· 

Moja ciągle bolesna przeszłość

Cześć, jak już wiecie jestem Adi i opowiem wam moją historię. Jak ktoś już czytał moją historię to wie co musiałam przeżyć, ale są pewnie taki wilki więc zanim zaczniecie to czytać lepiej przeczytajcie ogólną historię.

 

Moja historia zaczęła się od pożaru, który zniszczył mój dom. Ciągle pamiętam jak stałam przed swoją mamą i jak skoczyła w ogień po inne szczeniaki, a ja patrzałam jak to wszystko płonie, kiedy ogień buchnął  opamiętałam się i pobiegłam w głąb lasu.

 

Błąkałam się tak dwa dni, gdy rozmyślałam co mam teraz zrobić poczułam nieznany mi zapach i magle wyszedł człowiek. Wziął mnie na ręce i tak mnie niósł dwie godziny. Jak już docieraliśmy na miejsce, za drzew wyłaniała się stara szopa. Zawsze wyłam do księżyca gdy była pełnia, bo liczyłam, że ktoś mnie usłyszy, ale tylko mnie za to właściciel bił i tak po paru pełniach dałam sobie z tym spokój.

 

Byłam tam 10 miesięcy, a gdy urosłam zabrał mnie z szopy na łańcuchu. Oczywiście jak chciała mi założyć obroże opierałam się więc poszedł po innego mężczyznę i kazał mnie przytrzymać, ale jak się zbliżał ugryzłam go w rękę, ale nie odpuścili i tego co ugryzłam złapał mnie za kark dość mocno na to że trzymał mnie tak jedną ręką, a drugą założył mi kaganiec, potem obroże, a do obroży łańcuch i oboje ciągnęli mnie z całych sił.

 

Dociągnęli mnie tak do jakiegoś budynku który pachniał psami, alkoholem a w szczególności krwią. Wiedziałam gdzie jestem to były walki psów. Gdy weszliśmy podeszliśmy chyba do organizatora i pokazał im klatkę i zanim się obejrzałam byłam już w klatce obok innych psów, czułam jak niektóre są zdeterminowane, przestraszone jak i złe na ludzi. Każdy z nich był inny, ale jedna rzecz łączyła nas wszystkich: nie chcieliśmy w tym brać udziału, a byliśmy zmuszani i każdy z nas miał obroże albo z imieniem lub z numerkiem. Ja miałam akurat numer 130 i się domyśliłam że to numer może z tym walk lub właścicieli, że który to już pies/wilk.

 

Moja walka miała się rozpocząć o północy. Wiedziałam co będzie i ostatni raz spojrzałam na księżyc w pełni i zaczęłam wyć. Zawsze tak robiłam ale tym razem nie byłam sama, bo zaczęły wyć inne psy. Uciszyli wszystkich i zabrali mnie i jakiegoś psa innego na miejsce które było obudowane kratami, były tylko dwa otwory na klatki z których nas wypuszczano, a potem je zamykało byśmy np. nie weszli do klatek lub uciekli.

 

Na dźwięk dzwonka zaczynała się walka. Ja oczywiście unikałam przeciwnika, w końcu musiałam zaatakować i wtedy on złapał mnie za kark i rzucił, gdy wstałam próbowałam odskoczyć ale on mnie tym razem złapał za grzbiet.

 

Nie wiem ile dokładnie trwała walka, ale to był cud że uszłam z życiem. Wtedy po skończonej walce właściciel zabrał mnie na dwór i wziął ze sobą strzelbę. Oczywiście wiadomo co chciał zrobić, bo po co mu zwierzę na którym nic nie zarobi, ale gdy już celował nagle ktoś go zawołał i gdy odwrócił głowę ja szybko się podniosłam i uciekłam w głąb lasu. Biegłam tak dopóki nie zemdlałam. Rano się obudziłam zmęczona, ale gdy szukałam drogi do jakiegoś jeziora lub rzeki wpadłam w sidła. Znalazł mnie znów jakiś mężczyzna, a przez to że byłam osłabiona w ogóle nie sprawiało mu chlupotu mnie złapać i położyć na samie. Byłam nieprzytomna sporo czasu, ale gdy się obudziłam poczułam na sobie obór. Miałam spętane łapy i pysk tak mocno ze nie umiałam się ruszać. Leżałam tak parę dni aż nie wymyśliłam planu ucieczki. Plan polegał że znajdzie gwóźdź i zacznie trzeć linami które miała spętane łapy a potem pazurem przetnie liny na pysku.

 

Gdy się już wydostałam z tamtej szopy nie wiedziałam co mam teraz zrobić, ale wiedziałam, że muszę uciec od ludzi jak najdalej. Jak się tak włóczyłam spotkałam jakieś wilki które chyba były na polowaniu. Ja nie mądrze się schowałam w krzakach, i nagle jeden z tych wilków na mnie skoczył. Był zdziwiony bo myślał że złapał coś większego, a tu wilk.

 

- Cześć, kim jesteś?- spytał się jeden z nich

- Ja się nazywam Adi- odpowiedziałam

- Witaj Adi, ja jestem Ketos, a to jest Alice- powiedział i przy okazji przedstawił waderę

- Mam pytanie, kim wy jesteście?- spytałam się Ketosa i Alice

- My jesteśmy wilkami, które należą do watahy wilków burzy. Prawda Alice- basior spojrzał na swoją waderę

- Zgadza się Ketos. Adi a z jakiej watahy jesteś?- Alice była ciekawa skąd jestem

- Ja jestem…- nie wiedziałam jak im odpowiedzieć

- Jesteś porzucona?- Alice zaproponowała jakąś opcje

- Moja cała rodzina… nie żyją- zaczęłam płakać

- Przepraszamy cię, nie chcieliśmy cię urazić- byli zszokowani

- Nie spokojnie, po prostu byliście ciekawi, ale nie lubię o tym wspominać i poza tym jak widzicie, dużo przeżyłam- zaczęłam pokazywać na grzbiet, pysk, kark i łapy

- Jeśli możemy spytać, co ci się stało- zaczęli się głowić

 

Jak im tak opowiadałam moją historię, nie mogli uwierzyć i zaczęli się do mnie przytulać, a ja się rozpłakałam, Alice podarowała mi naszyjnik z piór.

 

- Proszę, byś wiedziała, że teraz będzie lepiej. Może ją zaprowadzimy do naszej watahy?- spojrzała na Ketosa.

 

Zaprowadzili mnie do ich watahy. Jak dotarliśmy na miejsce wszystkie wilki zaczęły do nas podbiegać. Każdy zaczynał  mnie pytać o te same pytania i Alice zaprowadziła mnie na jakąś półkę skalną i zaczęłam im wszystko opowiadać. Na koniec powiedziałam:

- Nie lubię opowiadać o tym, a z tej historii zostało mi tylko wspomnienie ciepłego futra matki i dużych łap ojca, blizny na: grzbiecie, karku, łapach i pysku. A na szyj mam obrożę, której nie da się ściągnąć i mam nadzieje, że nie spotka mnie już nic takiego.

Była już noc i gdy zauważyłam księżyc w pełni zaczęłam nieśmiało wyć, ale gdy usłyszałam że każdy się dołącza. Można było usłyszeć mój dominujący głos, wszyscy byli w szoku jak przepięknie brzmi mój głos pomimo tylu przeżyć.

 

To już koniec mojej przeszłości mam nadzieję że nikogo to nie spotka to co mnie. Mam nadzieje się podobało wam się moje pierwsze opowiadanie.

 

Pozdrawiam wszystkich autorka opowiadania Adi :)

 

KONIEC