· 

Przywrócić wspomnienia #5

Wilki wylądowały na grubej gałęzi drzewa i zaczęły dokładnie obserwować otoczenie. Nasari wodziła oczami za dwunożnymi strażnikami z ostrymi mieczami i powagą malowaną na twarzach. Czarnofutra po raz pierwszy widziała ludzi z tak bliskiej odległości. Stali przy bramie do osady otoczonej drewnianym murem z paroma wieżami. Wszystko bardzo fajnie tylko jak tu teraz znaleźć obecnego właściciela naszyjnika?

 

- No i co teraz- spytała swego znajomego.

Agares rozejrzał się jeszcze, pomyślał i w końcu powiedział:

- Moim zdaniem powinniśmy się rozdzielić i ostrożnie przeszukać teren w poszukiwaniu tego złodzieja.

- Raczej wątpię, aby ten "złodziej" wiedział, że rubin ma już właściciela- odparła wadera. Dlaczego broniła istoty, które zabijają innych pobratymców jej gatunku? Ona sama chciała to wiedzieć.

- Wiedział, nie wiedział. Nie ważne czy człowiek, czy wilk nikt nie będzie zabierać niczego, co należy do mojej ukochanej.

Basior warknął cicho, podczas gdy Nasari myślała.

- Dobra. Ja idę w lewo, a ty w prawo- powiedziała z nadzieją, że Agares zgodzi się i nie zrobi nagle problemu o to, że wadera się rządzi.

 

Na szczęście jednak ten przytaknął, zeskoczył z gałęzi, miękko wylądował w trawie i pobiegł w swoją stronę. Nasari również po chwili znalazła się na ziemi i szybko, lecz cicho przemieszczała się przez gęsty las, który otaczał drewnianą osadę. Co chwilę gdzieś niedaleko słyszała jakieś kroki, ostrzenie mieczy i rozmowy w nieznanym jej języku. Hmmm... spróbować ich śledzić? Lecz Nasari w końcu postanowiła wykorzystać jedną z jej najbardziej przydatnych mocy nazywaną przez nią podróżą w cieniu.

 

Wadera zatrzymała się. Zamknęła oczy, a ogon otuliła wokół swojego ciała, po czym zjednała się z cieniem jednego z wielu drzew. Dosłownie stała się ruchomym cieniem. Dzięki temu mogła podejść bliżej dwunogich, wysokich istot. Udało jej się wtopić w cień jednego z nich i po cichu podążała za nim. Okazało się, że miała szczęście. Nasari prędko zorientowała się, że ów człowiek jest zwiadowcą. Jak ona. Mogła więc chodzić po całym obszarze należącym do ludzi bez strachu, że zostanie nakryta. Lecz jeśli dopiero zaczynał swój zwiad wilczyca musiała liczyć się z faktem, iż ten może trwać nawet kilka godzin. No ale halo, przecież jest zwiadowcą, więc dla niej powinna to być norma co nie?

 

Ruszyła więc razem z człowiekiem wzdłuż drewnianej muru. Było co obserwować mimo, że nie weszli do osady. Widziała gromadki strażników leniwie pilnujących swojego terytorium, innych zwiadowców jednych podczas pracy innych podczas przerwy, a na wieżyczkach łucznicy. Za drewnianymi murami słychać było niezły gwar. Krzyki, wykuwanie broni, śmiechy dzieci oraz odgłosy zwierząt między innymi krów, świń i koni. Mimo że nie było w tym wszystkim nic złego, to wadera czuła się w tym miejscu strasznie nieswojo. Najchętniej prędko by odeszła, ale nie mogła zostawić Agaresa samego. W końcu jednak dało się zauważyć koniec muru, lecz człowiek w dalszym ciągu szedł prosto. A Nasari oczywiście tuż za nim. Znajdowali się już wtedy w gęstej puszczy. Po co człowiek szedł tam na zwiady? Cóż, to nawet dobre pytanie, ponieważ las wyglądał zdecydowanie niegościnnie i raczej nie należał do ludzi. Dobrym porównaniem były w sumie ponure bagna, tylko zamiast bagien był las. No ale nieprzyjazny klimat był taki sam. Ale czy chciała, czy nie musiała iść.

 

Po kilku godzinach zmęczyła się. Doszli do końca nieznanego jej lasu. Przez cały ten czas nie natknęła się ani razu na człowieka z jakąkolwiek biżuterią. Wyglądało to trochę tak, jakby ludzie wogóle nie używali kamieni szlachetnych i półszlachetnych nawet do ozdoby. Zwiadowca wtedy zaczął wracać tą samą drogą którą tu przyszli, a wadera postanowiła zostać w tym miejscu z nadzieją, że spotka tu niedługo Agaresa. Udało jej się migiem i po cichutku oddalić od ludzkiego zwiadowcy i ukryła się w krzakach.

 

- ufff- westchnęła i wyprostowała nieco obolałe łapy.

Poleżała tak chwilkę, aby odpocząć i ostrożnie wystawiła łeb i rozejrzała się. Gdy upewniła się że jest sama wykonała jeden długi sus, lądując na gałęzi drzewa. Lekko zaniepokojona zaczęła wypatrywać półprzeźroczystej sylwetki swojego przyjaciela. Była jednak sfrustrowana tym że nie udało jej się znaleźć jakiegokolwiek śladu naszyjnika.

Nagle znikąd tuż przed nią pojawił się znajomy jej duch wrzeszcząc:

- Nasari!

Różowooka niemalże spadła z drzewa, lecz złapała równowagę i zestresowana zapytała o co chodzi.

- Mam tego zwyrola! Znalazłem naszyjnik mojej kochanej Celest!- krzyknął Agares.

 

C.D.N.