Nuka nie przepadał za lataniem. Brak stabilnego podłoża i spora odległość od ziemi wzbudzała w nim niepokój, który był jedną z najbardziej niechcianych przez niego emocji. Szczycił się swoją pewnością siebie i spokojem, a lęk przed czymkolwiek zupełnie nie pasował do jego postaci.
Przynajmniej tak uważał.
Myśli basiora zajmowała nowo poznana wadera. Mente miała w sobie coś, co kazało mu lepiej ją poznać. Głównie dlatego wilk poszedł za nią i okazał jakiekolwiek zainteresowanie w stosunku do niej – a to również było ujmą na jego honorze, choć powoli zaczynał myśleć, że może czas na pewną zmianę. Przynależność do watahy oznaczała bowiem, że interakcja z innymi wilkami będzie nieunikniona. Może trochę życzliwości go nie zaboli?
Jedna rzecz martwiła basiora. O ile na ogół nie wierzył we wróżby i inne tego typu sprawy, tak runa Hagalaz zdawała się być swego rodzaju ostrzeżeniem. Znak wołał do niego i mimo chęci zignorowania go, Nuka postanowił nie ryzykować. Jeżeli miało nadejść ku niemu jakieś niebezpieczeństwo, wolał się upewnić, że nikt inny nie ucierpi razem z nim.
Runy jednak nie do końca to miały na myśli, mówiąc o zagrożeniu.
Wilk wylądował przed jaskinią i rozglądnął się wokoło. „Mente chyba jeszcze nie wróciła” powiedział do siebie. Niby nie powinno go to obchodzić, ale intuicja podpowiadała mu co innego. Wadera wspominała wcześniej, że zamierza wrócić do jaskini na noc, bo jest wtedy za zimno by zostawać na zewnątrz. Robiło się późno, a jej nadal nie było nawet w pobliżu jaskini. Coś było nie tak i Nuka wiedział, że nie może tego zlekceważyć.
- Nuka… hej, Nuka!
Wadera o biało-kremowym futrze patrzyła na skrzydlatego ze zmartwionym wyrazem pyska.
- Wszystko dobrze? Wołałam cię kilka razy, ale nie odpowiadałeś.
Basior otrzepał futro z niewidzialnego kurzu i spojrzał na błękitnooką.
- Sentis, prawda? – Wilczyca skinęła głową – Nic mi nie jest, dzięki.
Wilk uśmiechnął się lekko na potwierdzenie swoich słów. Nie miał teraz czasu na długie rozmowy, jego złe przeczucie co do Mente stawało się coraz silniejsze. Musiał ją znaleźć jak najszybciej.
Łapy same zaprowadziły basiora do lasu, w którym czuł zapach wadery. Nie zastanawiał się nad tym, gdzie idzie – właściwie nie miał zielonego pojęcia o tym, gdzie dokładnie się znajduje. Szedł za instynktem, wyostrzając wszystkie zmysły do maksimum, by jak najszybciej odnaleźć Te. Jego umysł był kompletnie pusty. Zamartwianie się nie tylko nie było w jego stylu, ale także skutecznie ograniczało jego możliwości.
Znalezienie wilczycy nie zajęło mu długo. Między drzewami zobaczył znajomą sylwetkę i natychmiast podbiegł do niej. Te wyglądała, jakby dopiero co się obudziła ze snu. Wstała powoli z ziemi, rozglądając się naokoło. Widok basiora zdziwił ją nieco, ale nie bardziej niż to, że właściwie nie miała pojęcia jak znalazła się w środku lasu.
Wadera spojrzała na kamień zawieszony na jej szyi, a wspomnienia zaczęły do niej wracać. Wracała do jaskini. Po drodze zobaczyła kamień. Zawiesiła go na szyi i…
Czyżby straciła przytomność?
Jasnofutra zwróciła się w stronę Nuki, mrugając oczyma. Wzrok nadal miała zamglony, jednak była pewna, że obok niej stoi właśnie skrzydlaty basior.
- Co się stało? – Zapytał wilk.
Wadera potrzebowała chwili na zrozumienie jego słów, po czym zaczęła opowiadać o tym, jak znalazła księżycowy kamień.
Nuka wysłuchał uważnie wszystkiego, co miała do powiedzenia wilczyca, kiwając głową w geście zrozumienia. Przeciągnął łapy, chwycił naszyjnik z kamienia i wyrzucił go jak najdalej.
Mente otworzyła pysk w zdziwieniu, jakby chciała coś powiedzieć. Nie wiedziała, czy to przez tajemniczy kamyk straciła przytomność, ale wszystko na to wskazywało. Coś ją jednak do niego ciągnęło. Niemal z całych sił musiała powstrzymywać się, by nie pobiec w jego kierunku i zabrać go ze sobą, gdy ruszyła wraz z Nuką w stronę jaskini.
Basior najwidoczniej wyczuł jej niepokój, bo odwrócił się do niej i zapytał:
- Był dla ciebie ważny?
Wadera spojrzała na niego pytająco.
- Proszę?
- Ten kamień. Był dla ciebie ważny?
Te nie wiedziała co odpowiedzieć. Księżycowy kamień nie był dla niej „ważny", ale źle się czuła nie mając go przy sobie. Zdążyła się do niego w pewnym sensie przywiązać – a biorąc pod uwagę, że był to tylko kamień, nieco ją to przerażało.
Nie miała jednak zamiaru mówić o swoich przemyśleniach skrzydlatemu.
- Nie, po prostu nadal nie doszłam do siebie.
Wilk jedynie spojrzał na nią bez wyrazu, po czym ruszył dalej.
Droga do jaskini nie zajęła im długo. Wilki ułożyły się wygodnie na swoich miejscach, starając się nie obudzić śpiących współlokatorów, po czym oboje oddali się w objęcia Morfeusza.
Mente miała dziwne sny. Przez jej umysł przewijał się obraz Kamienia Księżycowego. Raz znajdowała się w lesie, gdzie kamień wołał jej imię. Gdy do niego podeszła, kamień zniknął, a ona sama przeniosła się nad Jezioro Dusz. W jeziorze widziała delikatne światło, a kiedy spróbowała zajrzeć pod wodę, ta wciągnęła ją pod swoją taflę. Wadera nie topiła się – otaczała ją bańka powietrza, a przed jej oczyma znowu pojawił się Księżycowy Kamień. Te miała przeczucie, że to on utrzymuje ją przy życiu, że to on próbuje ją ratować. Przez chwilę czuła jedynie spokój. Zaufała tajemniczej mocy i tylko podziwiała kształt, barwę i blask kamienia. Wyciągnęła łapę w jego kierunku, chcąc go dotknąć, lecz bańka powietrza pękła. Wilczyca topiła się, jej zmysły powoli się wyłączały, ciało wiotczało a płuca błagały o tlen. Mente zamknęła oczy. Czy to był jej koniec?
- Mente.
Wadera wstała gwałtownie, biorąc głęboki wdech. Co się stało? Nie utopiła się w jeziorze?
- Bądź cicho, inni jeszcze śpią.
Jasnofutra rozpoznała głos Nuki. Rozglądnęła się wokoło, szukając znajomego wilka. Gdy jej wzrok go napotkał, odetchnęła z ulgą. Nie jest w Zaświatach. Dane jej było żyć kolejny dzień.
- O co chodzi? – Spytała, przeciągając całe ciało.
W odpowiedzi dostała jedynie gest łapą w stronę...
- Kamień Księżycowy? Co on tu robi? – Wadera podniosła tajemniczy kamień z ziemi. Była pewna, że basior wyrzucił go wcześniej, a ona nie wzięła go ze sobą. Dlaczego leżał obok niej?
- To Kamień Księżycowy? – zapytał skrzydlaty.
Mente skinęła głową.
- Tak mi się wydaje. Wygląda nieco inaczej niż inne Kamienie tego gatunku, ale mimo wszystko myślę, że to właśnie ten kamień.
Wilk przyglądał się uważnie okazowi. Nie znał się na kamieniach szlachetnych, ale nawet on mógł stwierdzić, że było w nim coś nadzwyczajnego. Kamień emanował delikatnym światłem, miał ciekawy kształt i piękne, tęczowe barwy. Nie dziwił się wilczycy w kwestii chęci zabrania go ze sobą.
- Kiedy wzięłaś go ze sobą? Miałem Cię na oku aż do przyjścia do jaskini.
Wadera oburzyła się.
- Nie brałam go ze sobą! Też nie wiem, skąd się tu wziął!
Nuka wydawał się niewzruszony, mimo podniesionego tonu jasnofutrej.
- Czyli co, przeteleportował się? – W jego głosie wyraźnie było słychać niedowierzanie.
- Najwyraźniej.
Mente sama nie wiedziała co myśleć o zaistniałej sytuacji. Spotkała w swoim życiu wiele niewytłumaczalnych rzeczy i zjawisk, ale po raz pierwszy miała do czynienia z magicznym kamieniem.
- Niech będzie.
Basior chwycił kamień i wyszedł z jaskini bez słowa. Miał zamiar wrzucić go do jeziora. Stamtąd nikt nie powinien go wyciągnąć, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Był zdenerwowany. Starał się trzymać swoje emocje pod kontrolą, ale im dłużej myślał o kamieniu, tym dziwniejsze teorie powstawały w jego głowie. Już zdążył obmyśleć kilkanaście sposobów na zniszczenie przeklętego przedmiotu, na wypadek gdyby zawierał w sobie jakąś klątwę skierowaną przeciwko Mente, oraz rozważyć wszelkie możliwe zaklęcia rzucone na kamień. Nie miał co prawda zbyt dużej wiedzy na temat magii, ale wyobraźnia podpowiadała mu wystarczająco dużo.
Wilk stanął nad taflą jeziora. Chwycił kamień w łapy z zamiarem rzucenia go do wody. Zawahał się. Na pewno chce to robić?
Skrzydlaty potrząsnął głową. Oczywiście że chce to zrobić! Po to tutaj przyszedł – by pozbyć się tego kamienia. Starając się nie myśleć, wrzucił kamień do wody, patrząc jak odpływa on w czeluści jeziora.
C.D.N
<Mente?>