· 

Dolore ty pchlarzu! #4

Gdy szary basior nieprzytomny zbierał siły na swe wielkie powstanie, wszyscy wokół byli naprawdę przerażeni. Koniec końców gościli w swych progach najprawdziwszego demona który zresztą mógł wyssać z nich życie bez zawahania. Sam Dolore przeżywał tą sytuację bardziej niż ktokolwiek inny… byli przecież sobie bliżsi niż bracia.

 

Czerwonooki siedział lekko pochylony nad cielskiem Sunshine rozpaczając nad losem przyjaciela. Czarnofutrny od zawsze był nad wyraz empatyczny, kochał bliźnich i z wielką chęcią spędzał z nimi czas i pomagał przy każdej okazji. Jak to przystało na przyszłego alfę, był wzorowym samcem. Jednak nikogo tak nie miłował jak samego skrzydlatego. Czymże on sobie na to zasłużył? Tak wspaniały przyjaciel nie zdarza się często, zapewne wiele wilków domagało się o jego względy. 

 

-  Oh Sunshine! Sunshine! - wykrzyczał na całe gardło czerwonooki. Krzyk był przepełniony bólem zarówno jak i strachem wraz ze stratą, najgorsza mieszanka uczuć przyprawiająca o dreszcze - Jesteś mordercą… - westchnął jednak te słowa wypowiedział znacznie ciszej pochylając się nad łbem skrzydlatego i odgarniając jeden z niesfornych niebieskich kosmyków grzywki z jego pyska. - A ja twoim przyjacielem... - Te wszystkie wspaniałe wspomnienia, niezapomniane spędzone razem chwile,  przeleciały przez umysł Dolore niczym najgorszy wicher, siejący jedynie strach i spustoszenie. To co dawniej wydawało się być błahostką, na przykład wspólny spacer nie kryjący za sobą żadnych zmartwień, teraz było by najwspanialszą chwilą dla czarnofutrnego -myślę że to nie sprawiedliwe… ta cała twoja sytuacja.

 

Następnie wilk odszedł kilka kroków od ciała przyjaciela, stanął niczym zamrożony i wbił wzrok w nieistotną ziemię tuż pod swoimi łapami. Po chwili ciszy, na tej samej ziemi pojawiło się kilka małych plamek. Po pysku Dolore zaczęły spływać najszczersze łzy bezradności i bezsilności. Wystarczyła chwila by wilk rozpłakał się na dobre. Zaczął łapczywie nabierać powietrza i zaciskać powieki tak mocno jak było to możliwe, jakby to właśnie to miało ulżyć mu w bólu. Ah smutek który tak długo dusił w sobie nareszcie postawił się i dał o sobie znać. Był to już czas najwyższy by dać upust igle która kurczowo wbijała się w jego męskie serce.

 

- Mówiłeś że się zmieniłem! - wykrzyczał przez łzy sprawiając wrażenie robienia wyrzutów Sunshine i samemu sobie - Przepraszam że nie jestem taki sam jak dawniej!

 

Wilk podbiegł do skrzydlatego i już bezsilnie położył się tuż obok

 

C.D.N.