· 

Gra #1 - Grę czas zacząć!

- M-Mente?

Czarnooka wadera powoli podniosła głowę, rozglądając się naokoło w poszukiwaniu znajomego głosu. Jej wzrok napotkał niewielką, śnieżnobiałą wilczycę o dużych, przerażonych oczach i kruchej budowie. Kilka szarych komórek Te postanowiło zacząć współpracować, a ona sama przypomniała sobie imię wilczycy.

- Shira, prawda? – Czarnooka jeszcze raz rozejrzała się, tym razem przykuwając swoją uwagę do otoczenia. – Gdzie jesteśmy?

Dopiero teraz zauważyła niepokój towarzyszki. Skrzydlata wadera trzęsła się, bezskutecznie starając się uspokoić swój oddech. Jej źrenice były widocznie powiększone, a ciało w pełnej gotowości do ucieczki.

Co ją tak wystraszyło?

- N-nie mam pojęcia – Shira z trudem łapała oddech – Ale dostałam to... – Wskazała łapą na kartkę zapisaną drobnym drukiem.

- Dostałaś? To znaczy?

Mente niewiele rozumiała z całej tej sytuacji. Powoli przejmowała zdenerwowanie śnieżnobiałej wilczycy. Wstała z ziemi, otrzepała futro z kurzu, po czym zaczęła czytać.

„Drogie wilczyce,

Macie do przejścia misję. Waszym zadaniem jest chronić tych, których spotkacie. Zorientujecie się przed czym macie ich chronić. Czas waszego zadania to 12 godzin. Więcej dowiecie się po pierwszej misji.

Życzę powodzenia,

Misterioso"

- Dobry żart, Tajemniczy – Mruknęła pod nosem czarnooka, odwracając kartkę w poszukiwaniu ukrytych wiadomości.

Shira zdawała się nie wiedzieć wiele więcej o misji i zadaniu, które mają przed sobą, co Te stwierdziła szybko rozczytując jej aurę. Nie podejrzewała skrzydlatej wadery o nic, ale wolała się upewnić, że nie miała ona nic do ukrycia.

Tak w razie czego.

Mente usiadła na ziemi. Jej umysł nadal był nieco ociężały, potrzebowała chwili by dojść do siebie i spróbować pomyśleć na spokojnie.

Wraz z Shirą znajdowały się ewidentnie w jakimś budynku. Właściwie nie w jakimś, a prawdopodobnie ogromnym budynku. Wadera nie czuła obecności innych wilków nieopodal nich, więc najwyraźniej będą musiały znaleźć tych, których mają chronić. Otaczał je swego rodzaju labirynt, o ścianach sięgających do sufitu. Nie uda im się więc zobaczyć konstrukcji z góry. Podłoże również było twarde i stabilne, więc nie było szans się przez nie przekopać, choć Te i tak nie miała pomysłu, do czego mogłoby je to doprowadzić. Po prostu czuła, że to ważne.

Ale chwila. Skąd Shira dostała tą kartkę?

- Shira, czy możesz polecieć do góry i zobaczyć, czy w suficie są jakieś dziury albo coś w tym rodzaju?

Skrzydlata przekręciła głowę, przetwarzając w głowie słowa czarnookiej, po czym rozwinęła skrzydła i wzbiła się w powietrze.

Mente patrzyła na swą towarzyszkę, ciągle myśląc nad zaistniałą sytuacją.

Kim był Misterioso? Gdzie właściwie były? Czemu tutaj są?

Przez myśl przebiegło jej, że może to po prostu sen, ale wydawał się on jej zdecydowanie zbyt realny. Miała przeczucie, że to wszystko działo się nie tylko w jej głowie.

Skrzydlata wylądowała na ziemi, kiwając głową w geście zaprzeczenia. Nic nie udało jej się znaleźć.

Zostawało im tylko jedno.

Patrząc na siebie nawzajem, wspólnie ruszyły w stronę najbliższego wejścia do labiryntu. Mente – szybkim, poddenerwowanym krokiem, zdeterminowana by dowiedzieć się jak najwięcej o tajemniczym miejscu, Shira – na trzęsących się łapach, ze zwieszoną głową, jednak wiernie dotrzymując kroku czarnookiej. Obie chciały wydostać się z budynku jak najszybciej, a to popychało je do działania.

Labirynt z wewnątrz wydawał się być jeszcze większy niż Te przypuszczała. Ciemne, granatowe ściany zdążyła już przetestować pod kątem prawdziwości, wbiegając na nie z przekonaniem, że mogą być iluzją, w akompaniamencie przerażonego pisku skrzydlatej. Niestety, jej boląca teraz głowa potwierdziła, że ściany jednak są prawdziwie i nie idzie przez nie przebiec.

Wędrówka mijała waderom w ciszy. Żadnej z nich to co prawda nie pasowało – Mente bardzo lubiła wymieniać swoje poglądy i trajkotać bez przerwy, natomiast Shira nie czuła się pewnie sam na sam z innym wilkiem, a grobowa cisza jedynie utrudniała jej zachowanie spokoju – ale nie ważyły się one odezwać słowem. Cisza była przerażająca, ale pozwalała im uważnie nasłuchiwać.

Trach!

Wilczyce aż podskoczyły ze strachu. Nagły dźwięk rozległ się gdzieś naokoło nich, jednak nie miały pojęcia, gdzie dokładnie. Błękitnooka miała ochotę skulić się w kłębek, tymczasem Te próbowała wyczuć obecność innych wilków.

Ucho Shiry wychwyciło cichy dźwięk w tym samym momencie, w którym czarnooka poczuła kilka nieznanych egzystencji. Bez słowa pobiegły w tym samym kierunku jak najciszej mogły, po czym wychyliły głowy zza ściany.

Na ziemi siedziały cztery małe wilczki, rozglądając się wokoło z dezorientacją. Jasnym było, że nie mają pojęcia, gdzie są ani co tutaj robią. Mente od razu ruszyła w ich stronę, zostawiając swą towarzyszkę w tyle.

- Cześć – Zaczęła spokojnie wadera, zwracając się do młodych wilków. Nie chciała ich przestraszyć, czuła, że to o nich pisał Misterioso. Jeśli miała je chronić, musiała wzbudzić w nich zaufanie. – Jestem Mente. Nie musicie się bać. Zaraz wszystko wam wyjaśnię.

Ostatniego zdania nie przemyślała, nie wiedziała bowiem co powiedzieć nowo spotkanym wilczkom. Nie chciała kłamać, ale potrzebowała uspokoić ich na tyle, by móc rozważyć całą sytuację.

Wilczki zdawały się zaufać czarnookiej, bowiem podeszły bliżej i przedstawiły się. Wilczyca dowiedziała się również, że są rodzeństwem. To nieco ułatwiało sprawę, bo przynajmniej znają siebie nawzajem.

- Mente – cicho powiedziała śnieżnobiała wadera - H-hej, Mente!

Za drugim razem wilczyca odwróciła się do skrzydlatej z pytającym wyrazem pyska.

- C-coś słyszałam – Szepnęła Shira, łapą wskazując na kierunek rzekomego dźwięku.

Te nastawiła uszu.

Nagle rozległ się głośny pisk, a zaraz potem komunikat:

„Czas start. Dobrej zabawy, pamiętajcie o swoim priorytecie.”

Wadery nie zastanawiały się nad znaczeniem drugiego zdania. Samo „Czas Start" było dla nich wystarczająco ważną informacją. Nie wiedziały co ma nadejść, ale zdecydowanie nie było to nic dobrego.

- Cokolwiek by się nie działo, trzymajcie się nas, dobrze? – Czarnooka zwróciła się w stronę rodzeństwa. Nieważne czy to ich miały chronić czy też nie, nie miała zamiaru ich teraz zostawiać.

Shira chyba była tego samego zdania, bo podeszła do Mente i mimo kompletnego przerażenia, wzięła na grzbiet dwa z wilczków.

Mente poszła w ślady towarzyszki, czym prędzej podnosząc z ziemi pozostałą dwójkę rodzeństwa.

- Musimy ich stąd zabrać – Szepnęła. Może i nie widziała ani nie słyszała tego co zmierzało w ich stronę, ale była całkowicie pewna, że powinny od tego uciekać jak najdalej.

Te wzrokiem pokazała skrzydlatej waderze, by pobiegła przodem, po czym jak najszybciej ruszyła za nią.

Bieg przez labirynt nie był łatwy. Kilka razy trafiały na ślepy zaułek, co niemal zawsze prawie kończyło się atakiem paniki Shiry, a także zaczynały błądzić w kółko, bawiąc się w kotka i myszkę z nadchodzącym niebezpieczeństwem. Adrenalina dodawała im sił do dalszego biegu, jednak obie zaczynały czuć zmęczenie od ciągłego ruchu. Nie miały jednak czasu na odpoczynek. W trakcie biegu ustaliły, że muszą wraz ze swoimi podopiecznymi wydostać się z labiryntu. Na otwartej przestrzeni może i łatwiej zostaną zauważone, ale i szybciej dostrzegą zagrożenie. Wtedy będą mogły chwilę wypocząć.

Wadery straciły rachubę czasu, gdy dostrzegły wyjście z labiryntu. Nie było to to samo wyjście, którym wcześniej weszły do środka konstrukcji, jednak liczyła się zmiana pozycji i otoczenia. Wykończone, usiadły na końcu labiryntu, pozwalając rozprostować nogi młodym wilczkom. Usilnie starały się wyrównać oddech i przygotować się do dalszej wędrówki, gdy usłyszały krzyk jednego z wilków.

To nie było jednak najgorsze. Nim zdążyły się choćby odwrócić, krzyk ustał.

A one obudziły się na ziemi przed labiryntem.

 

C.D.N

<Shira?>