· 

Samotny wędrowiec

-Tak bardzo jesteśmy ci wdzięczni za pomoc, że nie umiem wyrazić tego słowami!- Powiedziała szczerze pewna jasnoszara wilczyca do wówczas stojącej przed nią drugą samicą. Zaraz uciekła wzrokiem przygnębiona.- Naprawdę bym chciała... Ale...

-Nie musisz mi być wdzięczna. Cieszę się, że dane było mi tobie i twoim bliskim pomóc- odparła gładkich, acz cichszym głosem ta druga. Wiedziała co chce powiedzieć: chciałaby jej obecności w ich watasze ale kulejący wilk to problemów przyniesie więcej niżeli korzyści. Tak i opuściła ich okolice, ponawiając swą tułaczkę.

 

Nie liczyła szczerze, ile czasu chodzi po świecie dla niesienia wsparcia, jednak jakiś czas temu stuknął jej okrągły rok. Zawsze jednak scenariusz był taki sam: napotyka wilka z zagwozdką, oferuje swoją pomoc mu w poradzeniu sobie, zostaje dłużej w chwilach gdy może pomóc większej ilości swoich z gatunku, jednak ostatecznie nie proponują jej pozostania, dlatego też kontynuuje swoją trasę po świecie. Ostatni zakątek gdzie się zatrzymała, był chyba z 3 miesiące temu? Na pewno przebywała tam 4 dni. Od tamtego postoju, wadera nie natrafiała na żadną watahę, nie licząc napotkanych małych rodzin wilczych, bądź kilkoro samotnych wilków, jak ona.

 

~Widzisz? Nikt cię nie chce. Nie dość, że w łatach to jeszcze kulawa. Jesteś tylko problemem~

Łaciata wilczyca zatrzymała się i odetchnęła z zamknięciem oka. Po chwili znowu patrzyła na świat i dostrzegając większe drzewo, usiadła przy nim opierając się grzbietem o korę. Ponownie przymknęła oko i pogrążyła się w słuchaniu wiatru targającym wolno spadającymi płatkami śniegu. Śnieg widziała w różnych ilościach podczas swojego podróżowania, tu robiło się go coraz więcej z każdym pokonanym dystansem. Tyle dobrego, że jej futro było znacznie grubsze i obfitsze niż u standardowego wilka, dlatego nie mogła narzekać na utratę ciepła, chociaż i tak noce spędzała w jakieś formie schronienia.

 

~Czemu nie dasz sobie zamarznąć? Wiem, że chcesz...~

 

Niebieskie oko powędrowało do góry po uniesieniu głowy, grzywka całkiem zakryła prawą stronę pyska i częściowo nos.

 

-Nie mogę. Wciąż jest tyle wilków, którym mogę pomóc- powiedziała cicho do samej siebie. Westchnęła myśląc nad tą kwestią. Potarła łapą swoje blizny: po opuszczeniu ostatniej watahy przestała kuleć chodząc ale o biegu nie było mowy bez utrudnień, ponieważ wtedy jej niepełnosprawność byłaby doskonale widoczna.

 

Wiedziała, że obecnie jest sama ale jakieś dwa życia wolno przemieszczały się w jej kierunku.

"Oj Livi, Livi." Powiedziała sobie w duchu. Czasem jeszcze w myślach łapała się, że zwraca się do siebie swoim poprzednim imieniem. "Wiesz, że nie powinnaś, ale..."

 

-Chciałabym znaleźć miejsce dla siebie, gdzie mogę pomagać- powiedziała szeptem.- Czy mogłabym napotkać na takie miejsce?

"... Chciałabym czuć się potrzebna" serce jej dopowiedziało, czego umysł nie wylał w postaci słów.

Ale cisza jej odpowiedziała na tą nieśmiałą prośbę.

 

Wkrótce jednak coraz bliżej słyszała nadciągające istnienia i już z takiej odległości słyszała dyskusje między nimi, nieco napiętą w emocjach głosów. Łaciata wadera wstała a grzywka jej całkiem zakryła tą nieszczęsną połowę pyska i wolnym krokiem ruszyła na bok. Znajdowała się w okolicy granicy, była tego świadoma, zatem nie powinna przemieszczać się jak szpieg wojenny. Poruszaj się spokojnym korkiem i na widoku ale w pobliżu potencjalnego ukrycia. Proste, czyż nie?

 

Zatrzymała się w miejscu słysząc całkiem wyraźne głosy, które znajdowały się być może w promieniu stu metrów, nim została zauważona. Usłyszała krótką komendę, na co spojrzała w ich stronę bystrym okiem. Dwie wadery.

 

-Kim jesteś?- Zapytała uważnie ciemna, która wysunęła się do przodu. Za nią stanęła biała.

-Tylko samotnym wędrowcem, który podróżuje po świecie i wspiera napotkanych- powiedziała spokojnym tonem z delikatnym uśmiechem. Promieniowała od niej energia, która potwierdzała jej słowa.- Jestem Lavinia, czy mogę wam jakoś pomóc?

 

C.D.N.

 

>Ciri, Shira - która chce pierwsza?<