Wraz z początkiem wiosny, przychodzą nowe obowiązki. Między innymi przygotowanie ziemi, pomalowanie wapnem drzew, skruszenie lodu w jeziorach i rzekach, oraz pomoc ptakom, zwierzętom żyjącym w jaskiniach i norach. Zima jest trudną porą roku dla każdego zwierzęcia, nie tylko dla wilków. Początkowo Alessa postanowiła zacząć od pomalowania drzew wapnem, wszystkie wilki podzieliły się na grupy. Wraz z inną waderą miała ona pomalować drzewa w Leśnych Wrotach. Oczywiście, nie wszystkie drzewa tego wymagają, tylko te młode oraz drzewa owocowe, ma to je ochronić przed nagłą zmianą temperatur, niektórymi owadami oraz promieniami słonecznymi, dzięki temu bezpieczniej wrócą do życia.
Kremowofutra niosła drewniane naczynie, imitujące niczym wiaderko, związane liną, by wilczycy lepiej się to niosło. Po brzegi wypełnione białą wapienną farbą. Szybkim i oczywiście stabilnym krokiem w końcu dotarła na miejsce, tam czekała na nią Shira, trzymająca w pyszczku pędzle wykonane z drewna i włosia zwierząt. Zatem to właśnie z białą waderką będzie dzisiaj działać. Tym razem to nie pierwsza alfa robiła dobieranie grup, tylko jej prawa łapa Vesna, więc do samego końca nie wiedziała ona z kim będzie w parze.
- Dobrze się składa, obie mamy skrzydła więc z łatwością poradzimy sobie z wyższymi partiami drzew – uśmiechnęła się do niej pogodnie pierwsza alfa, chcąc jakoś nawiązać dialog.
- T…Ta…Tak – odparła niepewnie. Zapewne nie spodziewała się, że będzie pracować tego dnia z Alessą.
- Cóż, widzę, że masz pędzle, ja mam wapno, więc możemy się brać do dzieła, wiesz jakie są zasady? – dopytała dla pewności.
- Wła...Właściwie – zaczęła się jąkać. – Tylko…Teorię – wydukała w końcu.
- Rozumiem, to nic złego, że nigdy wcześniej tego nie robiłaś, nie wszystkie watahy się tym zajmują – rzekła spokojnie, chcąc by Shira, chociaż trochę się rozluźniła, wiedziała, że jest nieśmiała. – Zatem malujemy tylko pnie, młodych, osłabionych i owocowych drzew. Nie musi być to bardzo gruba warstwa, ale żeby było krycie – wyjaśniła białofutrej, wręczając jej mniejsze ceramiczne naczynie z wapnem. – Tak będzie na pewno wygodniej niż co chwila maczać pędzel tutaj – wskazała na drewniane wiaderko, które przyniosła. Zaopatrzenie się również w mniejsze pojemniczki, było rzeczą oczywistą dla alfy, nie robiła tego pierwszy raz.
- Mhmm – niebieskooka pokiwała głową na znak, że rozumie i wzięła do pyszczka otrzymaną miskę.
- Zatem nie ma na co czekać, bierzmy się do pracy – Alessa nie poddawała się, wiedziała, że jeśli będzie wystarczająco ciepła i cierpliwa w stosunku do białofutrej ta odwzajemni to chociaż kilkoma słowami, wiedziała, że każde jej słowo wiele ją kosztuje.
I tak obie wzięły się za malowanie, szło to im naprawdę dobrze. Skrzydła faktycznie się przydawały w takich chwilach, zwłaszcza przy wyższych drzewach. Większość pracy odbywała się pomiędzy nimi w ciszy, Alessa nie chciała naciskać, a Shira była zbyt zestresowana i nieśmiała by coś się do niej odezwać. Po kilku godzinach spędzonych na tym dość pracochłonnym zajęciu, nastała chwila na odpoczynek.
- Shira! – zawołała ją Alessa. – Pora coś zjeść i chwilę odsapnąć – dodała.
Mina wadery najpierw zasugerowała, że ta przeżyła właśnie wewnętrzny zawał, gdyż nie spodziewała się, że Alessa tak nagle się do niej odezwie. Ale zaraz potem znowu stała się dość pogodna, białofutra wyraźnie ucieszyła się, że nastał czas na przerwę.
- Myślę, że coś upolujemy, zjemy i wrócimy do pracy, zgoda? – spytała, sugerując swój plan.
- T...Tak – wilczyca od razu się zgodziła, kiwając potwierdzająco głową.
Pomimo iż Shira niewiele mówiła, Alessa dostrzegała po każdej godzinie swojego rodzaju zmianę. Na początku cała się trzęsła, potem drżały jej tylko łapy, ogon. Aż w końcu doszło do tego, że jej ciała nie przechodziły już dreszcze, jak słyszała głos alfy, co oznaczało, że już się do niego chociaż w niewielkim stopniu przyzwyczaiła. Być może jak spędzą więcej czasu razem, będą one mogły swobodnie porozmawiać chociażby o pogodzie.
Zgodnie z planem, obie zaczęły szukać tropu jakieś zwierzyny, pierwszą woń znalazła białofutra, co w zasadzie nie dziwiło walkirii, w końcu była ona łowcą, robiła to codziennie. Alessa raczej nieczęsto sama poluje. Obie kierowały się za zapachem sarny, tak to zdecydowanie była sarna. Kiedy były już ostatecznie blisko, Shira pokazała Alessie znak by się dalej nie zbliżała. Ukrywały się one kilka metrów od pasącej się łani. Pierwsza alfa na początku nie rozumiała tego, bo przecież mogły by na spokojnie jeszcze podejść bliżej i ją upolować. Jednak Shira miała inne plany, sięgnęła po łuk, który miała przymocowany do boku, po czym pyskiem wyciągnęła z kołczanu strzałę i naciągnęła cięciwę, jednak nie od razu strzeliła.
Czekała aż sarna ułoży się w odpowiedniej pozycji, musiała stać do nich bokiem, by Shira mogła wykonać strzał komorowy i jedną celną strzałą zakończyć jej żywot. Wbrew pozorom łowcy muszą mieć olbrzymią wiedzę nie tylko na temat śladów, woni czy terenów jakie zamieszkuje zwierzyna łowna, ale i o anatomii poszczególnych stworzeń, bez tej wiedzy nie mogli by tak skutecznie polować.
Po chwili Shira puściła strzałę, trafiła prosto w punkt. Sarna oddała kilka ostatnich oddechów, po czym jej ciało znieruchomiało, jej śmierć była szybka, raczej nie zaznała wiele bólu. To było naprawdę imponujące, widać było, że skrzydlata zajmuje się tym na co dzień i wie co robi.
- Naprawdę jesteś w tym dobra – pochwaliła ją Alessa, która była zdumiona jej polowaniem.
- Mhm. Dziękuję… - Odparła, chyba pierwszy raz nie zająkawszy się przy tym, widocznie może w tej kwestii czuła się dobrze.
Po krótkiej wymianie zdań skierowały się do ofiary i zaczęły jeść swój pierwszy posiłek tego dnia. Sarna była dość młoda, można było to stwierdzić po jakości i smaku mięsa, co było jak najbardziej plusem dla obu wilczyc, tak dobry posiłek wystarczy im na dobre kolejne kilka godzin pracy. Gdy obie dostatecznie się najadły, skierowały się jeszcze do strumienia, by obmyć pyski i łapy z krwi oraz się napić. Słońce było w zenicie, zatem z każdą godziną będzie już tylko schodzić coraz niżej.
- Musimy wracać do pracy, jeszcze parę godzin i wracamy – rzekła kolorowooka, wiedząc, że z każdą chwilą będzie się już tylko coraz bardziej ściemniać.
- Mhmm – zgodziła się z nią Shira.
Powrót również minął im w ciszy, jednak zdawało się, że nie przeszkadzało to żadnej z nich. Być może Shira czuła się już trochę lepiej w towarzystwie pierwszej alfy, przynajmniej ona miała taką nadzieję. Gdy wróciły jednak na miejsce, zastały coś czego się nie spodziewały, wiadro z wapnem zostało rozlane, a ich naczynia potłuczone. Winowajcy nie musiały długo szukać…
(Autor obrazka: Noxypia)
- To…too…too… Gr.. Gryf? – zdziwiła się Shira, w jej głosie poza zdziwieniem można było wyczuć nutę przerażenia.
- A i owszem… W dodatku młody gryf – stwierdziła słusznie pierwsza alfa. – Zapewne odłączył się od stada wracających do naszej krainy gryfonów – zastanowiła się.
- I co…Co teraz? – spytała, nie wiedząc jak ma się zachować.
- Cóż, nie wiemy ile tu jest, ale jego rodzice zapewne będą go szukać… A z gryfami żartów nie ma, jak wytrąci się je z równowagi, będziemy mieli symulację przejścia huraganu – stwierdziła Alessa, martwiąc się.
- A…Wiesz gdzie one…Mieszkają? – spytała nagle Shira, wyraźnie mając jakiś plan.
- Daleko, w wysokich górach za Mroźnymi Lasami – odpowiedziała jej walkiria. – A co masz jakiś pomysł? – dodała.
- Właściwie… Myślę… Wydaję mi się… Może jeśli… Dostarczymy go tam zanim przylecą gryfy, nie będą go szukać? – powiedziała niemal na jednym tchu.
- Właściwie to może się udać – uśmiechnęła się do niej kremowofutra. – Tylko musimy jakoś zachęcić tego brzdąca do dalszego lotu, z nami… - dodała po chwili, przyglądając się jak młody gryf chowa się w przewróconym wiadrze.
C.D.N.
<Shiraaaa? :>>