· 

Niespokojne serca #2

Basior był szczerze zaskoczony taką propozycją ze strony łaciatej wadery. Lavinia wraz z Merlinem, każdego dnia stawali się sobie bliscy na tyle by móc swobodnie rozmawiać. Tworzyli wspólną, niezwykłą relację, rozmawiając i spacerując raz po raz. Inne wilki również w głowie Merlina tworzyły coraz godniejszy obraz. Dla ciemnego basiora te chwile stały się pewnego rodzaju motywacją którą dawniej był mord wraz z okrutnymi rozkazami, które zawsze musiał wykonywać. Jednak odkąd przybył w te strony jego życie stawało się coraz barwniejsze i urozmaicane, pojawiła się nawet pierwsza przyjaźń. Ah, jakże ten wilk się zmienił w przeciągu kilkunastu miesięcy. Najważniejsze jest jednak to że szczerze pokochał to miejsce i jego mieszkańców, chociaż nigdy by tego nie przyznał.

 

– Oczywiście, jedyne co mnie trapi to późna pora – zwrócił się do pytającej, wstając – Masz jutro rano wartę nieprawdaż? 

 

– To nie będzie problemem. – odparła po czym rozejrzała się w około i uśmiechnęła lekko w stronę swojego rozmówcy.

 

Żegnając się wpierw, Merlin opuścił Magiczną Drogę pozostawiając Lavinię samą z obowiązkami strażnika. Nie chciał w jakikolwiek sposób jej przeszkadzać, w końcu jego obecność z pewnością dekoncentrowała. 

Udał się prosto w stronę Piaszczystych Wzgórz które miały pełnić funkcję terenu treningowego. Alessa niewyobrażalnie skutecznie dobierała miejsca do szlifowania umiejętności fizycznych wojowników. Merlin bardzo to podziwiał, głównie gdy zaczął zauważać idealnie dobrane szczegóły każdego z tych miejsc. Był to na przykład piach, skała osadowa która na pierwszy rzut oka jedynie komplikuje i spowalnia ruchy jednak ma ona jeszcze jedno, bardzo ważne zastosowanie. Ubezpiecza wilka w miękki upadek i rozwiązuje problem oporu przed zetknięciem się z ziemią w razie potrzeby. Aż dziwny był fakt iż Merlin naprawdę docenił taki drobiazg, zazwyczaj pomijał wszelkie szczegóły.

Będąc już naprawdę blisko, dostrzec mógł wojowników przygotowujących się do codziennego, nieobowiązkowego treningu. Pięknym widokiem były znajome już od kilku miesięcy wilki, przygotowujące  się do rutynowej powtórki rodzajów ciosów. 

Wilk podszedł i uprzejmie, z każdym z osobników się przywitał.

 

Trening nie był długi lecz z pewnością niezwykle męczący oraz wyczerpujący. Satysfakcja jaka ociekała z zmęczonego ciała pokrytego ciemnym futrem, była nie do opisania. Napięte mięśnie jeszcze kilka minut po wysiłku analizowały wszystkie ruchy, zapamiętując większość z poprawnych postaw. 

Gdy stał tak, dysząc ciężko, przypomniał sobie wizję wieczoru spędzonego z piękną niebieskooką. Otrzepał się i poprawił swój wygląd po czym udał się... Właściwie to gdzie mieli się spotkać? Ani jedno ani drugie nie wspomniało o miejscu w którym rzekomo miało dojść do spotkania.

Zaczął analizować każda wymianę zdań z wadera gdy usłyszał za sobą cichy, lekko poddenerwowany głos.

 

– Musisz być spragniony. – odwracając się dostrzegł dobrze znaną mu waderę trzymająca misę wypełnioną wodą po brzegi.

 

– oh Vini – uśmiechnął się szczerze – tak, dziękuję.

 

C.D.N.

 

>Lavinia?<