O ile początek dnia z samą Alfą Watahy Wilków Burzy był niesamowicie stresujący i przyprawiający o drgawki, tak w miarę upływu czasu stawał się po prostu coraz przyjemniejszy. Malowanie drzew było mało wymagające i proste, chociaż rzeczywiście ciut czasochłonne. W dodatku ciepło robiło się na serduszku, kiedy tylko się pomyślało, że można w ten sposób pomóc powoli powracającej do życia naturze, po tej ciężkiej zimie.
~
I w życiu Shira by sobie nie pomyślała, że będzie miała kiedyś okazję polować z tak ważnym w hierarchii wilkiem. A już na pewno nie przeszło jej przez myśl, że jeszcze ją pochwali! Wielka rzecz dla kogoś tak małego psychicznie jak biała waderka.
~
Dobrze, ale zajmijmy się już tą ciekawszą, obecną sytuacją, z którą przyszło się zmierzyć waderom. Biedne wapno i potłuczone miseczki! Młodszej zrobiło się naprawdę przykro, że tyle się go zmarnowało, a pięknych, starannie zdobionych misek ceramicznych już się nie uda nijak uratować. Prawie całe wiadro wapna poszło na marne… Chociaż, nie powinna się przejmować czymś tak błahym dla większości normalnych wilków, gdy zaraz obok ma się gryfie pisklę. Sama wątpiła w to, co powiedziała następnie, ale tak, powinny odstawić go do domu. Zwłaszcza że nawet Alessa poparła jej pomysł. Tylko… Jak?
Białoskrzydła w akcie bezsilności tylko kucnęła do malucha, uśmiechając się do niego słabo. Nie wyglądał na groźnego, ani nawet na rozsierdzonego czy niezadowolonego obecną sytuacją. Gdy tylko zobaczył pysk Shiry tak blisko, podskoczył radośnie, uderzając łbem o ścianę wiaderka, w którym ciągle siedział. Nie zwrócił jednak na to uwagi i zaraz z niego wypełzł, zmierzając prosto do Shiry. Ta, przerażona jego nagłym ruchem, odsunęła gwałtownie głowę, a jej sporych rozmiarów skrzydła samoistnie lekko rozłożyły się, jakby już gotowe w razie konieczności nagłej ucieczki. Gryfiątko, ku jeszcze większemu zdziwieniu waderki, jedynie rozpromieniało jeszcze bardziej, kiedy skierowało wzrok na jej skrzydła. Widocznie poczuł się jak ze swoim. Doskoczył do niej w paru susach i oparł się przednimi nogami o jej czarną łapę. Ojej, jaki on był brudny od tego wapna… Znieruchomiała. Na nieszczęście małemu nie wystarczyła tylko taka interakcja. Zamierzał teraz wdrapać się na grzbiet Shiry, łapiąc się sierści na jej nodze swoimi małymi szponkami. Wyjątkowo boleśnie jak na takiego młodego osobnika. Albo to Shira była taka wrażliwa na ból. Aż położyła się, aby malcowi było łatwiej na nią wleźć. Nie chciała się mu opierać. Ale ileż on ważył?
Zwróciła łeb do ciągle stojącej w miejscu Alessy, w niemej prośbie o pomoc. Ta uśmiechnęła się mimowolnie, obserwując, jak gryf łapie łowczynię za ucho. Ajć!
– Ciężki… – szepnęła.
Zauważyła, że na pysk Alfy wpełzło zastanowienie.
– Może skoro już na tobie siedzi, i w dodatku chyba mu wygodnie, to niech tak już zostanie? Najważniejsze, żeby go jakoś przetransportować. Myślisz, że dasz radę go unieść?
Dwukolorowe oczy Shiry nagle lekko rozszerzyły się, z obawy. Bała się okropnie, że sobie nie poradzi, ale jednak naprawdę nie chciała zawieść kremowofutrej w takiej wręcz banalnej sytuacji. Mimo wszystko kiwnęła ostrożnie łbem. Podniesienie się do pozycji stojącej z takim ciężarem okazało się zaskakująco trudne. Owszem, była mizerna i cherlawa, ale że aż tak? Wciąż, upór za nic nie zstępował z jej pyszczka, nie podda się tak łatwo i nie pokaże teraz swoich słabości. Rozwinęła jakby anielskie skrzydła, ukazując je w całej swojej krasie. Wiedziała, że na dłuższy dystans to się nie uda, że nie ma szans. Albo tylko chciała tak myśleć.
Gdy poderwała się do lotu, z początku prawie od razu znowu opadła na ziemię. Nie dość, że już jej skrzydła same w sobie były dla jej kręgosłupa ciężkie, to jeszcze musi teraz nieść na nim żywe, wiercące się stworzenie. Ale… Szło się przyzwyczaić. Oby tylko Alessa nie zauważyła na jej pysku tych jakże błahych "rozterek życiowych". Sam start był trudny, a co dopiero dalsza trasa! Istna katorga, Shira kilka razy wystraszyła się, że jej kręgosłup pęknie w pół. Nie śmiała się przyznać, że nie daje sobie rady, nawet jeśli widziała zaniepokojone spojrzenia pierwszej alfy.
A cóż to?
Mały gryf nagle zaskrzeczał entuzjastycznie i gwałtownie odbił się od grzbietu waderki, śmigając prędko w dół. Zaraz, skoro potrafi latać, to czemu Shira męczyła się z nim przez taki kawał drogi?! Przełknęła gulę w gardle i po wymianie porozumiewawczych, lekko przestraszonych spojrzeń z Alessą, obydwie ruszyły w szaleńczy pościg za pisklakiem.
Gryfiątko, zupełnie nie przejmując się ogonem, jaki za nim powstał, już lądował na ziemi. Zmierzał na ślepo do tego niesamowicie ciekawego obiektu, którego upatrzył aż z góry. Cóż było warte takiej gonitwy? A zajączek, ot co! Szczęśliwe pisklę dopadło do niczego nie spodziewającego się, wcale nie takiego chętnego na zabawę stworzonka. Bo przecież oczywiście, że gryf chciał się tylko bawić! A że zabawą mogło być tylko z jego strony, nikt już mu nie powiedział. Rozentuzjazmowany, zaczął szarpać zajęczakiem jak szmacianą lalką. W międzyczasie dogoniły go Shira z Alessą, ta pierwsza jednak zamarła w przerażeniu. Pisklak, nie zwracając na nich uwagi, dalej bawił się ze swoim nowym "kolegą", aż temu nie polała się krew, a może nawet coś więcej. Gdy zupełnie przestał się wyrywać i w ogóle ruszać, gryfiątko oblała nagła, niekontrolowana wściekłość. Zaczął krzyczeć w niebogłosy, tak, jakby chciał zawołać swoją matkę, aby ukarała nieposłusznego kolegę.
A Shira stała, patrzyła się na to wszystko i aż zaczęła się trząść, przeżywając wewnętrzny szok brutalnością takiego malca. Miała nadzieję, że Alessa jakoś zareaguje, żeby ona nie musiała nic robić. Nie była w stanie.
<Alesso?>