· 

Czas wprowadzania #6

Czas odpoczynku dla obu wilków była tymczasowym relaksem i chwilą wyciszenia. Oboje bez słów cieszyli się obecnością natury jak i sobą nawzajem. Leśny Potok był najrzadziej odwiedzanym miejscem przez Merlina, dlatego też siedząc tuż nad wodą basior napawał się pięknem tego niecodziennego miejsca. Lavinia też zdawała się być zafascynowana. Nie raz odchodziła parę kroków od towarzyszą w celu rozejrzenia się bądź przygladniecia niektórym zakamarkom.

 

Niestety wadera nie mówiła często, była z pewnością to jedna z jej niezwykłych cech które były w niej gdzieś tam ukryte. Basiorowi jednak w żadnym wypadku to nie przeszkadzało, lubił ciszę i bardzo radował się na sam fakt iż wilczyca z zawzięciem słucha jego opowieści.

 

Podczas gdy czarny wilk już otwierał pysk by coś powiedzieć z za niedużego krzaka dobiegł odgłos szelestu. Lav zląkła się lekko i cofnęła się dwa kroki. Basior jednak od razu się wyprostował i przyjął poważną, pełną śmiałości minę po czym wywarczał dumnie.

 

-Wyjdź młoda damo. Oh, Carmen jesteś taka niewdzięczna - ton wypowiedzi spadał wraz z każdym kolejnym słowem wilka, Merlin powoli tracił jakiekolwiek siły na upominanie.

Obrócił się w stronę swojej nowej przyjaciółki gdy szczenię wyszło z krzaka. Lavinia wydawała się bardzo zaskoczona ale mimo to podeszła bliżej by przyjrzeć się młodemu wilkowi.

 

-Merlinie! Przecie obiecałeś wspólny trening! - wadera z wyrzutami wpatrywała się w wysokiego wilka a po kilku chwilach  dopiero zauważyła towarzyszkę swojego opiekuna - dzień dobry - wymamrotała i lekko się skuliła.

-Miło mi cię poznać - Lav uśmiechnęła się promiennie i urzekająco po czym lekko schyliła się w stronę młodej wilczycy - nazywam się Lavinia.

Carmen uśmiechnęła się do nowopoznanej by podejść jeszcze bliżej. Zachowanie szczenięcia znacznie irytowało Merlina, widocznie tracił cierpliwość, nie miał nawet siły by spojrzeć na czerwonooką. Patrzył gdzieś przed siebie ignorując wszystkich wokół co lekko zmartwiło Lavinie.

 

-Vini, wybacz ale robi się już ciemno. A ta mała wojowniczka nie trafi sama do jaskini, zaszczycony będę jeśli zgodzisz się na jutrzejsze dokończenie naszej oprowadzki - wymamrotał na jednym wdechu jakby speszony i chwilowo spojrzał w niebieskie oko strażniczki.

 

Wadera kiwnęła łbem na zgodę i ponowie się uśmiechnęła, następnie wilki bez pośpiechu, w trójkę udały się w stronę Jaskini Wschodzącego Słońca gdzie odprowadzić musieli młodą waderkę.  Merlin oczywiście nie rad był zaistniałej sytuacji, szczerze powiedziawszy był wewnętrznie wściekły. Jego podopieczna zachowała się naprawdę haniebnie. Ona sama w małym łebku tępiła swe poczynania, była świadoma swoich czynów i dobrze wiedziała jak bardzo zdenerwowała zielonookiego. Czuła poczucie winy i widoczne zakłopotanie. Nie spodziewała się drugiego wilka u boku Merlina. Było to czymś więcej jak niespodziewanym. Z perspektywy jasnofutrnej, basior naprawdę chciał zaprezentować się z najlepszej strony jak i zbliżyć się do Lavinii. Nawet tak młody wilk jak Carmen mógł to dostrzec, zakłopotanie i rozproszenie było prawie namacalne a do tego ten brak czujności! Ah, cóż ta niezwykła niebieskooka zrobiła z tym ponurakiem! 

 

C.D.N.

 

>Lavinia?<