Rozmawialiśmy z Harmony i Lucasem niedaleko jaskini. Przerwał nam jednak Midnight, który nagle pojawił się znikąd mówiąc:
- Nasari, ktoś do ciebie.
To było dziwne. Czegoś takiego w tej watasze jeszcze nie widziałam. Midnight oddalił się i po chwili zza krzaków wyłonił się ciemnobrązowy basior o złotych oczach i znajomym mi talizmanie.
- Connor?!- krzyknęłam.
- Hej Nasa- zaczął mówić Connor. Nie dokończył jednak. Przyczyną tego byłam ja. Najzwyczajniej w świecie rzuciłam się na niego i go przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak ja się stęskniłam- powiedziałam prawie ze łzami w oczach.
- Ummmm... Nasari- przerwała trochę nieśmiało Harmony- Kto to jest?
- To mój brat Connor- Powiedziałam.
Connor tylko uśmiechnął się ale widać było, że jest zakłopotany i ewidentnie coś go dręczy.
- A ten maluch?- zapytał Lucas.
Spojrzałam w stronę Connora i po chwili spostrzegłam za nim małego, białego szczeniaka. Ten po chwili podszedł do nas i patrzył się swoimi wielkimi oczami. Harmony była zauroczona tym maluchem. Pochyliłam się i zapytałam:
- A ty to kto?
- Mam na imię Leilani- odparła śmiało waderka i szeroko się uśmiechnęła.
- Connor. Nie wiedziałam że dorobiłeś się szczeniaka- powiedziałam szczęśliwym głosem.
- Tyle że... to nie mój szczeniak- odparł Connor.
Ja, Lucas i Harmony spojrzeliśmy po sobie, a ja zapytałam zagubiona:
- Jak to nie twoje? To czyje?
Brązowofutry basior zawahał się chwilę, aż w końcu powiedział:
- No... ja właśnie w tej sprawie. Muszę z tobą porozmawiać ale... czy twoi znajomi mogliby na chwilę pójść? Mam na myśli... to dość delikatna sprawa.
Spojrzałam w kierunku Harmony i Lucasa. Harmony tylko kiwnęła głową i razem poszli w inną stronę.
- Więc sprawa wygląda tak...- zaczął Connor- matka Leilani zmarła przy porodzie. Nikt nie wiedział kto jest ojcem, dlatego zaczęto szukać jej krewnych.
- Ona jest z tobą spokrewniona?
- Ze mną nie do końca, ale z Larotą już tak. Matka Leilani, Kayla była siostrą Laroty.
- Kto to jest Larota?- zapytała Leilani.
Connor spojrzał na nią troskliwie i z uśmiechem powiedział:
- Potem ci wyjaśnię, a narazie idź pobawić się tam przy stawiku dobrze?
Ta tylko kiwnęła głową i pobiegła do stawu, a Connor kontynuował:
- Wkrótce do jej watahy przybyłem ja. Opowiedziano mi o całej sytuacji i w taki sposób dowiedziałem się że mogę ją adoptować. Słuchaj... prawdopodobnie jesteśmy jej jedyną rodziną. Może nie do końca biologiczną, ale jednak. Rodziną. Musimy zdecydować kto się nią zajmie.
Byłam w szoku. Faktycznie Larota opowiadała kiedyś o swojej siostrze, i o konflikcie z jej rodziną. Nie akceptowali tego że Larota wybrała drogę szamanki. Larota odeszła a jej rodzina postanowiła zupełnie zapomnieć o tym, że kiedykolwiek mieli drugą córkę. Nie wiedzieliśmy jednak co matka Leili w rzeczywistości o niej myślała. Może też się jej wyparła? A może w głębi serca tęskniła za Larotą, ale nie chciała się kłócić z rodzicami? Lekko zagubiona spytałam:
- A nie możesz zostać? Zajmiemy się nią razem.
- Chciałbym- odparł- ale obecnie wataha do której należę toczy wojnę. Z resztą, ostatnio zostałem ranny i zajęły się mną wilki właśnie z watahy Leili. Wtedy dowiedziałem się o całej sytuacji. Zrozum. Wojna to nie jest odpowiednie miejsce dla szczeniaka. A ja? Dowodzę jedną z naszych armii, która miała przejmować tereny wroga. Niestety nasz generał trochę się przeliczył co do naszej liczebności i siły, więc większość naszych zostało zabitych. Ja z resztką swojego oddziału musieliśmy się ratować ucieczką do obozu, ale jeden z tych kretynów pomylił drogę. Wtedy w górach trafiliśmy na watahę Leili. W skrócie- moim zdaniem najlepiej by było jakbyś to ty się nią zajęła. Jeżeli oczywiście się zgodzisz.
No tak. Szczeniak na wojnie jest nie tylko obciążeniem dla wojowników, ale też byłby w dużym niebezpieczeństwie. Miałam tęgi mętlik w głowie. Nigdy nie zajmowałam się szczeniakiem. Co jeżeli coś schrzanię? Spojrzałam w stronę Leilani, która w tym czasie zaciekawiona moczyła łapkę w wodzie. Nie wiem czemu, ale jak na nią spojrzałam to zobaczyłam w jej oczach cząstkę Laroty. Pomimo wielu trudności i wątpliwości podjęłam decyzję.
- Dobrze. Zajmę się nią.
Connor uśmiechnął się, zmierzył mnie wzrokiem i powiedział żartobliwie:
- Dalej jesteś niska.
- Nic żeś się nie zmienił.
Parsknęliśmy śmiechem, a Connor zawołał Leile.
- Leila- zaczął Connor- Nasari się tobą zaopiekuje, dobrze?
- Dobrze- odparła zadowolona Leila. Przez cały czas patrzyła się na mnie z uśmiechem. Dopiero wtedy zauważyłam jakie ma duże oczy i uszy.
- Zostaniesz jeszcze?- zapytałam z nadzieją w głosie, a Leilani popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
- No... do wieczora mogę zostać, ale na pewno jeszcze dzisiaj muszę zacząć wracać. Muszę wrócić do byłej watahy Leili, poinformować jej wcześniejszych opiekunów że ta bezpiecznie dotarła do was, zebrać stamtąd resztkę swojego oddziału i wrócić do domu. Oj to będzie dłuuuga noc...
- Chodźmy nad wodę!- zawołała Leilani. Cały czas skakała i merdała swoimi trzema ogonkami.
- Ale wiesz że wszystkie jeziora są teraz zamarznięte?- zapytałam.
- Trudno- odparła próbując dalej przekonać nas do swojego pomysłu.
- Ona uwielbia wodę. Nie ważne w jakim stanie skupienia- wytłumaczył Connor.
- Jeśli tak, no to dobrze. Chodźcie za mną- odpowiedziałam.
I tak spędziliśmy cały dzień. Leilani biegała wokoło jeziora, podziwiała widoki oraz ryby w wodzie, która jakimś cudem jednak nie zamarzła. Chciała popływać, ale prędko przekonaliśmy ją że to nie jest najlepszy pomysł. Wyjaśniliśmy jej też mniej więcej sytuację w jakiej się znajdujemy. Ona sama zrozumiała i wyglądało na to, że już dawno pogodziła się ze śmiercią swojej matki. Sprawiała wrażenie naprawdę dobrze wychowanej i posłusznej waderci. Później Connor poznał jeszcze parę innych wilków, a Lucas cały czas bawił się z Leilą. Widać było że Leila polubiła nie tylko jego, ale też wszystkich których spotkała na terenach watahy. Jednak nadszedł niestety czas w którym ja i Leilani musiałyśmy pożegnać się z Connorem.
- Życzę ci szczęścia w dalszych bojach- powiedziałam Connorowi i przytuliłam go.
- Dzięki- odparł Connor uśmiechając się i obejmując.
- Wrócisz jeszcze?- zapytała Leila wtulając się w niego.
- Jak tylko ogarniemy wojnę na naszych terenach, na pewno wrócę. Obiecuję.
Te słowa uspokoiły zarówno Leile jak i mnie. Tuż po zachodzie słońca Connor opuścił tereny naszej watahy. Przez chwilę widać było jego oddalającą się sylwetkę, aż całkowicie zniknęła. Jak czułam się ze świadomością że mam pod swoją opieką szczeniaka? Cóż, byłam całkiem szczęśliwa. Zaprowadziłam Leile do jaskini przejścia. Stwierdziła że bardzo jej się tam podoba. Po chwili zrozumiałam dlaczego. Ta jaskinia była największa i znajdowało się w niej najwięcej wilków. Leila słuchała ich rozmów i zadawała różne pytania. Uwielbiała uczyć się nowych rzeczy od bardziej doświadczonych, dorosłych wilków W końcu jednak nadszedł czas w którym każdy kładł się spać. Ja również ułożyłam się na swoim miejscu, a Leila wsunęła mi się pod skrzydło.
- Dobranoc- powiedziała Leila.
- Dobranoc- odparłam.
KONIEC