- Nie- odparła stanowczo Nasari.
Leila skakała wokół niej cały czas prosząc o pozwolenie. Czarnofutra kochała bardzo swoją małą podopieczną, dlatego nie miała zamiaru zgodzić się na wyprawę która nawet dla samej Nasari mogłaby być niebezpieczna. W końcu dotarły przed jaskinię w której miały się odbywać zajęcia. W wejściu przywitała ich Alice.
- O, Leila- powiedziała na widok szczeniaka.
- Dzień dobry- przywitała się wesoło Leila.
- Witaj- powiedziała czarnofutra.
- W końcu jesteście. Zastanawiałam się gdzie byłyście- odparła.
- Cóż... Leila zachorowała, ale teraz już wszystko w porządku- usprawiedliwiła ją Nasari.
- Nasari?- zapytała Leilani.
Ale jej opiekunka już wiedziała o co jej chodziło. Męczyła ją przecież o to całą drogę.
- Nie ma mowy!- odparła stanowczo Nasari.
- Coś się stało?- spytała lekko zdziwiona mentorka.
- Nie uwierzysz. Leila chce żebym ją wzięła na nocne zwiady terenu watahy. Dasz wiarę?- wyjaśniła jej Nasari.
Leila siedziała z lekko obrażoną minką. Szarofutra tylko zachichotała.
- Możesz wchodzić Leila- powiedziała po chwili wskazując wejście do jaskini- Carmen już jest.
W jednym momencie mina Leilani gwałtownie się zmieniła. Jakby kompletnie zapomniała o swoim pomyśle. Prędko odwróciła głowę w kierunku jaskini, i z błyskiem w oku uradowana krzyknęła:
- Carmen?! Pierwsza koleżanka!- po czym wbiegła do środka.
- Nie zapomniałaś o czymś?- zawołała różowooka wilczyca.
Leila wówczas wróciła, przytuliła swoją przybraną matkę na pożegnanie i jednym susem skoczyła z powrotem do środka jaskini.
- Mam szczerą nadzieję że nie będzie cię tak zamęczać pytaniami- powiedziała Nasari.
- Spokojnie. Jest ciekawa świata jak większość szczeniaków. To normalne.
- Boję się tylko trochę o Carmen. Nie chcę żeby czuła się osaczona przez Leile.
C.D.N.