· 

Co dwa wilki to nie jeden #1

Zima... Dni są krótkie, zimne, nijakie. Jedynym plusem tej zakichanej pory roku to śnieg oraz fakt, że wilkom mojego koloru jest o wiele łatwiej się chować. Wracałem właśnie z rannego patrolu, słońce malowało śnieg na różowo, otaczający mnie świat powoli budził się z nocnej ciszy, pierwsze wróble zaczynały wzbijać się na jaśniejące niebo.

Już byłem przed moją jaskinią, by zdrzemnąć się na jakąś godzinkę, gdy pewien basior podszedł do mnie z jedną sprawą.

- Arelionie, wybacz, że nie pokoje o tak wczesnej porze, ale potrzebuję twojej pomocy. - stanął przede mną młody łowca.

- Słucham Mitchellu? - Odwróciłem się w jego stronę i czekałem na jego odpowiedź.

- A więc pamiętasz może, gniazdo wiwern, które znalazłeś latem? Gady opuściły leże, nie widać ich od jakiegoś tygodnia. - Zaaportował basior.

- Można iść je zniszczyć, a gady nie powinny już wrócić. - powiedziałem sucho.

- To jak będzie, idziesz ze mną? - Zapytał lekko poddenerwowany.

- Jasne, mam tylko jedno pytanie, czemu przyszedłeś z tym do mnie, a nie do innych łowców? - zapytałem zaciekawiony.

- Reszta jest zajęta, a ty jesteś jedną z najlepszych osób, do jakich mogłem przyjść z tym. - szczerze powiedział basior.

- No to ruszajmy. - lekko się uśmiechnąłem i dałem MItchellowi prowadzić.

Młody basior ruszył na zachód, szedłem równo z nim, węsząc i nasłuchując tego, co się dzieje wokoło. Lekko chciało mi się spać, jednak mimo to czułem lekkie podekscytowanie, w końcu smoki te, w każdej chwili mogą wrócić. Szliśmy w ciszy, jedyne dźwięki, jakie nam towarzyszyły to skrzypienie śniegu pod naszymi łapami. Przypominały mi się chwile, jak pierwszy raz wyczułem tego potwora, od dawna chciałem to zrobić, lecz nie jestem też głupi. Lepiej skutecznie się ich pozbyć, a nie zsyłać na siebie gniew całego gatunku. Im bliżej byliśmy miejsca gniazda, tym teren był bardziej górzysty, a śniegu było coraz to więcej, co nie ukrywam, znacznie utrudniało poruszanie się. Biały puch przyklejał się do naszych futer, przy okazji mocno mocząc mego towarzysza, ja na szczęście nie miałem tego problemu. Szczerze mówiąc, obawiałem się o to, by się on nie wyziębił. W tych warunkach nie trudno o hipotermie. Ku naszym oczom ukazały się góry, w których leży gniazdo skrzydlatych gadów, jeszcze sporo drogi przed nami, ciekawe czy reszta drogi też będzie tak spokojna.

 

 

C.D.N.

 

< Mitchell?>