała piłeczkę i mówiła o zagrożeniach związanych z profesją łowcy. Sama Larota nie chciała ingerować w decyzje swojej córki. Zawsze jednak powtarzała:
- Nasari, pamiętaj. Nikt nie może cię do niczego zmusić. To twoje życie i tylko ty, NIKT inny, masz wpływ na to kim zostaniesz.
Tak czy siak, dzień w którym Nasari odegrała pierwszy raz ważną rolę zapamięta do końca swojego życia. Siedziała spokojnie pod drzewem z książką i zakuwała wszelakie definicje. Nic szczególnego i tym bardziej nowego. Nagle jednak obok niej pojawił się Connor i powiedział:
- Nasari, chodź. Alfa chce się z nami widzieć.
Czarnofutra gwałtownie oderwała wzrok od książki i wbiła go w swojego brata. Na jego pysku dostrzegła ogromną powagę. Ogromną do tego stopnia, że zamiast cokolwiek odpowiedzieć, wstała i zaczęła razem z nim kierować się do miejsca spotkania. Nasari była zestresowana. Czy coś przeskrobała? Dlaczego nagle przywódca chce się z nią widzieć? W jej głowie pojawiały się nowe pytania i coraz to dziwniejsze teorie.
- Jesteś pewna, że chcesz być zwiadowcą?- palnął nagle Connor.
To pytanie było kompletnie niespodziewane. Dodatkowo tylko rozdrażniło Nasari.
- Jeżeli znowu chcesz mi prawić morały i kazania o mojej profesji to już lepiej idźmy w ciszy- powiedziała Nasari próbując zakończyć ten temat.
- Nasari, zrozum. Ja po prostu się o ciebie martwię! Wiem jakie masz chęci i zapał do chodzenia na zwiady. Ale co jeśli trafisz na wrogą watahę? Zwykłego zwiadowcę zabijają na miejscu, a co dopiero, gdy...
- O nie! Nie będziesz mnie więcej zniechęcał do robienia tego, w czym mogę być dobra. Po prostu już bądź cicho!- powiedziała zirytowana, podnosząc głos.
Connor nie był zadowolony, lecz znajdowali się tuż przed jaskinią więc nie chciał się już kłócić. Gdy weszli do jaskini zobaczyli zebrane jedne z ważniejszych osób w watasze. Był przywódca watahy, Beta, gamma, delta, przywódca wojowników i przywódca zwiadowców. Wszyscy wyglądali jakby właśnie zakończyła się jakaś ostra dyskusja. Usiedli w kręgu razem z innymi wilkami. Nasari nie czuła się dobrze, gdy kątem oka widziała te wszystkie spojrzenia.
- Nie wydaję mi się, aby to był dobry pomysł- powiedział cicho jeden z wilków do przywódcy.
- Milczeć!- nakazał- więc to ty jesteś Nasari, tak?
Różowooka pokiwała głową na potwierdzenie.
- Słyszałem także że masz moce. Czy mogłabyś nam powiedzieć jakie są twoje umiejętności?
Connor wyczuł od razu o co chodzi w całym tym spotkaniu i nieco podłamany powiedział:
- Ale ona ich jeszcze w pełni nie opanowała.
- Connorze rozumiem, że martwisz się o swoją siostrzyczkę, ale ona chyba sama umie mówić- odparł spoglądając wymownie na basiora i zwrócił się do jego siostry- ponawiam zatem pytanie, co dokładnie potrafisz?
Nasari zestresowała się jeszcze bardziej i z wahaniem zaczęła opowiadać:
- No... póki co najbardziej przejawiają się u mnie moce związane z żywiołem cienia, czyli głównie manipulacja cieniem oraz wtapianie się w niego...
Alfie zaświeciły się oczy.
- O! Wtapianie w cień! Na czym to polega?- spytał nieco bardziej ożywiony.
- Mogę stać się czyimś cieniem, dowolnie zmieniać jego kształty ale nie mogę podnosić żadnych przedmiotów.
- Długo możesz tak wytrzymać?- spytała gamma.
- Stosunkowo długo. Ta moc nie jest jakoś bardzo wyczerpująca, tylko trudna do opanowania.
- No i idealnie!- zawołał przywódca- czyli nasz problem rozwiązany!
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, a Nasari palnęła:
- Że jak?
- Ah wy idioci. Dalej nic nie rozumiecie? Mamy tutaj waderę która może przekraść się do obozu wroga, a wy udajecie że nie ma tematu?
- Jakiego wroga?- spytał zaniepokojony Connor.
- To jeszcze nie są nasi wrogowie. Nie wiemy jakie mają zamiary- odezwał się przywódca wojowników, po czym zaczął tłumaczyć rodzeństwu sytuacje- Niedaleko naszych ziem pojawiła się obca wataha. Zajęli oni jednak płaskie pola na których żaden zwykły wilk się nie ukryje. Umiejętności Nasari są imponujące, lecz wydaję mi się, że to lekkomyślny i niebezpieczny pomysł- i tu zwrócił się do Nasari- nie zrozum mnie źle młoda damo. Twoje moce są naprawdę przydatne, lecz jeśli nie zostały odpowiednio opanowane nie powinnaś brać udziału w tak ważnej misji. Tym bardziej, że dopiero co osiągnęłaś 1 rok życia, więc twoje umiejętności kamuflażu i skradania się są naprawdę kruche.
Wszyscy powoli zaczęli się z nim zgadzać, nawet sama Nasari, która była przerażona na samą myśl o tym, że ma śledzić obcą watahę. Jasne, takie są poniekąd role zwiadowcy, ale żeby tak od razu? Ale alfa był nieugięty. Nie interesował go kompletnie fakt, iż czarnofutra nie opanowała jeszcze w pełni swoich żywiołów.
- Coś czuję że niedługo nastąpi koniec jego rządów- szepnęła do swojego brata.
Kiedyś ponoć był świetnym przywódcą, ale potem coś się zmieniło. Zaczął podejmować głupie decyzje i została mu przypięta łatka infantylnego szczeniaka. Ale jak powiedział, tak ma być. Resztę wieczoru nasza różowooka spędziła słuchając rad innych doświadczonych zwiadowców, podczas gdy jej brat próbował bezskutecznie negocjować z przywódcą. Decyzja zapadła. Nasari rusza na zwiady.
Wszyscy zebrali się z rana na granicy watahy. Oczywiście Nasari także, lecz stwierdzenie, że jest już gotowa do wymarszu było by błędem. Pół nocy z nerwów nie spała i na domiar złego Connor dalej chciał z niej zrobić łowcę. Strasznie ją to denerwowało.
- Może jeśli uda mi się wypełnić tę misję Connor przestanie już tak bardzo na mnie naciskać. No i przy okazji będę mogła udowodnić, że jestem przydatna- pomyślała, czekając aż alfa wyda rozkaz aby mogła ruszyć.
Brat czarnofutrej co chwilę kiwał łbem ze zrezygnowania. Chciał ją jakoś wesprzeć, pocieszyć i dodać otuchy ale nie wiedział jak. Powiedzieć że jego siostra została rzucona na głęboką wodę nawet w połowie nie oddaje tego jak trudne było to zadanie.
W końcu jednak przywódca wskazał jej drogę i ruszyła. Biegnąc rozłożyła skrzydła i wyskoczyła do góry. Latała jednak nisko nad ziemią, żeby nikt jej nie zobaczył. Las przez który musiała przelecieć nie był gęsty, więc lot nie sprawił jej problemów. Nie myślała wtedy wogóle jak będzie to wszystko wyglądać. Po prostu leciała przed siebie. Wylądowała na końcu lasu, przy otwartym polu. Nie było tam niczego, nawet wysokiej trawy, nawet najmniejszego głazu.
Niestety miała problem z wtopieniem się w cień jednego z drzew. W koncu jednak udało jej się i wybiegła na otwartą przestrzeń. Pierwszego wilka spotkała jakieś 5 minut później. Zwykły biały wilk w szare łaty. Nasari wbiegła w jego cień i razem z nim przemieszczała sie po okolicy. Ciężko jej było wyczytać jaką funkcję pełnił w watasze. A może to tylko zwykły podróżnik? Nic nie wskazywało na to żeby był zwiadowcą, czy łowcą. W sumie to może nawet lepiej, bo gdy Nasari widziała próby wystraszenia innego wilka aż złapała się za głowę. Ale przynajmniej zaprowadził ją do reszty członków watahy.
Była ona całkiem spora. Liczyła mniej więcej 25 wilków. Nie mieszkali oni w jaskiniach wyrzeźbionych w skałach, a w wykopanych przez siebie dołach. Klimat był średni. W ten dzień było dość duszno, i było pewne, że będzie burza. Nasari zaczęła przeszukiwać z cienia jednego wilka do drugiego, próbując wypatrzyć przywódcę. W końcu zauważyła jak inne wilki kłaniają się pewnemu siwemu basiorowi o wściekle zielonych oczach. Nie wiedziała kim jest ale jedno było pewne- musi należeć do wilków z wyższych sfer. Wyskoczyła więc w jego cień i przemieszczała się razem z nim z nadzieją, że ten albo jest przywódcą, albo chociaż ją do niego zaprowadzi. Ale jak na złość wilk praktycznie z nikim nie rozmawiał.
- To będzie długi dzień- pomyślała.
Przypuszczała, że już w pierwszej godzinie dowie się czegoś odnośnie nowych przybyszy lub że chociaż zrobi się trochę niebezpiecznie. Niestety nie tym razem. Siwy basior wszedł do jednej z nor i tam pogrążył się we śnie. Nasari była zirytowana. Naprawdę tak trudno znaleźć alfe? Postanowiła wyjrzeć ostrożnie z dziury i spróbować podążać za innym wilkiem. Okazja natrafiła się szybko i już po chwili szła w cieniu tym razem wadery. Szły naprawdę długo, a łapy Nasari powoli miały już dość.
- Są dwie opcje. Albo jest zwiadowcą, albo udała się na dłuższy spacer- stwierdziła w myślach, prosząc Bogów o cud.
Ten bowiem wydarzył się chwilę później. Przed wilczycą pojawił się wilk. Masywny, ciemnoszary wilk o niebieskich oczach. Gdy tylko nieznajoma samica go zobaczyła ukłoniła się i powiedziała nieco wystraszona:
- D-Dzień dobry alfo.
Ten tylko spojrzał na nią wymownie i ominął. Nasari postanowiła nie stracić takiej okazji i przeszła do śledzenia basiora. Czyli kilkugodzinny spacer jednak się opłacił. Przywódca zaczął kierować się w stronę "obozu". Gdy tam dotarł wszedł do jednego z dołów, gdzie spał znany Nasari siwy basior.
- Ester! Cholera jasna, wstawaj!- krzyknął zdenerwowany przywódca.
Wilk otworzył oczy, podniósł się i spytał zdezorientowany:
- Co się stało?
- Jak, co się stało!? Czemu mi nie powiedziałeś, że niedaleko nas mieści się inna wataha!?
- Ashton, przyjacielu. Spokojnie. Jest niewielka. Wysłałem tam paru zwiadowców. Organizacje mają na tak niskim poziomie, że jakbyś to zobaczył to zdechłbyś ze śmiechu.
Przywódca nieco się uspokoił. Nakazał Esterowi wyjść razem z nim na zewnątrz. Ten oczywiście to uczynił. Wówczas niedaleko stopniowo zaczęło przybywać wilków. Nasari nieco to zdenerwowało, gdyż cały czas miała wrażenie, że ktoś na nią patrzy. Nagle poczuła, że coś zaczyna się z nią dziać. Czuła, że opada z sił i strasznie rozbolała ją głowa. Nie wróżyło to nic dobrego.
- Ej! Kto to jest!?- ktoś nagle krzyknął.
Nasari wiedziała już, że jej magiczna umiejętność przestała działać i nawet się nie odwracając, zaczęła uciekać. Słysząc za sobą bieg i szczekanie innych wilków próbowała przyspieszyć ale była zbyt zmęczona tak długotrwałym używaniem magii. Przypomniała sobie jednak, że ma przewagę w postaci skrzydeł. I faktycznie. Po kilku minutach lotu słuch po obcych wilkach zaginął. Okazało się jednak, że intensywne używanie mocy przez kilka godzin zrobiło swoje. Nasari nie była w stanie poprawnie lecieć mimo braku mocnego wiatru czy innych problemów pogodowych. Kręciło jej się w głowie i leciała trochę na ślepo.
- Nasari!- usłyszała znajomy jej głos.
Gwałtownie zniżyła lot, lecz nie przewidziała jak będzie z lądowaniem. Tak się więc złożyło, że wleciała prosto w swojego brata. Przeturlali się kilka razy i przywalili w drzewo. Migiem podbiegła do nich spora chmara wilków i zaczęli zadawać różowookiej pytania. Ta odpowiedziała im coś, lecz natychmiast zapomniała co ponieważ zemdlała.
Obudziła się kilka godzin później w jaskini medyka. Koło niej siedzieli Connor i Larota.
- Co się stało- spytała Nasari słabym głosem.
- Za długo używałaś magii- wytłumaczyła Larota- jeśli dalej będziesz tak robić to kiedyś się wyniszczysz!
- Spokojnie, już nigdy więcej takich akcji- odparła Nasari z lekkim uśmiechem- co tam się dzieje?- spytała słysząc hałas na zewnątrz.
Connor z wahaniem powiedział:
- Możesz tego nie pamiętać ale udało Ci się opowiedzieć o tym co się stało. Miałaś rację mówiąc, że niedługo nastąpi koniec rządów obecnego przywódcy. W tym momencie są w trakcie procesu wygnania.
- Myślałam, że to ja zostanę wygnana- zdziwiła się nieco Nasari.
- Ty niczemu nie zawiniłaś. Misja nie powiodła się, fakt. Pomysł był głupi. Ale większym głupcem jest ten kto na niego wpadł i, co ważniejsze, kazał go wykonać- wypowiedziała się Larota.
Nastała długa chwila ciszy. Nasari spojrzała na wejście do jaskini i dostrzegła ciemne chmury zbierające się na niebie. Czyli faktycznie będzie burza.
- Więc co teraz?- spytała dalej wpatrując się w niebo na zewnątrz.
- Teraz pozostaje nam tylko bronić swojego domu- odparł krótko Connor.
Tak też zaczął się konflikt, który doprowadził do prawdopodobnego upadku watahy, w której wychowała się Nasari. Czemu prawdopodobnego? Ponieważ Nasari ostatni raz widziała Connora, gdy ten przyniósł jej Leile. Jedyne czego się dowiedziała to to, że wataha powoli upada, a jej brat nawet został ranny. Nie wie co się z nim dzieje i razem z Leilani ubolewają nad tą sytuacją, lecz nie tracą nadziei.
- Obiecał, że wróci- mruknęła do siebie patrząc w rozgwieżdżone niebo- obiecał...
Koniec