Wyszłam na spacer o poranku. Kiedy wyszłam z jaskini poczułam zapach rzywicy, który uwielbiam. Skierowałam wzrok na niebo i ujrzałam słońce, które mnie na jakiś czas oślepiło.
To był głupi pomysł aby patrzeć wprost na słońce.
Czułam jak ciepłe promienie słoneczne ogrzewały moje futro, które było w kolorach beżu, a na szyi miałam część mojej historii, która nie dawał o sobie zapomnieć.
Czemu ta obroże jest tak zaciśnięta, że nie mogę jej ściągnąć.
Wiele razy podejmowałam próbę pozbycia się jej, ale każde rozwiązanie kończyło się tym samym czyli porażką. Nawet przy pomocy mojej zaginionej siostry czyli Kathii, nic się nie udawało. Dzisiaj postanowiliśmy spróbować jeszcze raz.
-Kathia, pobudka- zaczęłam ją zaczepiać łapą.
- Adi? Czemu mnie budzisz tak wcześnie- czasem lubiła pospać, ale tym razem się nie wymiga.
- Siostro, chyba nie chcesz stać się leniem.
Tego argumentu nie odrzuci.
Wadera jedynie obróciła się na drugi bok.
Skoro tak stawiasz sytuację to sama cię zaciągnę na Piaszczyste wzgórza.
Złapałam ją za kark i wyciągnęłam na grzbiet, nie przemyślałam jedynie tego że może tyle ważyć. Kiedy już wychodziłam z jaskini obejrzałam się aby sprawdzić czy ktoś za nami nie idzie. Prawie wszystkie wilki spały, okazało się, że Savilla udawał jedynie.
Kiedy wyszłam na prostą drogę zaczęłam biec, na początku trudno było się rozpędzić z siostrą na grzbiecie, ale nie chciałam wraca do jaskini po pomoc jakiegoś wilka. W trakcie biegu było mi trochę lżej, ale musiałam uważać aby mi Kathia nie spadła z grzbietu.
Podczas drogi musiałam zrobić postój aby odpocząć chwilę, zrzuciłam delikatnie waderę z grzbietu i ponownie próbowałam ją obudzić. Tym razem zareagowała, bo nie wiedziała gdzie się znajduje.
- Adi gdzieś ty mnie wzięła?!
- Chciałam iść na Piaszczyste wzgórza, ale musiałam zrobić postój. Jednym słowem, jesteś za ciężka na taką drogę bez pomocy drugiego wilka.
- A po co mnie tam zabierasz?
- Abyś mi pomogła pozbyć się obroży- wskazałam łapą na mocno zaciśnięty kawałek skóry, który był częściowo przykryty sierścią.
- To może spróbujmy tu?- rozejrzałam się i siostra miała rację.
- Dobra tylko muszę się napić na szczęście niedaleko jest jezioro w którym uwielbiamy się bawić.
Siostra kiwnęła głową i pobiegliśmy razem nad zbiornik wody, a tam ujrzeliśmy Alice i Red.
Pewnie będą się pytać co tam u nas, a siostra odpowie, że przyszłyśmy się napić i następnie ma mi pomóc w zdjęciu obroży.
Tak jak myślałam stało się... Nie było już odwrotu, w sumie też może pomogą pozbyć się tego z mojej szyi.
- To ciągniemy na trzy- powiedziała szarofutra waderą.
- Raz- chciałam mieć to już z głowy lub też z szyi^^.
- Dwa- policzyła po mnie siostra.
- Trzy!- ostatnią liczbę powiedziała Red.
Moja siostra ciągnęła mnie za ogon, a obie wadery za obroże, która coraz bardziej uciskała mi szyję. Potrzebna była pomoc kogoś kto już kiedyś ściągnął coś takiego.
- Czekajcie, to nie ma sensu...- właśnie wtedy straciłam wiarę w to że pozbędę się tego paska z szyi.
- Nie możemy się poddać, sama mówiłaś, że poddanie się to najłatwiejszy sposób na rozwiązanie problemu- Alice miała rację, ale ja się nie chciałam poddawać.
- Nie chce się poddać tylko, że... same tego nie ściągniemy, potrzebujemy kogoś kto się na tym zna.
- Chodzi ci o tego basiora?!- Kathia wiedziała o co chodzi.
- Tak... Nasz ojciec, pamiętam jak przychodziły do niego członkowie watahy, ale po pierwsze pamiętam to jak przez mgłę po drugie nie wiem czy żyje.
- Musimy to sprawdź, jeśli jest jakaś szansa na pomoc waszego ojca to trzeba spróbować, bo inaczej się nie dowiecie -szarofutra waderą miała rację.
- Ale to oznacza powrót do miejsca pożaru...
Zaczęły mi spływać łzy po policzku. Nie lubię wspominać tego, ale ojciec może nam pomóc.
- Adi? Dasz radę tam iść?- Red Dust nie chciała abym się załamała psychicznie.
- Spokojnie, jestem silna, ale... nie wiem co z siostrą- nasza trójka spojrzała na waderę z czarną grzywką. Nie musieliśmy nawet pytać, aby otrzymać odpowiedź.
- Skoro Ad da radę to ja też...- dmuchnęła w grzywkę, ale nie lubi odsłaniać swojego prawego oka które miało czerwoną tęczówkę. Kathia nielicznym pokazywała tą odmianę, bo większość uważało ją za odmieńca.
- Ruszamy o świcie- rozeszliśmy się do jaskiń, ja z siostrą ułożyliśmy się w kącie, po czym Kathia się ułożyła po czym ja się wpasowałam do niej i położyłam łeb na grzbiecie samki.
Następnego dnia Alice z Red czekały na nas przed jaskinią.
- Dzień dobry nasze śpiochy - Red Dust patrzyła jak ja z siostrą ziewamy w tym samym czasie.
- Trzeba było się wyspać na długą podróż, mam nadzieję, że się nie zgubimy - wyszłam jej naprzeciw samką, a za mną była moja siostra, która chyba się nie wysłała, chociaż ja dostawałam łapami w brzuch, łeb i inne części ciała.
- A jakieś znaki szczególne drogi znacie?- Alice spojrzała na nas.
- Nie zbyt, a Kathia podobnie.
- To musimy się udać po mapę - Alice z Red zaczęły iść w stronę zarośniętej dróżki.
Kiedy dotarliśmy do archiwum zobaczyłam wiele zwojów, które były zakurzone, pewnie niektóre miały parę wieków.
Alice z Red rozdzieliły się i zaczęły przeszukiwać sterty, po chwili Alice znalazła mapę.
- Podejdźcie do nas, może pokażecie mniej więc miejsce pożaru- szarofutra położyła mapę na ziemi.
Łapą wskazałam na sam koniec rogu mapy. Skojarzyłam to miejsce, bo blisko niego była charakterystyczna mała polanka, a obok niej strumyk w którym Kathia uwielbiała pływać.
- Jesteś pewna? To jest Opuszczony zagajnik, żaden wilk nie odważył się tam zajrzeć- wadera spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Tak, to jest miejsce pożaru, prawda Kathia- moja siostra siedziała cicho jak mysz w kryjówce. Spojrzałam na nią, a ona jedynie kiwnęła głową.
- No to ruszamy!- Alice zwinęła mapę i podała ją Red Dust.
Nagle poczułam ucisk na szyi tak jakby obrożą sama się zaciskała. Próbowałam ją jakoś złapać aby poluzować, ale nie działało tak jakby ktoś rzucił na nią klątwę.
Wyszliśmy z archiwum i skierowaliśmy się na północ. Ruszyliśmy truchtem, ale ja przyspieszyłam nadając grupie tępa. Kiedy przekroczyliśmy barierę, poczuliśmy coś w stylu dreszczu, ale ja poczułam dodatkowo lekkie przesunięcie się obroży.
Dobiegliśmy nad jakiś wodospad, Red rozwinęła mapę i pokazała gdzie jesteśmy. Na kawałku papieru nasza droga wyglądała na bardzo krótką, ale każda była zdyszana przez co nasza czwórka napiła się wody, która nie smakowała tak samo jak ta na terenie watahy. Ciemnofutra przeczytała, że to Wodospad dusz.
Jeszcze długa droga przed nami, boje się, że nie zdążymy na czas skoro obrożą mi się powoli zaciska coraz bardziej. A co jeśli ojciec nam nie pomoże?
Na moje pytanie nikt nie mógł odpowiedzieć.
Po paru dniach bezustannej wędrówki dotarliśmy.
- Teraz musimy przeszukać ten teren - Alice wskazała każdemu kierunek w którym mieliśmy podążać.
Po paru krokach usłyszałam szelest liści, obejrzałam się i zauważyłam ruch w krzakach. Futro było jasne więc żadna z wader nie mogła się skradać. Wszystkie moje mięśnie były napięte i byłam gotowa do obrony lub ataku. Jednak z zarośli wyszła przepiękna biała wadera, a na przednich łapach miała bransoletki.
Nie, to nie jest możliwe moja matka zginęła!
- Adi?! Czy to ty córeczko?- białofutra podeszła do mnie, a ja rozpoznałam łagodny głos mamy. Zaczęłam płakać i pobiegłam do niej aby móc ją przytulić.
- Tak, to ja - mówiłam ze łzami w oczach - Kathia też jest...
Wtedy mama mi przerwała bo wyczuła Alice.
- Schowaj się!- zakryła mnie ciałem i była gotowa do obrony mnie.
- To jest Alice, należę do watahy wilków burzy.
Z krzaków wyłoniła się szarofutra.
(Autor zdjęcia: Nieznany)
- Adi, kim ona jest dla ciebie - musiała spytać chodź dawałam jej sygnał łapą aby nic nie mówiła, ale zignorowała to.
- To jest moja matka Nightmoon - wyszła i usiadłam obok białofutrej.
- Miło cię poznać Alice z watahy wilków burzy - mama się ukłoniła na przywitanie.
- Witaj Nightmoon - Alice kiwnęła głową.
- A gdzie Red?- spytałam szarofutra samkę.
- Pewnie z Kathią - Alice dała mi sygnał aby poszła z nią poszukać wader.
- Twoją siostra też tu jest?- Nightmoon wstała i dołączyła do nas.
Nigdzie nie mogliśmy znaleźć wader, więc moja matka przypuszczała, że znalazł je patrol watahy. Więc poszliśmy do watahy.
- Nightmoon dobrze, że jesteś. Znaleźliśmy dwie obce wadery na naszym terenie - biało czarny basior zbliżył się do mojej mamy i nie zwrócił uwagi na mnie i Alice.
- Puść je Storm, jedna z nich to Kathia - basior odwrócił się i pognał do wader. Kiedy wrócił, obok niego stała Kathia z Red.
- Kathia to nasza matka - pokazałam łapą na Nightmoon.
- Chodź do mnie córko, myślałam, że was obie straciłam - po przywitaniu Kathii weszła na skałę i wyciem przywołała wszystkie wilki ze stada.
Kiedy wszyscy członkowie byli pod skałą, mama zaczęła przemawiać:
- Mam dla was szczęśliwą wiadomości. Moje córki żyją i przyszły do nas - wskazała na nas abyśmy weszły również na skałę i się pokazały.
- Przecież to nasza Adi i Kathia- zaczęłam słyszeć różne szepty z których po chwili zrobił się hałas.
- Spokojnie, pewnie nie przyszły tu bez powodu, mówcie dlaczego do nas przyszliście - Nightmoon uciszyła watahę, a ja z Kathią wymieniliśmy się spojrzeniemi po czym odsłoniłam obroże, której nikt nie zauważył.
- Musimy się z tym udać do ojca - Kathia powiedziała za mnie.
- Wasz ojciec nie żyje. Umarł w wojnie z watahą mroku, która nas nawiedzała parę dni po pożarze - po tych słowach wszystkie wilki spuściły głowę.
- Ale udało mu się kogoś wyszkolić do zdejmowania tego?!- bałam się, że nie ma już żadnej deski ratunku.
- Tak, waszego brata Foresta - nagle wybiegł do nas basior z brązowym futrem.
W takim składzie zeszliśmy z skały i poszliśmy do jednej z największych jaskiń.
- Pokaż mi tą obroże, najlepiej się połóż i nie ruszaj głową - brat pokazał na posłanie z mchu i liści. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy.
- Hm... Od kiedy masz ją na sobie?
- Odkąd byłam z ludźmi czyli tak jakoś po paru dniach lub miesiącach od pożaru.
- Ta obroża nie jest taka zwykła, jest to jedna z tych na które została rzucona klątwa. Polega ona, że jak wilk skończy rok to co jakiś czas będzie się zwężać, aż nie umrzesz. Nikt do końca nie wie kto rzuca klątwy na obroży, ale według niektórych legend jedynie wilk z czystym sumieniem zdejmie ją i uratuje życie. Jednak jest wiele teorii, że ta legenda kłamie i nie sposób aby zdjąć obroże, jednak masz ojciec był wilkiem z tej legendy i jedynie jego syn może odziedziczyć czyste sumienie jeśli będzie nadal pomagał wilkom z takim problemem jaki ty masz - Forest sięgnął po coś i powiedział aby jedynie Red i Alice odwróciły wzrok.
Po chwili poczułam jak obrożą puszcza, a ja przechodzę taką samą przemianę co Max. Moje futro stało się lekko szarawe i jedynie pysk, uszy i końcówkę ogon miałam szarą. Kiedy mama mnie ujrzała powiedziała, że wygląd jak mój ojciec.
Po chwili przyszła reszta mojego rodzeństwa, w przejściu zobaczyłam dwie wadery i basiora.
Daiki była czarno-turkusową z białymi łączeniami tych kolorów.
Storma, którego wcześniej widziałam.
Druga wadera była mniejsza od Daiki i nazywała się Selen od księżyca bo urodziła się podczas pełni.
Każdy się przedstawił mnie, Kathii, Alice i Red. Opowiedzieliśmy trochę o sobie po czym zostaliśmy na obiedzie.
Następnego dnia z rana ruszyliśmy do watahy, ale obiecaliśmy, że będziemy ich odwiedzać.
Podróż nam minęła o wiele szybciej niż wcześniej. Kiedy dotarliśmy do głównego obozu watahy, każdy się pytał gdzie Adi i co to za wadera. Wszyscy byli w szoku, że to ja, oczywiście musieliśmy opowiedzieć co się stało, ale dość szybko minęło przez to że Alessa zgromadziła wszystkich w obozie.
Cały dzień opowiadaliśmy o naszej przygodzie i byliśmy zmęczone, więc udaliśmy się do jaskiń.