Wiosna, słońce grzeje, dni są coraz dłuższe. Biały basior wylegiwał się, na polanie skąpanej w promieniach słonecznych. Był to jeden z tych leniwych dni gdy nawet jemu nic się nie chciało, najchętniej by dni takie jak te nigdy się nie zakończyły. Co rusz mijał go jakiś wilk, czy to Alice z jej wesołym głosem, czy Norka która leżała z basiorem przez dłuższy czas zajadając jakieś mięso, nie zabrakło też zwiadowców, wiedzieli gdzie go szukać więc przychodzili, pytali się co zrobić i odchodzili robić swoje zadania.
Po południu, gdy uświadomił sobie, że faktycznie wypadałoby coś zrobić z ciężkim sercem zbierał się do wstania. Nie zdążył zrobić kroku a dwie dobrze znane mu wadery wyłoniły się zza krzaków na skraju polany. Były to dwie jego córeczki, może nie były one z krwi i kości jego, jednak Ciri wychował od małego i ma z nią naprawdę mocną więź, za nią skoczyłby w ogień. No i Beiu wyjątkowy kwiat pustyni. Jednakże obie były przybite czarna wadera bardziej od białej.
- Arelionie - śmiertelnie poważnie odezwała się do mnie białofutra
- Coś się stało? - troskliwie zapytałem.
- Ja bardzo dziękuję, za wszystko co dla mnie zrobiłeś, za troskę, pomoc i stworzenie dla mnie domu. - W jej oczach dostrzec można było smutek.
Patrzył na nią i coraz bardziej bał się o to co się stało.
- Odchodzę. - Powiedziała to szybko i przy tym głos jej drżał.
- Rozumiem. - Basior starał się grać twardego jednak w środku było mu bardzo smutno a jego serce zabiło jakby szybciej
Ciri doskonale wiedziała, że go to mocno uderzyło, podeszła do niego i oparła się, by miał on w niej swoje oparcie.
- Każdy tutaj wie kim jest, albo choć częściowo, ja nie wiem kompletnie nic o sobie, kim jestem, jakie są moje korzenie, nic. - waderze załamał się głos
- Pamiętaj. - Biały basior podszedł do młodej i położył skrzydło na jej barku. - Zawsze przyjmę cię z otwartymi ramionami, jeśli zechcesz wrócić.
Wadera wtuliła się w Gamme, podziękowała mu za wszystko co dla niej zrobił. Następnie ostatecznie pożegnała się ze swoją przybraną siostrą i ruszyła na południe by szukać swojego prawdziwego ja, swoich korzeni.
KONIEC