· 

Niebezpieczny Zwiad cz.13

 

 

Starałem się nie patrzeć na moją przyszłość, która wyświetlała się na księdze, wiedziałem, że nie będzie ona w żadnym stopniu dobra. Kiedyś pewien wilk przepowiedział mnie oraz mojemu ojcu naszą rychłą śmierć w męczarniach, która oczywiście okazała się bujdą, może i tata raczej już nie żyje, ale ja dalej w jakiś sposób stoję i oddycham. Red razem z Tycią siedziała przy książce, reszta szczeniaków odpoczywała po wcześniejszym potężnym zbombardowaniu nam wyjścia z zamku króla Chaosu, które na szczęście okazało się udane i wszyscy wyszliśmy z tego cało. Martwiła mnie jednak jedna kwestia, tego, co wtedy mi się stało, moje ciało pokryło się całe w czerwone tatuaże, a taka postać nie była mi dotąd znana, bałem się, że w tamtym momencie zrobiłem zamianę w demona, na pewno była ona w małym stopniu jednak była. Jedno jednak mnie zadziwiło, w jaki sposób Red udało się mnie uspokoić? Jak dobrze pamiętam, wtedy poczułem ogromną ulgę i bezpieczeństwo jak ją zobaczyłem, mam nadzieję, że też nie ma mi za złość, że przytwierdziłem ją wtedy do ziemi z całej siły. Nie znalazłem momentu, aby za to przeprosić, ale jak tylko skończą tą zabawę z książeczką, to podejdę i szczerze poproszę o wybaczenie. Czułem, że dopóki była w pobliżu raczej drugi raz się nic takiego nie stanie, muszę trzymać swoje nerwy na wodzy.

 

-Mid, podasz mi tamten kamień?-usłyszałem rozbudzający z myśli głos wadery, która leżała tuż za mną. Przytaknąłem i wziąłem do łapy dziwnie błyszczący różowy kamień z odcieniami fioletu, nie powiem, nawet mi się spodobał.

 

Odwróciłem się w stronę towarzyszki, aby przekazać jej skałę, lecz kątem oka zobaczyłem kawałek mojej przyszłości, gdzie w wśród martwych szczeniaków leżałem z rozerwanym pyskiem, a nade mną stał ogromny basior, który wyraźnie uśmiechał się na cały ten widok. Zobaczyłem również, że wszystko wyglądało tak samo, ogień dalej się palił, kamienie były w tym samym miejscu, czyli nie jest to daleka przyszłość. Z wrażenia upuściłem skałę, którą właśnie miałem podać waderze, na co Red była wyraźnie zdziwiona, jednak ja wiedziałem, co zaraz się stanie. Gdy tylko usłyszałem za sobą delikatne poruszenie krzaków, natychmiast się obróciłem z wyciągniętym z pochwy sztyletem, co okazało się niezwykle skuteczne i w tym samym momencie przyjąłem uderzenie od znanego mi już wcześniej osobnika. W pełni zobaczyłem go po jego nieudanym ataku, ogromny siwy basior z pustymi oczodołami i długimi pazurami, któremu z oczodołów wypływają czarne strugi jakiejś mazi, na dodatek ma wielki wycięty uśmiech. Przerażający widok, nie powiem, jednak to nie było teraz ważne, trzeba było chronić szczeniaki, które na szczęście same wiedziały, co mają robić i po chwili część bojowa była gotowa, a reszta szybko uciekła do kryjówki, chowając się bezpiecznie za skałami ich małego zamku. Uważnie obserwowałem przeciwnika, który nie zdawał się wyrażać żadnych emocji, nie widziałem również żadnych oznak ataku.

 

-Zaatakuje z prawej-usłyszałem w głowie znajomy mi już głos Red, dzięki któremu udało mi się zrobić unik w ostatniej chwili przed jego śmiertelnymi pazurami i wykorzystać to do kontry, rozcinając mu część tułowia. Od razu wyprowadziłem kilka ataków, aby osłabić jego obronę, jednak bez problemu odpierał wszystkie cięcia oraz pchnięcia, więc wycofałem się do tyłu, aby złapać chociaż trochę oddechu. Czyli książka mogła również mówić tę niedaleką przyszłość, co było bardzo ciekawe, wpadłem więc na pewien pomysł.

 

- Otoczcie waszą królową ścianą skalną oraz lodu.-Wykrzyczałem i po chwili poczułem kolejny atak na mój sztylet, który wytrącił mnie z równowagi i poleciałem kilka metrów na ziemie.

-Góra-usłyszałem kolejną wiadomość i po szybkim uniku wyprowadziłem kilka ataków na jego łapy, które po rozcięciach o dziwo nie krwawiły i musiałem od razu uciekać do tyłu, aby nie oberwać uderzeniem z jego tylnych łap. Jak na ogromnego basiora był niezwykle szybki oraz silny, ale dzięki Red wiedziałem, że bez problemu sobie z nim poradzę.

 

Nagle na pysk mojego przeciwnika napłynął mała kula ognia, która wyraźnie go zdziwiła, a mi dała otwarte pole do użycia swoich mocy. Wypuściłem wokół czarną mgłę, która całkowicie spowijała widok całego pola walki, tylko ja oraz użytkownicy takiej samej magii potrafili przez nią widzieć, oraz stabilnie się poruszać. Basior zaczął szukać mnie wzrokiem, przyjmując od razu pozycję obronną, która nie była dla mnie wyzwaniem i przeniosłem się obok niego, wyrzucając go na ziemie i przebijając mu punkt witalny karku, co przyniosło odwrotny skutek od zamierzonego i oberwałem prosto w pysk szybkim prostym, przez co na chwilę straciłem równowagę i nagle poczułem potężny podmuch wiatru, który zmiótł mnie do tyłu oraz moją magię, której nie byłem w stanie od razu aktywować. Widziałem już, jak w moją stronę biegnie rozwścieczony basior, na co mogłem tylko patrzeć. Na moje szczęście lub nie szczęście chwile przed oberwaniem pazurami mojego przeciwnika, zza niego pojawiła się czarno-czerwona wadera, która jednym strzałem wyrzuciła go na drzewo. Nie mogłem przecież zapomnieć, że Red jest i może samicą, ale walczyć to ona jednak potrafi, który raz to ona mnie już ratuje?

 

Postanowiłem nie być rannym wilczkiem i od razu teleportowałem się w stronę basiora, wymierzając mu kilka ataków w brzuch, aby wymusić na nim poddanie, nie chciałem go zabić, coś nim kierowało podczas atakowania nas. Odskoczyłem do tyłu i po chwili poczułem, jak coś wytrąca mnie w bok, dzięki czemu uniknąłem kompletnie niespodziewanego ataku naszego przeciwnika. Była to Red, tylko nie wiedziałem, czy ona słyszała myśli wroga, czy posiadała tak szybki refleks, było to zarazem dziwne, jak i niespodziewanie. Szybko wstałem i stworzyłem kilka moich iluzji, które biegły w jego stronę różnymi kątami i trajektoriami, aby zmylić go jak najbardziej. Sam zacząłem biec, ukrywając się przy tym za moją podobizną, tworząc niemożliwy do wychwycenia atak. Natychmiastowo „zdmuchnął” moje sobowtóry do tyłu, a ja teleportowałem się na jego plecy, wbijając mu sztylet prosto w brzuch, a następnie uciekałem do tyłu, zostawiając pole do popisu Red, która wykopała basiora do tyłu, przez co on wylądował na drzewie.

 

-Dzięki-rzuciłem szorstko i odwróciłem się w stronę szczeniaków, które z przerażaniem patrzyły do tyłu, myślałem przez chwilę, że to przez nasze działania, jednak okazało się, że jeszcze ledwo żywy basior postanowił nas zaatakować od tyłu, co skutecznie obroniła Tycia, zamieniona w ogromne monstrum, które dosłownie rozerwało naszego przeciwnika. Patrzyłem przez chwile z osłupieniem na alfę, która po chwili wróciła do swojego naturalnego stanu malutkiego szczeniaczka i z dumą wykrzyknęła swoim piskliwym głosikiem:

 

-Proszę bardzo!

 

C.D.N.

 

>Red Dust?<