· 

Zerwane słowa [obietnica]

Tytuł tego opowiadania nie jest mi obojętny... – mówi Kathia. Chciałabym podzielić się moją historią o tak zwanych "zerwanych słowach". 

Jako mały wilk, bardzo lubiłam biegać po łąkach, lasach i innych miejscach gdzie było spokojnie i cicho. Lubiłam również pływać w rzekach razem z kolorowymi rybami, tarzać się w trawie i słuchać cudownego śpiewu małych ptaszków. Pewnego słonecznego dnia, bardzo się nudziłam. Wszystkie wilki albo spały, rozmawiały, pływały w rzece, a zaś niektóre polowały lecz moja mama nie pozwoliła mi jeszcze chodzić na polowania, byłam na to za mała. Ryby gdzieś się pochowały, a z nimi bardzo lubiłam pływać, sama nienawidziłam. Spać mi się nie chciało, ptaki już nie śpiewały a nie miałam kogoś, z kim mogłabym się potarzać w trawie. Nie chciałam cały czas biegać sama, chciałam aby ktoś ze mną w końcu pobiegał.

 

Wszystkie wilki w moim wieku nie chciały biegać, one wolały spać i tulić się do siebie natomiast starsze zaś cały czas mówiły, że zaraz ze mną pójdą lecz w końcu nie szły. Miałam dosyć tej nudy! Moją nadzieją pozostała moja mama, bardzo chciałam aby chociaż ona zgodziła się ze mną pobiegać. Podeszłam do niej prosząc aby ze mną pobiegała, a następnie wyjaśniłam jej co reszta wilków robi gdy proszę je aby ze mną pobiegały. Moja nuda wtedy wygasła! Zgodziła się! Cieszyłam się wtedy jak małe dziecko, które dostało prezent. Podskakiwałam wtedy z radości. Był natomiast jeden bolesny problem. Moja mama niedawno skaleczyła sobie łapę, która była już w dobrym stanie tylko czasami bolała dlatego musiałyśmy zamiast biec, iść. Powiedziała, że następnym razem gdy rany już nie będzie, pobiegnie ze mną bardzo daleko. Już nie mogłam się doczekać tych chwil, ale wiedziałam że muszę na to jeszcze kilka dni poczekać.

 

Szłam z moją mamą prosto przed siebie. Obok mojej mamy płynęła czysta woda, a obok mnie był piękny las z którego było czuć jakiś dziwny zapach. Bardzo chciałam tam iść i zobaczyć co to za zapach. Moja mama bała się, że jak pójdziemy za tym zapachem, może stać się coś nieoczekiwanego. Skradałyśmy się w miejsce z którego pochodził zapach bardzo cicho i ostrożnie mając nadzieję, że nic złego się nie wydarzy. Czułyśmy ten zapach coraz bardziej. Popatrzyłam pod swoje małe łapki i zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam… To były odciski jakiegoś wilka łap. Gdy tylko moja mama zobaczyła te odciski, od razu powiedziała abyśmy się wróciły, lecz moja ciekawość nie dawała mi spokoju i bardzo chciałam zobaczyć tego wilka. Mama zrobiła duży krok do tyłu, po czym ja spytałam:

 

- Dlaczego wycofujesz się? Może ten wilk jest przyjazny lub to któryś z naszej watahy.

- To nie jest żaden wilk z naszej watahy, wszystkie wilki są razem koło siebie oprócz nas. Nie wiemy co to za wilk, czy jest przyjazny i czy nas zaatakuje. Jesteśmy tylko we dwójkę. – odparła mama.

- Ale przecież my jesteśmy we dwoje, a on jest jeden! – krzyknęłam.

- Ale ty jesteś mała i nie potrafisz jeszcze walczyć. On może być potężniejszy ode mnie. – powiedziała mama.

Po tej rozmowie moja mama zaczęła iść w inną stronę. Pobiegłam za nią, bo nie chciałam zostać sama. Nagle usłyszałam za sobą szelest. 

- Słyszałaś to? – powiedziałam do mamy.

- Nie – odpowiedziała mama.

Odwróciłyśmy się za siebie i ujrzałyśmy to o czym myślałyśmy... Za nami stał szary, duży z niebieskimi oczami wilk. W swoim pysku trzymał jakieś upolowane zwierzę. Patrzył na nas swoimi niebieskimi oczami jak na kolejną zdobycz. Od tego momentu wiedziałyśmy co czułyśmy. To było jedzenie które trzymał ten wilk w pysku. Moja mama szeptała do mnie te słowa:

- Kocham cię, jeżeli coś się teraz wydarzy, będę przy tobie na zawsze, aż do twojej śmierci, obiecuję.

- Obietnica? – pomyślałam.

Potem nie wiem co się wydarzyło. Nie wiem co ten wilk zrobił. Wydaje mi się, że uciekł. Pamiętam, że potem szłam już normalnie z mamą gdyby nic się nie wydarzyło, jak normalny spacer. Szłyśmy przed siebie rozmawiając o różnych historiach które wydarzyły się w naszym życiu. Nagle usłyszałyśmy grzmienie. Popatrzyłyśmy nad siebie i ujrzałyśmy ciemne chmury. Przychodziła burza. Od razu zawróciłyśmy i wracałyśmy do watahy. Był jeden problem… Jak pisałam wcześniej, moja mama skaleczyła się w łapę, więc nie mogła biec. Ja nie mogłam wziąć jej na grzbiet, była za ciężka a ja byłam jeszcze małym wilkiem. Moja mama zaczęła iść bardzo szybkim krokiem. Wiedziałyśmy, że zmokniemy ale miałyśmy nadzieję, że zdążymy wrócić do watahy i nie będziemy bardzo mokre. Moja mama nie lubiła wody, nie lubiła pływać, deszczu, kropel wody, burz i rzek. Ja natomiast lubiłam deszcz i pływanie w rzece lecz burz nienawidziłam. Cały czas grzmiało. Nagle zaczęło mocno padać. 

 

- Kathia, uciekaj szybko do domu żebyś nie zmokła, ja dotrę trochę później… - powiedziała moja mama.

- Nie chcę cię tutaj samej zostawiać! – odpowiedziałam. 

Mama kazała mi po prostu biec do watahy, a wiedziałam że muszę się słuchać starszych, szczególnie rodziców dlatego pobiegłam ze smutkiem zostawiając moją mamę w burzy. Po kilku minutach, gdy dobiegłam do tego miejsca zobaczyłam wszystkie wilki w schronieniu. Podbiegłam do nich i również się schowałam po czym zaczęłam krzyczeć:

- Proszę, pomóżcie mi! Moja mama idzie z jej bolącą łapą tutaj, ona moknie i jest jej zimno! Zaprowadzę was do niej i jej pomożecie, zgodzicie się…?

- Hm? Jak to jej tu nie ma? – zapytała jedna wilczyca.

- Długa historia… - odpowiedziałam.

- Rzeczywiście jej tu nie ma! – krzyknęła pewna wilczyca.

- Błagam zgódźcie się! – krzyknęłam.

- Dobrze, prowadź… - odpowiedziały wilki.

 

Byłam wtedy taka szczęśliwa! Natychmiast pobiegłam prowadząc kilka wilków. Po kilku minutach zobaczyliśmy moją mamę. Wyglądała na zmęczoną. W końcu udało nam się ją zabrać.

 

Następnego dnia, z samego rana poszłam tarzać się w trawie i chwilę pobiegać. Po południu, gdy pływałam w rzece z rybami usłyszałam wielki huk, który mnie bardzo zaniepokoił. Zorientowałam się, że ten huk pochodził gdzieś z miejsca gdzie znajdowała się moja cudowna wataha. Pobiegłam tam z całych sił w łapach. Gdy dobiegłam do miejsca gdzie usłyszałam huk, byłam bardzo smutnie zaskoczona… Zobaczyłam jak cała nasza cudowna wataha płonie. Ten widok był strasznie dla mnie bolesny… Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Te wszystkie chwile, w których bawiłam się z naszą watahą, pływałam w rzece, turlałam w trawie z innymi małymi wilkami, wspólne codzienne śniadania, obiady i kolacje, śmieszne chwile, to wszystko się rozpadało. Wtedy poczułam jak bardzo kocham tą watahę. Chciałam biec po pomoc, lecz nikogo w pobliżu nie było. Widziałam jak moja kochana mama bierze moje siostry do pyska i próbuje je uratować rzucając je poza pożar. Serce mi się kroiło. Chciałam być wtedy dorosłym wilkiem i uratować moją rodzinę skacząc w pożar. Ogień był coraz większy i zaczął powoli się do mnie zbliżać, dlatego musiałam się oddalić. Wiedziałam że nic nie zrobię, dlatego żegnałam moją mamę rozpaczą i wielkimi oczami które mówiły: „kocham cię mamo”. 

 

Nie chciałam biec zbyt daleko, chciałam później wrócić w to miejsce i znów zobaczyć moją rodzinę. Pamiętam, że gdy oddalałam się z tego miejsca, widziałam jakąś postać, która oddalała się patrząc na moją płonącą rodzinę. Zorientowałam się, że to człowiek. Widziałam jego uśmiech na twarzy. Wszystko było wtedy jasne. To on chciał zabić moją rodzinę. Zaczęłam warczeć. W tym momencie miałam ochotę go zagryźć lub przestraszyć. Podchodziłam do niego warcząc z wysuniętymi zębami i pazurami. Pamiętam jak robił wtedy wielkie oczy. Chyba udało mi się go przestraszyć. Żeby pokazać mu, że zło do niego wróci, podrapałam go  i poszłam. Miałam nadzieję, że przemyślał swój błąd i nigdy więcej w swoim życiu tego nie zrobi. Szybko pobiegłam do ulubionego miejsca mojej mamy. Były tam jeziora w których pływały ryby, dużo kwiatów na zielonej trawie i ogromne drzewa które sięgały bardzo wysoko, zawsze mi się wydawało, że są one tak wysokie, że sięgają aż do chmur. Zaczęłam zasypiać pod wysokim drzewem koło którego znajdowały się żółte kwiaty. Miałam nadzieje, że ten koszmar to tylko sen. Niestety to się działo naprawdę…

 

Następnego dnia, od razu gdy się obudziłam wstałam na równe łapy i pobiegłam w miejsce gdzie paliła się moja kochana rodzina. Niestety nikogo tam nie było… Szukałam ich wszędzie! Wtedy przypomniały mi się słowa mojej mamy:

 

- Kocham cię, jeżeli coś się teraz wydarzy, będę przy tobie na zawsze, aż do twojej śmierci, obiecuję.

Obiecała mi, że będzie do końca mojej śmierci. Niestety stało się na odwrót, to ja byłam do końca jej śmierci. 

Po długim szukaniu chociaż jednego wilka z mojej watahy, nikogo nie znalazłam i się w końcu poddałam. Nie miałam już siły chodzić i szukać ich. Postanowiłam znaleźć swoje nowe schronienie. 

Zrobiłam sobie małą norkę, do której dałam trochę liści. Przykryłam patykami wejście aby żadne zwierzę nie mogło wejść do mojej nory. Blisko mojej norki znajdowała się rzeka, specjalnie zrobiłam tą norę obok rzeki, abym rano, popołudniu czy wieczorem miała blisko jedzenie. Mogłam na razie polować tylko na zające i ryby. Musiałam prowadzić nowe życie.

Wieczorem, po kolacji rozmyślałam nad wczorajszym pożarem. Całą tą sytuacje chciałam jakoś nazwać:

 

- może zerwane zdanie? Nie, coś innego… To może rozszarpane słowa? Może być ale lepiej brzmi zerwane słowa. – rozmyślałam. 

Gdy już nazwałam tą sytuacje, przypomniała mi się inna obietnica z moją koleżanką. Gdy jeszcze moja wataha żyła, miałam koleżankę która była o dwa miesiące starsza ode mnie. Od początku dobrze nam się razem rozmawiało. Na imię miała ona Wiktoria, była szarym wilkiem z zielonymi oczami. Pewnego dnia, podczas burzy padło od niej do mnie pytanie:

- Wiesz… Dobrze nam się rozmawia, śmiejemy się razem, polujemy wspólnie na ryby, pływamy i biegamy po łąkach… Mam do ciebie pytanie. – powiedziała Wiktoria.

- Brzmi ciekawie, co to za pytanie? – spytałam zaciekawiona.

- Chcesz być moją najlepszą przyjaciółką? – Spytała Wiktoria z nadzieją, że odpowiem „tak’’.

- Jasne! – krzyknęłam.

Po tym przytuliłyśmy się do siebie gdy nagle strzelił piorun. Obie się przestraszyłyśmy i się na siebie popatrzyłyśmy, po czym się zaśmiałyśmy, bo nasze miny wyglądały wtedy bardzo śmiesznie. 

- Obiecujesz, że będziesz moją najlepszą przyjaciółką do końca moich i twoich dni? – spytałam Wiktorii.

- Obiecuję! A ty? – powiedziała Wiktoria. 

- Ja też obiecuję! Najlepsze przyjaciółki na zawsze! – krzyknęłam zadowolona. 

 

Nasze mamy patrzyły na nas z uśmiechem i były bardzo szczęśliwe. Ja i Wiktoria również byłyśmy bardzo szczęśliwe. Ja uwielbiałam Wiktorię, a Wiktoria mnie. 

 

Po kilku tygodniach naszej cudownej przyjaźni coś się zaczęło psuć. Do Wiktorii zaczęła cały czas rozmawiać Kornelia, czyli moja koleżanka z watahy. Wiktoria próbowała się od niej odciąć lecz nie potrafiła, Kornelia cały czas bez przerwy mówiła coś do Wiktorii. W końcu zaczęły się przyjaźnić. Wiktoria zaczęła o wiele mniej czasu spędzać ze mną, teraz cały swój czas poświęcała Kornelii. Pewnego dnia przypadkiem usłyszałam ich rozmowę:

 

- Wiktoria! Bądźmy najlepszymi przyjaciółkami proszę. – mówiła Kornelia.

- Ok, od dziś jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami! – odpowiedziała Wiktoria.

Wiktoria zapomniała o mnie. W ogóle ze mną nie rozmawiała, nie patrzyła na mnie, nie tuliła się do mnie ani nie bawiła się ze mną. Wtedy byłam strasznie zdenerwowana i weszłam im w rozmowę:

- Obiecałaś być najlepszą przyjaciółką na zawsze! A teraz robisz wszystko jakby mnie nie było na tym świecie!

 

W tym momencie uciekłam od tych małych wilków z ogromną rozpaczą. Wiktoria obiecała, że będzie moją najlepszą przyjaciółką na zawsze. Obiecała mi to. Niestety, ta obietnica również została zerwana. Było mi bardzo przykro z powodu, że nie jesteśmy już najlepszymi przyjaciółkami. Pamiętam, że ktoś mi powiedział, że Kornelia i Wiktoria mnie obgadywały, śmiały się ze mnie i wyzywały. Wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej. Ja natomiast nie przypominam sobie abym kiedyś złamała jakąś obietnice. 

Obietnice są jak tajemnice. Gdy złamiesz obietnicę, wszystko się rozpadnie. Gdy rozpowiesz kogoś tajemnicę, też się wszystko rozpadnie, również u tej osoby, bo każdy będzie znał jej/jego tajemnicę. Rozpowiadając kogoś tajemnicę innym istotą, ta osoba czuje się źle. Łamiąc obietnicę, druga osoba też czuje się źle. Dlatego aby inni nie czuli się źle, nie powinniśmy łamać obietnic. Obietnice mogą być różne, na przykład w moim i Wiktorii przypadku „przyjaźni na zawsze’’ lub z moją mamą „będę z tobą do końca’’, obietnice że nigdy czegoś nie zrobimy bądź zrobimy w najbliższym czasie. Przykrość nam sprawia to, gdy ktoś złamie naszą obietnicę, a przecież ‘’obiecał/a’’ że nie złamie. Tak samo czuje się ta osoba, której to my złamiemy obietnicę. Gdy Wiktoria złamała naszą obietnicę, moje życie się zmieniło, nie było już takie kolorowe. Gdy moja mama również złamała obietnicę, było mi bardzo przykro, moje życie stało się szaro bure i smutne. Już nie jest jak kiedyś. To były najlepsze dwa miesiące w moim życiu… Bo to wtedy, gdy miałam dwa miesiące zapalił się pożar i moja rodzina zginęła. 

To już tyle z tego opowiadania, mam nadzieję, że jest ciekawe i się spodoba. 

 

 

 

KOMENTARZE ORAZ PUNKTACJA:

 

  • Ilość słów: 2076 (2 punkty)
  • Fabuła: Fabuła ciekawa, pomysł dość unikalny, wątki zostały rozpisane i zakończone. (5 punktów)
  • Ortografia: Brak uwag, opowiadanie nie zawiera błędów ortograficznych. (4 punkty)
  • Interpunkcja: Powyżej 8 błędów. (0 punków)

 

- „Jako mały wilk, bardzo lubiłam biegać po łąkach, lasach i innych miejscach, gdzie było spokojnie i cicho.” – Przed: „gdzie”, powinien być przecinek.

- „Wszystkie wilki albo spały, rozmawiały, pływały w rzece, a zaś niektóre polowały, lecz moja mama nie pozwoliła mi jeszcze chodzić na polowania, byłam na to za mała.” – Przed „lecz”, powinien znajdować się przecinek.

- „Nie chciałam cały czas biegać sama, chciałam, aby ktoś ze mną w końcu pobiegał.” – Przed: „aby”, powinien być przecinek.

- Wszystkie wilki w moim wieku nie chciały biegać, one wolały spać i tulić się do siebie natomiast starsze zaś cały czas mówiły, że zaraz ze mną pójdą, lecz w końcu nie szły. - Przed „lecz”, powinien znajdować się przecinek.

- „. Miałam dosyć tej nudy! Moją nadzieją pozostała moja mama, bardzo chciałam, aby chociaż ona zgodziła się ze mną pobiegać. Podeszłam do niej prosząc, aby ze mną pobiegała, a następnie wyjaśniłam jej co reszta wilków robi, gdy proszę je, aby ze mną pobiegały.” – Przed: „aby” oraz przed: „gdy”, powinien być przecinek.

- „Moja mama niedawno skaleczyła sobie łapę, która była już w dobrym stanie tylko czasami bolała, dlatego musiałyśmy zamiast biec, iść.” – Przed: „dlatego”, powinien być przecinek, ponieważ jest to opis konsekwencji jakie wynikają z poprzedniej części zdania.

  • Gramatyka/błędy językowe: 6+ błędów (0 punktów)

- „Wszystkie wilki albo spały, rozmawiały, pływały w rzece, a zaś niektóre polowały, lecz moja mama nie pozwoliła mi jeszcze chodzić na polowania, byłam na to za mała.” – Opowiadanie pisane w czasie przeszłym, błąd logiczny. Prawidłowo, powinno być: „lecz moja mama nie pozwalała mi jeszcze chodzić na polowania…”.

- „Nie chciałam cały czas biegać sama, chciałam aby ktoś ze mną w końcu pobiegał.” – Powtórzenie.

- „Wszystkie wilki w moim wieku nie chciały biegać, one wolały spać i tulić się do siebie natomiast starsze zaś cały czas mówiły, że zaraz ze mną pójdą lecz w końcu nie szły.” – Niepotrzebne zastosowanie wyrazu: „zaś”.

- „Miałam dosyć tej nudy! Moją nadzieją pozostała moja mama, bardzo chciałam aby chociaż ona zgodziła się ze mną pobiegać. Podeszłam do niej prosząc aby ze mną pobiegała, a następnie wyjaśniłam jej co reszta wilków robi gdy proszę je aby ze mną pobiegały.” – Powtórzenia.

- „Szłam z moją mamą prosto przed siebie. Obok mojej mamy płynęła czysta woda, a obok mnie był piękny las z którego było czuć jakiś dziwny zapach. Bardzo chciałam tam iść i zobaczyć co to za zapach. Moja mama bała się, że jak pójdziemy za tym zapachem, może stać się coś nieoczekiwanego. Skradałyśmy się w miejsce, z którego pochodził zapach bardzo cicho i ostrożnie mając nadzieję, że nic złego się nie wydarzy Czułyśmy ten zapach coraz bardziej.”. – Powtórzenia.

- „Nie wiemy co to za wilk, czy jest przyjazny i czy nas zaatakuje. Jesteśmy tylko we dwójkę. – odparła mama.

- Ale przecież my jesteśmy we dwoje, a on jest jeden! – krzyknęłam.

- Ale ty jesteś mała i nie potrafisz jeszcze walczyć. On może być potężniejszy ode mnie. – powiedziała mama.

Po tej rozmowie moja mama zaczęła iść w inną stronę. Pobiegłam za nią, bo nie chciałam zostać sama. Nagle usłyszałam za sobą szelest.

- Słyszałaś to? – powiedziałam do mamy.

- Nie – odpowiedziała mama.” – Powtórzenia.

- „Jak pisałam wcześniej, moja mama skaleczyła się w łapę, więc nie mogła biec.” – Zwrot: „Jak pisałam wcześniej”, nie jest poprawny, opowiadanie to historia, którą się opowiada, czytelnik wczuwa się w postaci i nie ma bezpośredniego kontaktu z autorem opowiadania, więc zwrot do czytelnika jest tutaj nie na miejscu. Tego typu zwrotu używa się np.: W listach.

  • Budowa: Widoczne akapity, drobne błędy w budowie zdań. (3 punkty)

 

 

Łączna ilość punktów: 14/33