· 

Smutna historia z szczęśliwym zakończeniem i pierwsze zauroczenie

Kiedy byłem szczeniakiem, rodzice mi ciągle powtarzali, żebym się nie oddalał, ale jako szczenię zbytnio nie słuchałem się dorosłych, a poza tym uwielbiałem odkrywać nowe rzeczy, zapachy i miejsca.

  Pewnego dnia poszedłem pozwiedzać. Inne szczeniaki nie przepadały za mną, więc byłem sam. Wyszedłem poza nasz teren, nagle ujrzałem pięknego motyla. Pobiegłem za nim do jakiegoś jeziorka, czułem masę zapachów, których pochodzenia nie znałem.

 

  Po paru krokach poczułem mięso, wtedy zaburczało mi w brzuchu, więc postanowiłem podążać tym zapachem. Kiedy byłem dość blisko, usłyszałem jakieś nieznane mi zwierzęta, jak się zbliżyłem, to ujrzałem ludzi.

 

  Moja mama mi o nich opowiadała, że zabijają i zabierają naszych. Myślałem wtedy, że chce mnie w ten sposób nastraszyć, żebym nigdzie nie chodził sam. Jednak kiedy podchodziłem do nich to jeden mężczyzna, podszedł do mnie z jakąś liną. Nie wiedziałem, co chce zrobić, ale po chwili się przekonałem.

 

  Próbowałem odbiec, ale mnie złapał za kark i przełożył mi przez głowę linę, zacisnął ją i wziął mnie do jakiejś klatki, której wcześniej nie widziałem. Wsadził mnie do niej i zamknął na coś dziwnego, ale widziałem, jak to działa, więc mogłem z większym ułatwieniem otworzyć klatkę.

  Myślał, że się nie wydostanę, był w błędzie, od razu jak się oddalił, przełożyłem łapę przez pręty klatki, podniosłem i przesunąłem coś, zabrałem łapę i wystarczyło popchnąć drzwiczki. Byłem wolny, nie na długo. Niestety mnie do jakiegoś słupka przywiązał.

 

  Jeszcze nie umiałem latać, więc nie mogłem wzlecieć i próbować wyrwać słupek z ziemi. Po chwili ten sam mężczyzna chciał sprawdzić, czy ze mną okej, zamiast tego, jak mnie zobaczył, wziął mnie tym razem mocniej za kark i wrzucił do klatki. Tym razem zamknął ją na jakiś przedmiot, który można było jedynie otworzyć za pomocą czegoś nieznanego mi. Wtedy właśnie zrozumiałem, że już nie zobaczę rodziców.

 

  Każdego dnia dawali mi wodę i mięso do klatki. Po paru dniach zabrali wszystkie rzeczy, łącznie z klatką, w której przybywałem. Spakowali rzeczy do jakichś samochodów.

  Ja postanowiłem, że zacznę planować kolejną ucieczkę. Zanim zdążyłem wymyślić jakiś plan, auto się zatrzymało.

 

  Parę sekund później, mężczyzna, wyją klatkę i podał komuś w białym ubraniu. Zabrał mnie do jakiegoś budynku, w którym pachniało nieznaną mi wonią, która drażniła moje nozdrza.

  Widziałem wielu ludzi, którzy mieli na sobie taką samą odzież. Kiedy się zastanawiałem, po co im jestem potrzebny, mężczyzna otworzył drzwi do pokoju, w którym widziałem inne wilki.

 

  Od razu mnie zabrał na jakiś stół, jego pomocnik wyciągnął mnie z klatki i włożył mi coś na pysk i potem się odwrócił, żeby wziąć nieznaną mi dotąd rzecz. Kiedy próbowałem zdjąć to coś z pyska, on użył tego przedmiotu z jakimś płynem.

 

  Próbowałem się wyrwać, ale mi się zakręciło w głowie i dalszego ciągu wydarzeń nie pamiętam.

  Obudziłem się w klatce z grzbietem owiniętym bandażem, właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mam skrzydeł.

 

  Minęły dwa miesiące, po tym czasie już nie miałem bandaża i właśnie pierwszy raz opuściłem pokój. Zabrali mnie na jakiś teren z różnymi przedmiotami.

 

  O wszystkim powiedział mi basior, który był moim trenerem. Okropnie mnie traktował, za każde źle zrobione ćwiczenie bił mnie. Przyzwyczaiłem się jednak do takiego traktowania.

  Pewnego dnia powiedział, że jestem gotowy, nie wiedziałem co ze mną będzie, ale wszystko się wyjaśniło. Byłem szkolony do wojska.

 

  Wysłali mnie wtedy na misję, która zakończyła moją służbę. Każdy by się cieszy, jednak ja byłem ciężko ranny. Myślałem, że ludzie mnie wyleczą, zamiast tego zostawili mnie w tym samym miejscu, gdzie mnie zraniono. Leżałem tak może tydzień, do czasu kiedy poczułem się trochę lepiej, mogłem wstać i wynieść się stamtąd. Pomogły mi wtedy moce, które dopiero wtedy się ujawniły.

 

  Wędrowałem tak parę miesięcy, dopóki nie znalazłem się w jakimś lesie. Myślałem, że umrę. Upadłem nagle i z trudem wstałem. Przez ten czas dużo spałem i byłem mniej aktywny, kiedy leżałem nagle poczułem coś dziwnego w swoim ciele. Była to jakaś dziwna moc, przez którą przeszedłem coś niespotykanego. Moja sierść zmieniła kolor na czarny i urosła mi grzywka, a końce uszy, ogona i grzywki były czerwone. Zmieniłem się nie do poznania. Poczułem wtedy też, że stałem się silniejszy niż kiedykolwiek. Ta dziwna przemiana kosztowała mnie dużo energii, więc znów większość czasu wypoczywałem.

 

  Kiedy po tym czasie byłem na tyle silny, by znaleźć jakieś miejsce zamieszkania, wstałem i powędrowałem w nieznany mi świat. Zwiedzałem ten las parę miesięcy i z tego, co się orientowałem miałem już chyba dwa lata i trzy miesiące.

 

  Zwiedzając ten las natrafiłem na waderę o imieniu Adi, która też miała złe doświadczenia życiowe z ludźmi. Nawzajem opowiedzieliśmy sobie co musieliśmy przeżyć . Oboje chcieliśmy się zemścić ma ludziach, poszliśmy w przeciwne strony po dwóch tygodniach. Ja byłem trochę smutny z tego powodu, ale czułem, że jeszcze się spotkamy. Kiedy już chyba miałem dwa lata i pół roku, napotkałem kolejną waderę o imieniu Red.

 

  Poinformowała mnie, że jestem na terenie watahy wilków burzy. Ja oczywiście chciałem opuścić to miejsce, ale ona mnie zatrzymała i wytłumaczyła, że widzi we mnie potencjał, a tylko wybrańcy burzy mogą się tu dostać. Zaprowadziła mnie do głównej siedziby watahy i zanim się obejrzałem byłem członkiem tak samo jak Red. Stałem się zwiadowcą i medykiem, Red była strażnikiem i tak samo, jak ja medykiem. Często przychodzę się do niej uczyć. Dowiedziałem się, że Adi trafiła tu wcześniej.

 

  Pewnego pięknego dnia postanowiłem, że poćwiczę panowanie nad wodą. Poszedłem do najbliższego jeziora, nagle ujrzałem piękną waderę o imieniu Savilla. Właśnie wtedy zawróciła mi w głowie i oszołomiła mnie swoją urodą, coś mnie w niej zauroczyło.

 

KONIEC