· 

Czas wprowadzania #10

Kryształowe Groty, ah cóż za wyjątkowe miejsce. Pełne drogocennych kamieni które świetnie sprawują się w magii. Basior nie rzadko odwiedzał to miejsce, czasem dla samego odpoczynku i relaksu a innym razem w poszukiwaniu potrzebnych kryształów. Tego dnia jednak był tam z wilkiem towarzyszącym po raz pierwszy. Na jego szczęście była to Lavinia, wadera była naprawdę oczarowana tymi niesamowitymi jaskiniami. Sprawiała wrażenie jakby była zahipnotyzowana niespotykanym urokiem. Merlin również stał w bezruchu przyglądając się emanującym światłem kamieniom.

 

Przyjaciółka wilka zdawała się być bardzo zainteresowana nie dużym kamieniem szlachetnym którego kolor łudząco przypominał odcień tęczówek łaciatej wilczycy. Merlin podszedł trochę bliżej by następnie chwycić kryształ i  oglądnąć go z bliska. Był naprawdę wyjątkowy, niebieska, świecąca barwa aż przyciągała wzrok.

 

- Pozwól, że go wezmę - odezwał się i zwrócił do wadery - przyda mi się.

 

Ta jedynie skinęła łbem i ponownie zaczęła rozglądać się po jaskiniach. Czas leciał szybko niczym jesienny wiatr.

 

- Już późno - wyszeptała Lavinia i obróciła się za siebie by dostrzec wejście do groty, słońce było coraz niżej.

 

Merlin nie mógł się nie zgodzić, w końcu sam miał jeszcze plany na ten dzień. Wspólnie podjęli decyzje powrotu do swych domostw. Z bólem opuścili Kryształowe Groty, z pewnością jeszcze tu kiedyś razem wrócą. Po drodze oczywiście nie obyło się od różnego rodzaju kiepskich żartów ze strony wysokiego basiora. Vini nie raz zdawała się być mocno zażenowana a czas może nawet rozbawiona. Oh Merlin stał się kompletnie innym wilkiem, jeszcze kilka miesięcy wcześniej, mordował całe rodziny dla rozrywki a teraz? Teraz śmieje się ile tchu, mając przy sobie najdroższych przyjaciół. Cóż za szczęście go spotkało, powinien być wdzięczny do końca życia

 

 - Jesteśmy - wymamrotał niezadowolony gdy doszli pod Jaskinie Przejścia.

 

Nie podobała mu się wizja końca oprowadzania wadery. Wspólnie spędzili sporo czasu, bardzo polubił jej towarzystwo.

 

-  Dziękuję za oprowadzenie - Lavinia uśmiechnęła się ciepło i skierowała w głąb swojej jaskini.

 

Merlin jedynie wymęczył kilka słów na pożegnanie i sam po chwili znajdował się już u siebie. Carmen oczywiście już od kilku dobrych chwil siedziała zwarta i gotowa czekając na swego opiekuna. Przebierała z łapki na łapkę w niecierpliwości a gdy tylko ujrzała Merlina... Cóż to była za radość. Młoda wilczyca rzuciła się w ramiona czarnego basiora.

 

- Młoda damo, brak Ci rozwagi i cierpliwości - wymruczał ale nie mógł zaprzeczyć iż takie powitanie naprawdę mu się podobało.

- Ah, Merlinie! Tak za tobą tęskniłam! - Carmen puściła wilka i zajrzała mu głęboko w oczy - Lavinia nie przyjdzie? Naprawdę ją polubiłam...

 

Była zbyt porywcza, nie panowała nad ruchami i wypowiedziami, irytowało to starszego nieziemsko. Gdy byli tylko we dwójkę, jedynym o czym potrafił myśleć był sposób w jaki wychowa ją na przykładnego wojownika.

 

Po przygotowaniach do treningu oboje wyruszyli w stronę Smoczej Przełęczy. Było to miejsce gdzie szczenię mogło dopracować swoją siłę fizyczną, tego głównie jej brakowało. Potrzebowała większej ilości mięśni i masy ciała, na razie była zbyt drobna. Całą drogę mieli przebyć truchtem, to również był swego rodzaju trening. Młody wilk ochoczo przebierał tymi chudziutkimi łapkami, prawdę powiedziawszy mała ledwo nadążała za czarnofutrnym. Po długim, wycieńczającym biegu waderka padała na pysk, gdy tylko ujrzała zza drzew Smoczą Przełęcz, była wykończona samą rozgrzewką.

 

 

***

 

 

Po męczącym, pełnym narzekań treningu oba wilki nie mogły już na siebie patrzeć. Merlin potracił praktycznie wszystkie nerwy, w całym swoim życiu pełnym nędzy i smutku nie musiał nikogo aż tak upominać! Czerwonooka wszystko robiła źle!

 

Po powrocie do jaskini basior nakazał młodemu wilkowi wywędrowanie gdzieś na spacer, sam miał coś do zrobienia.  Przysiadł w zacisznym miejscu i zaczął coś tam kombinować, zanim skończył minęło kilka dobrych godzin.  Wyszedł z groty i zaczął nerwowo się rozglądać. Nieopodal dostrzegł to co chciał zobaczyć, łaciata wadera. Lavinia rozmawiała na jakiś temat z Sunshine, najprawdopodobniej na temat zielarstwa z racji iż oboje zajmowali się medycyną. Basior podszedł do tej dwójki chcąc przekazać całą swoją pracę waderze.

 

- Lavinio, możemy porozmawiać? - zapytał nieśmiało i spojrzał na Sun'a w sposób aby skrzydlaty wybaczył mu przerwanie konwersacji.

 

 - Merlin? Oczywiście - lekko zmieszana odeszła kilka kroków a wysoki basior szedł zaraz za nią.

 

Z lekkim podenerwowaniem wyciągnął drobny wisiorek zrobiony z rzemyka oraz tego wspaniałego kryształu który tak bardzo spodobał się wilczycy. Nic nie mówiąc założył jej go na szyje i z dumą oraz oczarowaniem w oczach przyjrzał się sylwetce sparaliżowanej stresem wadery. 

 

C.D.N.

 

>Lavinia?<