Wczoraj dostałam zadanie od Alessy. W sumie to na początku wydawało się całkiem proste. Miałam znaleźć Almiraja i dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Nie wiadomo o nim zbyt wiele. Z tego, co przekazała mi alfa, wynikało, że jest bardzo płochliwy i że umie znikać, co prawdopodobnie jest to związane z jego rogiem na głowie. Teraz właśnie szukałam śladów w miejscu, które zostało mi wskazane jako najbardziej prawdopodobne co do przebywania tego zwierzątka. Wyruszyłam poprzedniego dnia rano, ale no cóż, zwierzaka naprawdę trudno wyśledzić. Byłam w lesie, gdzie panowała bardzo przyjemna temperatura i oprócz śpiewu ptaków i szumu drzew nic nie było słychać. No cóż, nic dziwnego w końcu ledwo wzeszło słońce. Jednak nie było mi dane długo cieszyć się tym spokojem. Ciszę przerwał huk. Nie był może jakoś wyjątkowo głośny, ale wystarczająco by parę ptaków wzbiło się w powietrze. Chciałam zobaczyć, co go wywołało, więc po cichu podkradłam się do miejsca, z którego dobiegł ów dźwięk. Zobaczyłam tam małe stworzonko, które z wyglądu przypominało królika. Miało krótkie, żółto-czarne futro i duże sterczące uszy, które prawie bez przerwy poruszały się na boki. Jego długi ogon zamiatał ziemię, wzbijając w powietrze tumany kurzu. Jednak mnie teraz interesowała tylko jednak rzecz. Krótki, czarno-złoty róg wyrastający z głowy stworzonka. To tego drania szukam drugi dzień. Zawęszyłam, próbując wyczuć jego zapach. Wiedziałam, że obserwacja nie skończy się teraz, a że zwierzątko raczej miało tendencję to znikania, warto było wiedzieć, za jakim tropem mam iść. No bo kiepsko by było, gdybym trafiła na jakiegoś kojota albo lisa. Tak to zdecydowanie były sytuacje, których wolałabym unikać. Niestety moje podejrzenia się potwierdziły i po chwili znowu rozległ się huk i zwierzak momentalnie zniknął. Najwidoczniej było tak za każdym razem, kiedy znikał albo się pojawiał. Podeszłam do miejsca, gdzie wcześniej stał Almir, chcąc znaleźć coś, co by mi więcej powiedziało. Zauważyłam tam coś bardzo ciekawego. Chodziło o iskierki, które jeszcze przez chwilę unosiły się w powietrzu wraz z kurzem. Już wcześniej, gdy zwierzak tu był, zauważyłam, że nie było tu dużo trawy, ale jednak była. Teraz nic zielonego nie dało się dostrzec. Wszystko było spalone. Nagle w odległości około pół kilometra zobaczyłam kruki odlatujące w pośpiechu. Co prawda mógł to spowodować jakiś drapieżnik, ale coś mi podpowiadało, że to jednak Almir. Pobiegłam tam i gdy byłam na miejscu, znowu usłyszałam ten dźwięk. No i znowu to samo. Spalona trawa i kurz. Było tak jeszcze z trzema miejscami, z których ulotnił się zwierzak. Wszystkie w nie większej odległości niż pół metra co wskazywało na to, że to maksymalna odległość, na jaką mógł się przemieścić. Za każdym razem, gdy skądś znikał, robił na tyle duży hałas, że w sumie łatwo dało się znaleźć miejsce, w którym przebywał. Zawsze też zostawiał po sobie wypalony ślad i kurz. Najwidoczniej to drugie było mu potrzebne do tego, by zniknąć. Znowu huk. Rzuciłam się do szaleńczego biegu, by tym razem spróbować zdążyć przed tym, jak zniknie. Miałam najwidoczniej dzisiaj sporo szczęścia, bo się udało. Gdy byłam u celu, dostrzegłam Almira, więc przykucnęłam, próbując podejść jak najbliżej. Zwierzak nie był nie najlepiej widoczny przez ziemię unoszącą się w powietrzu, więc musiałam być naprawdę blisko by mieć, chociaż szansę na zobaczenia czegokolwiek. Bacznie go obserwując, udało mi się dostrzec, że jego róg zaczyna lekko świecić. Nagle rozległ się już znany mi dźwięk, zobaczyłam iskry i oczywiście Almir zniknął. W ciągu tego procesu udało mi się wychwycić, że róg rozbłysł dużo jaśniej. Tuż przed zniknięciem. Na podstawie tego stwierdziłam, że faktycznie to zasługa rogu, ale dla pewności chciałam jeszcze raz to zobaczyć. Udało się po kolejnych dwóch godzinach szukania. Gdy przekonałam się, że moje wnioski były słuszne, ruszyłam w drogę powrotną, by zdać raport Alessie.
KONIEC