· 

Krótka historia z dodatkiem wrzasków #3

Wielkimi oczami obserwowała waderę kicającą wokół w poszukiwaniu gałązek. Gałązek…? Po co jej teraz gałązki?

O, nie.

Tylko nie ogień!

 

Shira zaczęła się trząść jeszcze bardziej, sama już nie wiedząc, czy ze strachu czy z zimna. Jej przerażone spojrzenie zawisło na świeżym ogniu, który radośnie buchnął w górę, natychmiast rozprowadzając te duszące ciepło wokół. I potem znowu, kiedy Harmony dorzuciła jeszcze więcej gałązek. Niewielkie płomyki w kolorach jesiennych liści odbijały się od dwubarwnych oczu. Skrzydlata przełknęła ślinę nerwowo.

 

– Co cię pokusiło, by skakać do jeziora w taką pogodę? – dopiero to zdanie wyrwało ją z transu.

Zamrugała kilka razy i nadstawiła uszu, ale nie oderwała wzroku od ogniska. A co jak nieoczekiwanie zacznie się rozprzestrzeniać i zapali cały las i spłonie i ona i Harmony i… To straszne!

– O-oglądałam ry-rybki… – pisnęła cichutko w odpowiedzi – n-nie za-zamierzała-łam się mo-moczyć.

Usłyszała cichy chichot swojej nowej towarzyszki. Kiedy będzie mogła poprosić o zgaszenie tego tworu piekieł? Nie chciała jej zrobić przykrości, przecież tamta pragnęła tylko ogrzać Shirę… Jednak jeśli nie przestanie się trząść, Harmony dalej będzie myślała, że jest jej zimno. Postarała się przestać, jednak nie była w stanie i wszelkie jej próby zdały się na nic. Dlatego też szybko sobie odpuściła, dalej drgając raz po raz. Nie umknęło to uwadze szarej wadery.

– Naprawdę cały czas aż tak ci zimno? – perlisty, lekki śmiech rozległ się z jej pyszczka.

Shira szybko pokręciła głową. 

– N-nie… P-p-po p-pro-prostu…

I już miała wyjawić jej chociaż część swoich obaw związanych z ogniem, ale nie zdążyła, gdyż druga wilczyca śmiało uwaliła się zaraz obok biednej Shiry, tak, że stykały się całe ich boki. Skrzydlata przerwała swoje dukanie, oddech ugrzązł jej w płucach i znieruchomiała cała, z wyjątkiem serca, które ściskało się teraz w zatrważającym tempie. Nie miała odwagi żeby drgnąć, a tym bardziej zaprotestować. Nie była gotowa na tak nachalny dotyk, chociaż wiedziała, że Harmony prowadzą same dobre intencje. Teraz musiała jedynie okiełznać panikę, coraz szybciej przejmującą wszystkie jej zdrowe myśli. Niemożliwe…

 

***

 

Przebywała właśnie gdzieś w okolicy Beztroskiej Polany.

Cieszyła się, że sprawa z górskim nieprzyjacielem została już zakończona i że wszystko skończyło się dobrze. Że przeżyła. Tak, to było największe osiągnięcie. Nie musiała już bać się, że zaraz zostanie zmieciona z tego świata. Nie trzęsła się całe doby, w obawie, że jakiś okrutnik nadejdzie zza rogu i wyrżnie wszystkich jej znajomych wilków. W końcu nadszedł czas, by odetchnąć.

 Zima dalej trzymała, choć zdawało się, że jakby lżej, a aura dookoła była jakby przyjemniejsza. Rześkie powietrze wypełniało jej płuca, kiedy ta brała głębokie wdechy, przemierzając z wolna kolejne metry i delektując się chwilą. Przymknęła delikatnie oczy, wystawiając pysk na pełne słońce. To niesamowite, że na niebie nie było ani jednej chmurki, a śnieg dalej leżał nieustępliwie, pomimo tak intensywnych promieni słonecznych. Taki piękny, spokojny dzień...

 

– Cześć, Shira!

Chciała wrzasnąć, ale z jej krtani wydobył się jedynie słaby pisk. Podskoczyła wystraszona, a jej skrzydła mechanicznie nieco rozłożyły się, gotowe w razie konieczności nagłego poderwania się do lotu. Sierść na jej karku cała się zjeżyła, a jej biedne serduszko zdawało się tak silnie uderzać, jakby chciało się wydostać z jej piersi. Obróciła się sztywno, żeby sprawdzić, z kim ma do czynienia. Jej rozszerzone ze strachu oczy napotkały te niebieskie, spokojne. 

 

– Oh, wybacz! Nie chciałam cię wystraszyć – skłoniła lekko głowę w przepraszającym geście.

Uff, to tylko Harmony. Tylko…? Lubiła ją, chyba. Napotkały się na siebie już kilka, lub więcej, razy i Shira z zadowoleniem zauważyła, że większość z nich zapamiętała raczej dobrze. Wadera była miła, pomocna i cierpliwa… Tylko czemu tak często, gdy na siebie wpadały, Shira musiała reagować krzykiem? To było silniejsze od niej! Takie… Okoliczności!

– N-nie szkodzi – postarała się rozluźnić – cz-cześć.

A może, skoro już na siebie trafiły, poszłyby gdzieś wspólnie…? Gdyby tylko Shira miała odwagę to powiedzieć… 

 

Ukradkiem rzuciła jej krótkie spojrzenie, jakby w nadziei, że ta odgadnie, co by chciała zaproponować.

 

C.D.N.

 

<Harmony?>