Szybkim, nerwowym truchtem opuściła jaskinię, jak zawsze, kiedy tylko świta. Nadal czuła się niezwykle nieswojo ze świadomością, że gdzieś obok niej jest jeszcze kilka innych wilków. Wzdrygnęła się na tę myśl. Miała świadomość, że członkowie watahy są na ogół bardzo mili i życzliwi, zwłaszcza dla nowych, a już na pewno nie chcieli odstraszać Shiry, ale ona i tak jakoś nie mogła się przemóc. Nie miała pojęcia, jak się poprawnie rozmawia z kimkolwiek, ani nawet jak zareagować na zwykłe przywitanie.
Pokręciła energicznie głową, pozbywając się dręczących ją złych myśli. Wyściubiła nos na zewnątrz. Uśmiechnęła się delikatnie, ciesząc się jednymi z ostatnich pewnie ciepłych promyków tego roku. W końcu nieubłaganie zbliżała się zima. Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej, drzewa już dawno zgubiły swoje liście, a wilcze futra stawały się znacznie grubsze i cieplejsze. Shira lubiła tę porę roku i jej uroki, pomimo tego, że zazwyczaj stałe trzęsła się z zimna. Cóż, piękno krajobrazu ma swoją cenę. Jednak musiała poczekać jeszcze trochę, aż nadejdzie na dobre.
Zaczęła więc stąpać lekko po wilgotnym poszyciu, jak zwykle bez wyraźnego celu. Gdyby tylko miała odwagę, pewnie by poprosiła kogoś o oprowadzenie po tutejszych terenach. Ale, niestety z jej podejściem, prędzej zwiedzi terytorium na własną łapę, niż do kogoś się w tej sprawie odezwie. No cóż, można i tak. Zadarła zaciekawiona łeb do góry, kiedy usłyszała skrzekanie gdzieś w oddali, wysoko. To klucz jakichś bliżej nieokreślonego gatunku ptaków, pewnie lecące gdzieś w cieplejsze miejsce, aby uchronić się przed zimnem nadchodzącej pory roku. Wadera ruszyła dalej, dopiero wtedy, kiedy stadko już prawie zniknęło z jej pola widzenia, gdzieś na szarawymi, rozmytymi chmurami, pokrywającymi niemalże całe dzisiejsze niebo. Wciągnęła do płuc chłodne, orzeźwiające powietrze. A gdyby tak, ona też trochę poleciała? Nie zastanawiając się już dłużej, poddała się chwilowemu impulsowi i rozłożyła ogromne skrzydła, machnąwszy nimi kilka razy. Szczęście, że drzew tutaj było niewiele. Lekkie jak piórko ciało bez problemu dało się ponieść przez zimny wiatr. Wadera wzleciała trochę wyżej, nad potencjalne drzewa, dla lepszego widoku i wygodniejszego toru lotu. Szybowała beztrosko, obserwując z góry zagęszczający się las. Właściwie, pogoda nie była tego dnia zbyt ładna. Dosyć ciemno, biorąc pod uwagę fakt, że dopiero niedawno wzeszło słońce, ciężka mgła panosząca się w powietrzu i wokół drzew oraz wilgotne, przegniłe już poszycie lasu. Jednak, trzeba było umieć szukać piękna nawet w tak niesprzyjającej do tego sytuacji. Właściwie, nawet gołe drzewa, ale otulane przez mleczną mgłę wyglądały dosyć zjawiskowo, tajemniczo. A przynajmniej okiem Shiry. Lecąc tak, w pewnym momencie wśród tych drzew dostrzegła miejsce, które przykuło jej wzrok. Zleciała niżej, aby lepiej się przyjrzeć. Do jej uszu dotarł cichy, charakterystyczny szum przepływającej wody. Wylądowała. Uśmiechnęła się delikatnie, od razu stwierdzając, że trafiła na naprawdę śliczne miejsce. Wartki, niezbyt duży potok wesoło spływał po dużej ilości pagórkach. Shira zbliżyła się do niego, zaciekawiona. Nachyliła się ostrożnie nad zmąconą, burzliwą taflą wody. Dostrzegając ruch, postawiła uszy na sztorc. To rybka! Potruchtała za nią w dół potoku, stawiając łapy przy samym brzegu. Niżej woda była spokojniejsza. Więcej rybek! Zafascynowana niczym szczenię pierwszy raz widzące jakieś niesamowite stworzenie, otworzyła lekko pysk w szerokim uśmiechu. Ostrożnie, aby nie przestraszyć rybek, położyła się przy brzegu, przednimi łapami niemal dotykając tafli wody. Zachwyt odbijał się w jej oczach, kiedy stworzonka nie uciekły. Były zdecydowanie za małe, żeby się nimi najeść, więc nawet przez głowę jej nie przeszło, aby zabić te malutkie zwierzątka.
– Cześć małe rybki – pisnęła cichutko – nie bójcie się, nic wam nie zrobię. Śliczne jesteście, wiecie?
Dopiero teraz zwróciła większą uwagę na ich ubarwienie. Z pozoru zwykłe, srebrne łuski, zawierały w sobie coś wyjątkowego. Opalizowały delikatnie, dając wrażenie tęczy raz po raz przebiegającej po ich grzbietach.
– Gdybym była rybką, chciałabym tutaj mieszkać.
(Obrazek należy do: Autora opowiadania)
Nagle usłyszała za sobą jakiś niepokojący szelest. Wstała gwałtownie, pewnie płosząc tym biedne rybki. W momencie źrenice zwęziły jej się ze strachu, a serce gwałtownie przyspieszyło. Czuła, jak krew buzuje jej w żyłach, nie pozwalając skupić się na zagrożeniu. Kolejny, głośniejszy, jakby pewniejszy siebie szelest. Szare futro wyłoniło się zza gałęzi jakiegoś wysokiego krzewu.
– Oh, cześć!
A Shira niemalże dostała zawału, rozpaczliwie starając się uciec, zrobiła krok w tył. Niefortunnie nadepnęła na swoje długie pióro od ogona, potykając się. Głośny chlust do płytkiej wody i krzyk przestraszonej wadery rozległ się po okolicy.
C.D.N.
<Harmony?>