· 

Samotny wędrowiec #2

Mróz, siekający ostro każdego, kto tylko odważył się wyjść na zewnątrz ciepłej jaskini. Szron osadzający się na gałęziach i futrze, jeśli dłużej stało się w jednym miejscu. Twardy, zimny śnieg lepiący się do łap i sierści na brzuchu, zostawiając ją potem mokrą i jeszcze zimniejszą niż przedtem. Mgliste powietrze, do którego wypuszczało się kłęby pary przy każdym drżącym z zimna oddechu. Delikatnie płatki śniegu, tańcujące z wolna na wietrze, jakby cały świat ich nie dotyczył. A mimo to, znaleźli się niektórzy odważni, którzy zapragnęli wyjść w taką pogodę. A może głupcy?
Szła sztywno, ze wzrokiem twardo wbitym w obsypaną śnieżną pokrywą ziemię. Strzygała uważnie swoimi niewielkimi uszami na każde słowo drugiej wadery, czasami nawet się wzdrygając. A jeszcze rzadziej odpowiadała jakimiś monosylabami, żeby tej drugiej nie było przykro przez wrażenie, że Shira nie słuchała. Bo słuchała!
I owszem, ledwo (bo ledwo wydukała jakiekolwiek słowa na zgodę), ale zgodziła się na tą przechadzkę z Cirillą. TYLKO z Cirillą. To była ważna kwestia, warto było to zaznaczyć. Nie przewidziała, że mogły napotkać kogoś jeszcze, a tym bardziej kogoś obcego. Obcego! Patrzyła, jak czyjaś sylwetka pojawia się na zamglonym, rozmazanym horyzoncie. Cirilla tak po prostu zapytała się przybysza, kim przybysz jest, wychodząc naprzód. Shira zatrzymała się, z nadzieją, że za ciemną waderą nie będzie jej widać. Panika praktycznie natychmiast wezbrała w jej głowie, nie pozwalając na swobodne oddychanie. Jakby jej tchawica zacisnęła się tak mocno, że pozostała jedynie tak mała dziurka, żeby przepuścić dość powietrza na przeżycie i ani grama więcej. Samo to sprawiało, że Shira jeszcze bardziej się nakręcała. Nie mogła skupić spojrzenia na czymkolwiek, więc rozbiegane, rozszerzone ze strachu źrenice latały, przeskakiwały prędko pomiędzy Cirillą, obcym przybyszem a innymi, losowymi przedmiotami w zasięgu jej wzroku. Zatem oczywistym było, że nie wyłapała też żadnych kolejnych słów padających z ich pysków, jakby została od nich oddzielona grubą, mglistą ścianą, przepuszczającą tylko wrażenie, że głosy są spokojne i przyjazne.
A co, jeśli ten obcy jest niedobry? Co jeśli tylko udaje miłego - a w zasadzie miłą - bo tylko to udało jej się wychwycić podczas tych kilku spojrzeń trwających dosłownie ułamek sekundy? A co jeśli skrzywdzi ich, kiedy tylko nadarzy się okazja? Albo planuje jakiś wielki podstęp? A co jeśli…
– A ciebie jak zwą, śnieżnofutra?
Najpierw zjeżyła sierść na karku, przez nagłe zdanie sobie sprawy, że teraz obie wadery patrzą na nią. 
Co?! Że… Że ją? Jak ona w ogóle się nazywała? Zapomniała, to ze stresu!
– J-j-j-ja…? – jęknęła słabo.
Lekkie kiwnięcie głową i przyjazne schylenie głowy tylko utwierdziło ją w jej obawie. Ale ona nie chciała nic mówić! Panika, ogromna panika ponownie ogarnęła jej zmysły. Łapy zaczęły jej się trząść i czuła się, jakby nagle zamieniono je miejscami z galaretą. Potem coś zakłuło ją w piersi, rozchodząc się nieprzyjemnie po całym ciele razem z dreszczem, jej oddech przyspieszył. Panika przerodziła się we wręcz histerię, miała wrażenie, że łzy napłynęły jej do oczu, a wargi wygięły się w przerażonym grymasie, co chwilę uchylając się delikatnie, zupełnie tak, jakby próbowała coś z siebie wydusić. 
Tylko dlaczego tak właściwie? Shira, zlituj się, ona zapytała cię tylko o imię! Dasz radę chyba powiedzieć te jedno, króciutkie słówko?
Odetchnęła jak najgłębiej, jednak jej wdech dalej się urywał. Zacisnęła powieki na krótką chwilkę, aby zaraz ponownie je otworzyć.
– S-Shi-Shi-Shira-a… – wyszeptała ledwo słyszalnym, drżącym głosem.
Jednak nie odważyła się uraczyć obcej spojrzeniem.
C.D.N
<Cirillo, Lavinio?>