· 

Niebezpieczny zwiad cz.3

W czasie sprawdzania swojej strony usłyszałem dość wyraźne zawycie wilka w miejscu, gdzie znajdowała się Red. Od razu zacząłem biec w tamto miejsce, oczekując najgorszego. Czas potrzebny na dotarcie do niej zdawał się przedłużać w nieskończoność, a ja sam starałem się dostać tam jak najszybciej, a po chwili zobaczyłem jak leżała przy drzewie, bez ruchu. Oczywiście sprawcą znany był mi wcześniej gryf, którego zdołaliśmy poznać dosłownie kilka godzin temu. Wyciągnąłem sztylet i począłem biec w jego stronę, co wyraźnie zauważyło stworzenie i odbiło mój atak, ostrymi i długimi jak miecze pazurami. Szybko zmieniłem pozycję i wymierzyłem cios w jego skrzydło, unikając przy tym kilku jego ataków, co poważnie uszkodziło jego możliwość latania. Gryf zawył lekko i oberwałem niespodziewanym atakiem z ogona, przez co poleciałem kilka metrów do tyłu, jednak pozostałem trzeźwy na umyśle i przeniosłem się, atakując tym razem jego szpony. Uszkodziłem je sprawnym ruchem i uciekłem tuż za niego, przebijając jego nogę, co widocznie nie spodobało się stworzeniu i musiałem odskoczyć w tył, zostawiając wbite ostrze, aby uratować swoją skórę i skończyć jak Red. Na szczęście gryf odwrócił się tyłem do mnie i był wyraźnie zadowolony, że pozbawił mnie mojej broni, co nie do końca się sprawdziło. Po umieszczeniu kilka tygodni temu run na moje ostrze mogło do mnie powrócić, gdy przyzwę je swoją łapą, przez co nie miałem nigdy problemów ze zgubieniem sztyletu. Oczywiście teraz również tego użyłem i zrobiłem dość ładną ranę wylotową, jednak to nie było dużo, sami nigdy nie damy radę takiego stworzeniu, wiedziałem o tym dość dobrze. Sam gryf miał swój atak dystansowy i po chwili uciekałem od lecących pocisków, wymierzonych w moją stronę, przez co nie mogłem wystrzelić racy w nocne niebo. Szybko teleportowałem się w ciemne miejsce i, używając niewidzialności udało mi się posłać w górę czerwoną smugę, która odpowiednio długo utrzymywała się w powietrzu. Teraz tylko czekać na posiłki, które nie wiadomo kiedy dotrą, może zdołają pomóc Red, ponieważ sam nie mogłem zrobić nic więcej. Zwierzę, nie wiadomo skąd, wiedziało co oznacza ten znak i zaczęło szarżować w moją stronę, chwile po wystrzeleniu. Przygotowałem się na to i ustawiłem swoją pozycję obronną, która była jedynie zmyłką, aby dostać się do Red i przeprowadzić ją w bezpieczne miejsce. Zrobiłem szybki unik, teleportując się do towarzyszki i przeniosłem ją za drzewa, aby podczas walki nic się jej nie stało. Gryf, pomimo mojej niewidzialności, wyczuwał mnie i znał, ciągle zmieniającą się, pozycję co znacznie utrudniało mi walkę w tych warunkach. Postanowiłem zatrzymać chwilowo zwierzę i zaczekać na posiłki, które mogły niedługo nadejść, przecież mieliśmy wiele wilków, które patrolowały tereny w nocy, ktoś musiał przyjść nam pomóc, sam nie miałem szans pokonać dorosłego gryfa, wzmocnionego czarną magią. Zacząłem unikać najwięcej ataków jak mogłem, co sprawiało mi ogromne trudności, pomimo moich umiejętności, był niezwykle szybki i nie popełniał wiele błędów w swoich atakach. Postanowiłem przejść w ofensywę i wymierzyłem mu wysoki atak, rozcinając kawałek szyi, udało mi się trafić w punkt witalny, tylko że krwi nie było. Gryf po prostu odwrócił się w moją stronę i rana, którą zadałem od razu się zasklepiła. Nie dość, że był większy ode mnie, silniejszy, to jeszcze miał zdolność regeneracji, nieźle. Wiedziałem, że nie dam mu rady sam, ale nie mogłem zostawić Red samej na pastwę losu, a tak dokładnie tego stworzenia, które rozmiarami przewyższało największego wilka, którego kiedykolwiek spotkałem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Za sobą usłyszałem ciężkie kroki, które okazały się ogromnym basiorem, posiadającym ranę na prawej łapie. Nie wiedziałem, czy wilk, który stał przede mną był przyjacielem czy wrogiem, więc wymierzyłem w niego sztylet, na co on wskazał właśnie tego gryfa. Hm, pasowało jednak mu zaufać, przecież sam nie dam rady go pokonać. Zająłem pozycję do ataku i przeniosłem się w stronę przeciwnika, wymierzając kilka cięć na nogi, aby go spowolnić, na co mój nowy towarzysz zaszarżował do przodu, wywracając gryfa na ziemię. Nieźle, teraz mogliśmy walczyć, wykonałem kolejny atak, celując w jego szpony, aby uniemożliwić mu takie ataki, na co on odbił moje cięcia i odskoczył do tyłu i rozpoczął ostrzeliwanie nas za pomocą fioletowej plazmy, która bez problemu wypalała dziury w trawie, wolałem nie sprawdzać co zrobiłaby z moim futrem. Postanowiłem przypuścić atak, pomiędzy jego ostrzałem i z sukcesem rozciąłem mu lewe oko, powodując u niego martwą strefę. Stamtąd też zaatakował czarny basior, wytrącając przeciwnika na ziemię i polecenie jego na kilka metrów do tyłu, co skutecznie zniechęciło go do brania nas na żarty. Na szczęście obok siebie zobaczyłem ciemny cień, z którego po chwili wyjawiła się Red Dust, gotowa do walki, a do tego z nieba poleciały strzały, gdzie niektóre ostrzelały pozycję naszego przeciwnika. Teraz mieliśmy przewagę, mogliśmy wygrać tę walkę, przeciwko takiej watasze nic nie mogło nas skrzywdzić, taką miałem oczywiście nadzieję, gdy po chwili do rzeczywistości przywróciła mnie ogromna błyskawica, którą ledwo zdołałem uniknąć, po której nastąpiły inne, które ledwo udało mi się uniknąć, chowając się w cieniu, aby nie mógł odkryć mojej pozycji, a raczej mogli? Obok gryfa znajdował się mały, szczupły fioletowy wilk, który widocznie był bardzo ucieszony z obecnej sytuacji, do tego nasz wróg go nie atakował, a on sam zsyłał na nas ataki żywiołu burzy, które zdecydowanie były ogromnym utrapieniem. Postanowiłem nie czekać na jego kolejny atak i wymierzyć własny, teleportowałem się tuż za nim i gdy chciałem wymierzyć mu cios w jego grzbiet, który zdecydowanie zadałby mu prędką śmierć, oberwałem się ciężkim ogonem gryfa, z dodatkiem kulistej błyskawicy, co wyniosło mnie na przynajmniej dwadzieścia metrów dalej. To zdecydowanie odrzuciło mnie od dalszych nieprzemyślanych ataków i przeniosłem się w bezpieczną pozycję, aby chwilę odpocząć i przemyśleć obecną sytuację. Po kilku kolejnych błyskawicach, które mocno przeszkadzały mi zrobić jakiś plan, nastała chwilowa cisza, która długo się dłużyła. Postanowiłem ukradkiem sprawdzić co dokładnie się wydarzyło, a to, co tam było, mocno mnie zaskoczyło. Zobaczyłem ogromny portal, który zaczął powoli wciągać wszystko wokół nas, a sam fioletowy basior śmiał się wniebogłosy, jak pierwszorzędny antagonista, co zdecydowanie mnie poirytowało. Postanowiłem wziąć Red i teleportować się daleko stąd, jednak moja magia nie działała, a czarna dziura poczęła wciągać nas coraz bardziej. W pewnym momencie nie wytrzymałem i troje z nas przeniosło się do nowego miejsca, z którego nie wiadomo czy znajdował się powrót, całe moje życie przeleciało mi przed oczyma, a nasze wsparcie właśnie docierało na miejsce. Co teraz się stanie?

 

C.D.N.

 

>Red Dust<