· 

Bzzzzzz... [Część #1]

Ciepłe promienie słońca ogrzewały futro wilka, siedzącego spokojnie na drzewie. Skrzydlaty basior już od dłuższego czasu przypatrywał się pewnemu człowiekowi. Istota ludzka właśnie majsterkowała przy niewielkim, drewnianym pudle. Człowiek wpuścił dym do środka pudła, a następnie wyciągnął kratkę z czymś, co przypominało wosk. Zeskrobał z kratki wszystko co na niej było do słoika, po czym odłożył kratkę do środka pudła i odszedł, gwizdając wesołą melodię.

 

Z perspektywy skrzydlatego cała sytuacja nie miała większego sensu, lecz ciekawość świata była jedną z jego skrytych cech, którym nie umiał zaprzeczyć.

 

Wilk upewnił się co do nieobecności człowieka i zeskoczył z drzewa. Otrzepał futro z pyłu, przeciągnął łapy i spokojnie podszedł to tajemniczego pudła. Obszedł przedmiot naokoło, po czym zaglądnął w podłużny otwór.

 

Z pudła zaczęły wychodzić pasiaste, skrzydlate owady. Wyglądały na ospałe, z wielką trudnością machały skrzydełkami, wydając osobliwe, bzyczące dźwięki.

 

Nuka cofnął się, dając owadom trochę przestrzeni. Znał ten gatunek - widywał pszczoły już wiele razy, napotkał nawet ich gniazdo (Co doprowadziło do wielu użądleń, jako że niechcący zrzucił gniazdo z drzewa). Pierwszy raz jednak spotkał się z tym, by owady mieszkały w drewnianym pudle. W dodatku człowiek, którego wcześniej obserwował, najwidoczniej zrobił im jakąś krzywdę, bowiem w niczym nie przypominały one delikatnych, zgrabnych stworzonek, latających wesoło pomiędzy kwiatami. Basior otworzył pudło i zajrzał do środka. Kratka z tym, co myślał że było woskiem, była właściwie plastrem z nektarem. Zostało go co prawda niewiele, po tym jak człowiek zeskrobał go i zabrał ze sobą. Teraz owady nie miały pożywienia, a straty ciężko będzie nadrobić.

 

Czyżby praca tych pszczół poszła na marne? 

 

Wilk usiadł na ziemi, wpatrując się w budzące się jak ze snu owady. Nie wiedział co myśleć. Było mu szkoda pracowitych stworzeń, jednak sam nie miał pojęcia jak im pomóc.

 

- Nuka? 

 

Szarofutra wadera przyglądała się basiorowi z uśmiechem na pysku. Z jej perspektywy sytuacja faktycznie mogła wydawać się zabawna - wielki, skrzydlaty wilk koszmaru siedzi na ziemi i wpatruje się w pszczoły, gwałtownie odsuwając się gdy tylko jeden z owadów leci w jego kierunku. 

 

- Alice, prawda? - Basior wstał, zwracając się do przyszłej Alfy - Co cię tu sprowadza?

 

Nuka musiał ugryźć się w język by nie spytać, co wadera robi poza terenami watahy. Wtedy jednak przyznałby się, że doskonale wie o swoim małym występku. On bowiem również przekroczył granicę znanych terenów i podkradł się pod osadę ludzi. Nie jest to co prawda zabronione, ale zdecydowanie nie było to mądre posunięcie.

 

- Mogłabym zapytać o to samo - Alice podeszła bliżej do skrzydlatego osobnika - Odwiedzam ten ul od dłuższego czasu, ale nigdy cię nie spotkałam w okolicy. Pierwszy raz tu jesteś?

Basior skinął głową.

- Wiesz co się stało tym pszczołom? Jakiś człowiek tu był i wpuścił dym do środka tego... - Chwila zastanowienia pozwoliła wilkowi wywnioskować nazwę drewnianego pudła - ula, a teraz pszczoły chyba nie najlepiej się czują. 

 

Złotooki przyjrzał się jeszcze raz otępiałym owadom. Zdawały się powoli wracać do siebie, jednak i tak był zmartwiony ich stanem.

 

Alice wzięła w łapy niewielki pakunek. Rozwinęła folię i wyciągnęła... ciasto?

Widząc zdziwiony wzrok Nuki, zaczęła szybko tłumaczyć:

- To ciasto cukrowe dla pszczół. Ludzie pozbawiają je nektaru i tym samym jedzenia, więc zdarza mi się je dokarmiać. Wtedy mogą urosnąć zdrowe i silne! 

 

Ostatnie zdanie przepełnione było entuzjazmem, choć Nuce wydawało się, że w głosie wadery usłyszał smutek. Widział, że zależy jej na pszczołach. Nie potrafił tego dokładnie ująć, lecz w pewnym sensie rozczuliła go postawa wilczycy. Wrażliwość na los innych stworzeń nie była mu bliska, lecz z każdym dniem przekonywał się do niej coraz bardziej. Zdziwiony własnymi odczuciami nawet nie zauważył, że on sam także martwił się o wdzięczne owady - choć pewnie po prostu nie chciał tego przyznać sam przed sobą. 

 

Alice podzieliła ciasto na kawałki i ostrożnie włożyła je do środka ula. W całym ulu pszczoły zabzyczały, dając znak innym o pożywieniu. Tym samym uszy wilków wychwyciły znajomy dźwięk.

 

- Ludzie - Alice zwięźle podsumowała ich myśli.

 

Nuka skinął głową.

 

- Wróćmy na nasze tereny, tak będzie najbzzzezpieczniej.

- Najbzzzezpieczniej? - Spytała wadera, powstrzymując śmiech.

- Najbzzzezpieczniej - Basior nie miał zamiaru się powstrzymywać. Uśmiech cisnął mu się na pysk.

 

Wilczyca zaczęła wydawać bzyczący dźwięk, w akompaniamencie bzyczenia pszczół. Bzyczenie przeplatało się z jej śmiechem i cichym chichotem Nuki, który wkrótce dołączył do szarookiej.

Bzyczenie trwało w najlepsze, gdy wilki usłyszały głośne rozmowy. 

 

Porozumiewawcze spojrzenie wilków dało im do zrozumienia, że czas wracać. Lepiej, żeby nie było ich w okolicy ludzi. 

 

Droga powrotna do jaskiń wypełniona była śmiechem. Pomyłka Nuki stała się teraz tematem żartów, jednak myśli wilków zaprzątały również ważniejsze sprawy.

 

Oboje zamierzali pomóc pszczołom, które zdecydowanie nie były szczęśliwe po "wizytach" ludzi. Problemem było tylko jak to zrobić. Najlepiej byłoby przenieść gdzieś ul, albo zniechęcić ludzi do odbierania miodu wdzięcznym owadom.

 

Zniechęcić? 

Czy może lepiej...

Wystraszyć?

 

Basior uśmiechnął się zadziornie. Miał plan, jak skutecznie pozbyć się niechcianych obywateli i zapewnić spokój pszczołom. 

 

- Alice, co powiesz na chwilę zabawy?

 

C.D.N.

>Alice?<