Pewnego dnia postanowiłem poćwiczyć wspinaczkę i skradanie, aby stać się lepszym zwiadowcą. Miałem plan obserwować wybranego przeze mnie wilka i go lub ją śledzić. Wybrałem przepiękną czarną waderę z czerwonym oczami, które przeszywały moją duszę.
Kiedy szukałem Savilli, natknąłem się na Alice z siostrą Adi, obie szły w stronę bawiących się nieopodal szczeniąt. Postawiłem, że najpierw wypróbuje na nich skradanie.
-Słyszałaś to Alice?- Kathia usłyszała szelest.
-Jaki ja głupi- powiedziałem do siebie w myślach.
-Coś tam słyszałam i chyba wiem, kto za nami idzie- wadera lekko się uśmiechnęła i spojrzała na zarośla. Zauważyła parę czerwonych punktów.
-Serio? Kto?- siostra Adi zniżyła głos do szeptu.
Alice nic nie odpowiedziała, tylko dała sygnał głową, że ma iść dalej, a ona sama skręciła w lewo i straciłem ją z oczu. Po chwili usłyszałem pękające gałęzie pod ciężarem wadery. Szybko skoczyłem na drzewo, a Alice idealnie znalazła się pod gałęzią tak, że od razu na nią zeskoczyłem.
-Mam cię!- krzyknąłem, kiedy byłem już na samce.
-Wiedziałam, że to ty. Następnym razem ukryj swoje czerwone odmiany, a teraz mógłbyś ze mnie zejść.
-O sorki już schodzę i dzięki za poradę- lekko się zarumieniłem.
-A teraz muszę iść poprowadzić pierwszą lekcję z udziałem Kathii. Pa!- Alice odwróciła się i pobiegła do Kathii i szczeniąt.
-Pa!- liczyłem, że mnie usłyszała.
Powędrowałem w miejsce, gdzie ostatnio spotkałem Sav, był to strzał w dziesiątkę.
-Jak mogłem zapomnieć, przecież byliśmy umówieni- uderzyłem prawą łapą w czoło- W sumie mogę jej zdobić niespodziankę i tak jest przed czasem- powiedziałem sobie w myślach.
-Ktoś tam jest?- wadera usłyszała szelest liści, znów popełniłem błąd.
-Dobra poddaje się- wyszedłem spomiędzy krzaków róży, przy okazji zerwałem kwiat z płatkami pod kolor oczy wadery.
-To ty Max- samka szybko podbiegła do mnie- czy to dla mnie?
-Tak tylko uważaj, bo już sam się pokułem w wargi- dałem jej różę za prawe ucho- pięknie wyglądasz.
-Dzięki wielkie Max- trochę się zarumieniła.
-To może pójdziemy nad rzekę?- czekałem aż się zgodzi.
-Z tobą zawsze- wędrowaliśmy przez pół godziny, słuchając śpiewu ptaków.
Kiedy dotarliśmy, byliśmy oboje w wielkim szoku. Przed nami było wszystko wyszykowane, tak jakby była to ranka. W głowie robiłem już listę wader, które mogły być w to zamieszane.
-Daj mi chwilę, muszę kogoś znaleźć i wyjaśnić to wszystko- zanim zdarzyłem ruszyć, Savilla mnie powstrzymała.
-Stój, po co przecież jest cudownie- wadera usiadła i patrzała na mnie.
Wzruszyłem tylko ramionami i się przysiadłem. Spotykaliśmy się od paru miesięcy i miałem plan niedługo wyznać jej miłość. I chyba nadarzyła się idealna okazja.
-Sav muszę cię o coś spytać- w łapie miałem już przygotowany prezent dla niej.
-Pytaj śmiało- kiedy zobaczyła, że coś szykuje, miała już w głowie myśli związane z tym przedmiotem.
-Czy… chcesz być ze mną? Od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale dzięki pewnym waderom mogę ci powiedzieć to teraz- chciałem już jej założyć naszyjnik z piór i muszli.
C.D.N.
<Savilla? Czy przyjmujesz propozycje?>