· 

Krótka historia z dodatkiem wrzasków #2

- Aaah. - ziewnęła wadera i wyciągnęła przed siebie łapy, rozciągając je po krótkiej drzemce. Tak, drzemka w zimowy czas to był w jej wypadku zdecydowany "must have". Lekko leniwym krokiem wyszła ze swojej jaskini, początkowo przymykając oczy na rażące ją słońce, które były akurat na samym szczycie nieba - cóż, coś długa była jej ta "drzemka". Po chwili dostosowała swój wzrok do jaskrawych barw dworu - w końcu dodatkowo śnieg odbijał promienie słoneczne. Ruszyła spokojnym spacerkiem na polanę, który chwilę później zmienił się w całkiem szybki trucht, żeby rozgrzać szybko marznące łapki. Po drodze zaliczyła dość... niefortunny wypadek w śniegu, na wskutek którego jej futro przybrało kolor zimno-biały, a nie szary. Cóż, nawet do twarzy było jej w takiej bieli, szkoda tylko, że chwile później zmieniła się w lodowatą wodę, która ociekła po rozgrzanej już waderze. Na polanie krzątało się sporo wilków, niektórzy łowcy znosili łupy, inni ćwiczyli, a jeszcze kolejni po prostu rozmawiali. Harmony, jak to miała w zwyczaju, po drodze do stosu łupów zamieniła parę słów chyba z każdym, z kim się dało, to zagadując czy odpowiadając na pytanie. Gdyby nie nagląca chęć spaceru nad jezioro, zapewne do samego wieczora by pokonywała krótką trasę do watahowego zbioru jedzenia. Po krótkiej, ale najdłuższej ze wszystkich dzisiejszych, rozmowie, dotarła w końcu tam gdzie chciała i wzięła sobie średniej wielkości królika. Zjadła go ze spokojem, chociaż w duchu roznosiła ją energia i już-zaraz-natychmiast chciała udać się nad jezioro, z nadzieją spotkania tam jakichś innych wilków, chętnych do jakiekolwiek aktywności.

 

Parę kęsów później Harmony wyczyściła swoje futro, które zdążyła lekko ubrudzić i żwawym, choć spokojnym truchtem ruszyła w stronę jeziora. Była przekonana, że będzie zamarznięte i będzie można się na nim poślizgać, co było jednym z ulubionych zajęć waderki. Wybrała.. dość krzaczastą drogę, ale chęć zabawy z tyłu głowy już sprawiła, że wadera o tym nie myślała. Po wyjściu z tych chaszczy ujrzała innego wilka, dokładniej waderę, którą kojarzyła z watahy - w sumie inaczej by nie mogło być na ich terenach - a po chwili szybkie zapoznanie zamieniło się w akcję ratunkową, ponieważ tajemnicza towarzyszka wpadła do wody. Cóż, wychodziło na to, że ze ślizgania nici, ale przynajmniej miło spędzi czas - bo na to liczyła. Podeszła do brzegu i podała jej łapę, odpowiednio zapierając się w ziemi, żeby zaraz samemu nie wylądować w lodowatej wodzie. Gdy wyciągnęła waderę na brzeg, odezwała się.

 

- Jestem Harmony.

- Dziękuję-ę. Jestem Shir-aa-a.

 

Widząc, że Shira trzęsie się z zimna Harmony nie kontynuowała dialogu, tylko poleciała poszukać jakichś suchych gałęzi. Po chwili przyszła z całkiem sporą garstką w pysku i kawałek od wody rozpaliła małe ognisko, żeby wadery mogły się razem ogrzać - chociaż zdecydowanie to Shira należała do tych zmarzniętych. Gdy wszystkie gałęzie zajęły się ciepłym płomieniem, Harmony skoczyła jeszcze w gąszcz po kolejne, by ognisko zbyt szybko nie zgasło. Gdy ogień był już stabilny, zwróciła się już do Shiry, z uśmiechem.

 

- Co Cię pokusiło, by skakać do jeziora w taką pogodę?

 

Pytanie było w sumie pół-żartem, pół-rozpoczęciem dialogu, który wadera miała nadzieję dość długo pociągnąć.. W końcu powoli zachodzące słońce, śnieg wokół i ognisko dodawały wspaniałej atmosfery.

 

C.D.N.

 

>Shiruś?<