Ostatnio postanowiłam wstawać regularnie wcześnie rano, przez to byłam często nie wyspana, ale wystarczyło mi parę minut, aby się do końca obudzić. Właśnie pierwszego dnia, kiedy wstałam tak wcześnie rano, pomyślałam, że się wybiorę najpierw na Piaszczyste Wzgórz, a potem do Mroźnego Lasu.
Zauważyłam, że moja siostra jeszcze śpi, więc postanowiłam, że ją wyciągnąć z jaskini, a potem nastraszyć. Był to plan idealny, gdyby nie to, że moja siostra udawała i chciała mnie nastraszyć.
- Śpisz?- chciałam się upewnić, że plan nastraszenia Kathii się powiedzie.
Czekałam pół minuty, po czym wzięłam ją za ogon i omijając inne wilki, wyciągnęłam siostrę na trawę.
- Bu!- nagle wadera wstała i skoczyła na mnie.
- Aaa! Siostro!- uśmiechnęłam się lekko.
- No, co? Uwielbiam cię straszyć i zaskakiwać- samka nie chciała ze mnie zejść.
- A mogłabyś zejść ze mnie?
- Nie- uśmiechnęła się, wiedziałam, że chce się zabawić, ale ja miałam inne plany zamiast zabawy.
- Chce dzisiaj poćwiczyć, a ty mi utrudniasz drogę, mogę się z tobą zabawić wieczorem- zaczęłyśmy się turlać, ale nie z moich chęci.
- Dobra idźmy na układ- wiedziałam, jaki zrobić, aby siostra dała mi na prawie cały dzień spokój- zróbmy tak, zejdziesz ze mnie i będziemy mogły iść razem poćwiczyć, co ty na to?
- Jaki w tym haczyk?- Kathia wiedziała, że mam zawsze jakieś „ale”.
- Nie ma haczyka- siostra spojrzała na mnie wzrokiem, który zawsze wywierał na mnie presje- no dobra, jest taki, że do końca treningu nie będziesz mi zawracać głowy.
- Niech będzie- zgodziła się, jakiś sukces.
- Siostro, a ty przez przypadek nie musisz się zajmować szczeniakami w naszej watasze?
- Dopóki mnie nie wezwą, to nie muszę- akurat się złożyło, że przyszła Alice i poprosiła ją, aby przypilnowała szczeniaki.
- To do zobaczenia siostro- uśmiechnęłam się i pobiegłam w stronę pierwszego terenu do ćwiczeń.
- Pa!- jeszcze zdążyłam usłyszeć waderę, która poszła z Alice.
Ja zgodnie z planem poszłam potrenować najpierw na piaszczyste wzgórza, ale nie spodziewałam się jednego… napotkania Mitcha.
-halo, kto tam jest?- usłyszałam, że coś się rusza w krzakach.
- No, cóż chyba mi się tylko zdawało- odwróciłam się i powróciłam do treningu.
-Hm?- znów coś usłyszałam, ale tym razem postanowiłam skoczyć na to stworzenie w roślinach. Po skoku zobaczyłam Mitcha.
- co ty tu robisz?- szybko zeszłam z niego, czułam się trochę wtedy niezręcznie.
- Ja odpoczywam, a ty czemu na mnie skoczyłaś/- basior otrzepał się.
- Trenuje- pokazałam łapą na piaszczyste wzgórza.
- Aha, no okej to pa- odwrócił się, rozwijając skrzydła i poleciał gdzie indziej.
-Pa…- ja powróciłam do zajęcia, które przerwałam.
Byłam na piaszczystych wzgórzach przez pół dnia, potem poszłam do mroźnego lasu. Napotkałam tam znów basiora, ale tym razem próbowałam go unikać, dlatego, że zbytnio nie mieliśmy zawsze o czym rozmawiać.
-Hm?- basior mnie usłyszał- co ty tu robisz?
-Ja, przyszłam potrenować w zimnym klimacie, a ty?- spojrzałam na basiora wyłaniającego się spomiędzy krzaków osypanych śniegiem.
-Staram się znaleźć miejsce, gdzie będę sam, więc pa- oddalił się i poleciał gdzie indziej.
- Coś czuje, że jeszcze się spotkamy, a ja teraz muszę iść, bo trochę już mi zimno- pomyślałam i poszłam nad moje ulubione jezioro.
Kiedy dotarłam do zbiornika wodnego, zobaczyłam kolejny raz tego samego wilka.
- Dobry wieczór Mitch- przysiadłam do niego.
-To znowu ty- przewrócił oczami.
-Może zaczniemy od nowa?- podałam mu łapę- cześć jestem…
- …Adi, tak wiem, kim jesteś, wpadasz na mnie od samego rana- podał łapę.
-Wybacz…- drugą łapę podrapałam się w tył głowy- postanowiłam dzisiaj potrenować, ale za każdym razem słyszałam cię. Na piaszczystych wzgórzach to przez moją ciekawość wpadłam na ciebie, ale za drugim razem próbowałam cię już unikać- popadłam w lekkie zakłopotanie i zarumieniłam się ze wstydu.
-Spokojnie, też tak kiedyś miałem, a powiedz mi…- trochę nie wiedział jak zacząć rozmowę- jak ci mija dzień, oprócz ciągłego wpadania na mnie?
-A nawet dobrze, tylko chyba nie jestem zbyt dobra w trenowaniu samej- postanowiłam położyć się obok tafli wody, a basior postanowiła mi przy leżeniu towarzyszyć.
-A jak tam u twojej siostry…- przerwałam mu, bo zobaczyłam coś pod powierzchnią wody.
-Spójrz!- pokazałam łapę na świecący kamień. Chciałam go już wziąć, ale basior szybko mnie powstrzymał.
-Stój! Kojarzę skądś ten kamień- pokazał na moje bandaże na łapach- dasz mi kawałek?
-Jasne- rozwinęłam kawałek, po czym oderwałam, aby podać basiorowi- masz.
-Dzięki- wziął bandaż i złapał materiałem nieznany kamień.
-Co teraz z nim zrobimy? I dlaczego jest tak niebezpieczny, że musisz mieć jakiś materiał- spoglądałam na tajemniczą zdobycz.
-Wiąże się z nim pewna legenda, ale nie pamiętam jej dokładnej treści, musimy iść do starych archiwach, aby znaleźć księgę, którą kiedyś czytałem.
-To ruszamy nie co zwlekać- chciałam się udać do tych archiwach, ale nie wiem, gdzie są- a gdzie to jest?
-Tędy- pokazał łapą na prawie całkowicie zarośniętą dróżkę.
C.D.N.
<Mitch? Czy uda ci się przypominieć legendę?>