Wiedziałem, że mnie dopadną, mogłem obojga wcześniej zabić, szkoda tylko, że umieją tworzyć te iluzje i z tego powodu uciekli, zostawiając mnie z ich klonami. Nie chciałem nikogo to wciągać, ale widocznie Red Dust nie odejdzie sobie teraz tak po prostu, mam nadzieję, że umie jakkolwiek walczyć, bo oni byli naprawdę na wysokim poziomie. Nie zamierzałem też oddawać życia dla kogoś, kogo nie znam, ledwo tutaj trafiłem, a już ktoś próbuje mnie zabić dwa razy, zaczyna się robić naprawdę ciekawie i interesująco. Ich umiejętności wydawały się dość ciekawe, Ares potrafiła tworzyć iluzje, które mogłaby wykorzystać do zmylenia mnie i atakowania na plecy, axel to typowy siłowy wilk, mocne ataki, jednak szybki kontratak i wykluczałem go z walki na stałe. Największy problem będę miał właśnie za waderą, ale wydaje mi się, że Red Dust się nią zajmie, a ja zaopiekuje się większym wilczkiem. Sztylet leżał jakieś pięćdziesiąt metrów dalej, przy dobrych wiatrach powinienem dać radę go złapać i zwiększyć moją szansę na wygraną, chociaż dostanie się tam, nie będzie łatwe i przyjemne. Przejście przez większego wilka bez większych obrażeń będzie trudne, ale wykonywalne i zrobienie tego wymaga użycia moich mocy, które były na wykończeniu. W końcu nie jadłem przez dwa tygodnie, oprócz tego walka z tym niedźwiedziem, tak naprawdę wciąż nie wiem, jaki to był gatunek, ale raczej niezbyt przyjazny. Basior ciągle podchodził w moją stronę z widocznym uśmiechem na ustach, był przekonany, że tym razem mnie zabije, albo strąci z krawędzi, to było pewne. Postanowiłem zastosować kilka technik, których nauczyłem się od naszego ostatniego spotkania i wykorzystać je, żeby wykończyć wreszcie tego basiora, miał szczęście, że trafiłem go tylko w skrzydło, bo skręcił w ostatniej chwili. Zaatakował pierwszy, machając łapą prosto w moją stronę, uniknąłem cios i wymierzyłem mu cios w ranę, co nie do końca mu się spodobało i próbował mnie uderzyć drugim skrzydłem, czego się nie spodziewałem i poleciałem na dwa metry w bok. Od razu pobiegł w moją stronę i chciał zatopić kły w moim ciele, jednak ja przeturlałem się na drugi bok oraz pazurem podciąłem mu prawy policzek. Teraz się zdenerwował, wyciągnął sztylet i rzucił go w moją stronę, który po nie trafieniu celu od razu powrócił do jego łapy,
mechanizm linkowy, charakterystyczny dla wilków jego pokroju, chętnie go przytulę później. Teleportowałem się w stronę drugiego ostrze, które należało do jego biednej siostrzyczki, która miała dość duże problemy w walce z moją towarzyszką, która okazała się niezwykle dobra. Nie spodziewałem się tego po tak młodej waderze, widać, że miała wrodzone umiejętności, dobrze było mieć ją przy mojej stronie, sam na dwóch wymagałoby użycia całej mojej energii, której już nie miałem. Podniosłem powoli broń i udałem się w stronę basiora, który nie był już tak zadowolony, w czasie wędrówki i czytania wielu starożytnych książek umiałem aktywować runy widoczne na sztylecie.
Wystarczyło odpowiednio wypowiedzieć słowa zawarte na ostrzu i wokół niego uaktywniało się odpowiednie dla niego wzmocnienie, które dawało szybkość, siłę, nawet niektóre potrafiły tworzyć iluzje ostrza, które dawało możliwość mylenia przeciwnika, ale dotąd nie spotkałem się, aby ktoś używał czegoś tak potężnego. On również nie pozostał dłużny wobec mojej postaci i wokół jego broni pojawiał się czerwony obrys. Który wzmacniał jego ataki. Wystarczy uniknąć kilku i nie będzie miał
żadnego podejścia wobec mnie. Zaatakował pierwszym, wymierzając cios pod kątem, w stronę mojej szyi, który z łatwością by mnie zabił, gdybym nie użył teleportacji. Pchnąłem go w lewą łapę i odskoczyłem, przyzywając ostrze z powrotem do mnie. Wzmocnienia dawały właśnie takie możliwości, bardzo pomocne. Wystrzelił we mnie broń, która poczęła robić zamaszyste ruchy, myląc mnie co do kierunku, w którym zamierza mnie pociąć. Teleportowałem się pod niego i wymierzyłem cios w jego gardło, który odbił łapą i odepchnął, używając magii wiatru. Nie wiedziałem, że takową posiada i zaskoczony oberwałem końcem broni w ciało, na co wilk bardzo się ucieszył i zaatakował jeszcze raz, popełniając błąd, który kosztował go pociętym grzbietem i ładnym wyciekiem krwi, który radośnie trysnął na moją radość. Oczywiście on nie był z tego tak zadowolony, jak ja i odpowiedział, rzucając sztylet w moją stronę oraz atakując ogniem w moją pozycję. Spodziewałem się takiego ataku i przeniosłem się w drugą stronę, rzucając kilka tekstów, aby dalej prowokować na nim nieuważne ataki, który sprzyjały mojej wygranej w tej walce. Czyli nauczył się również ognia, czy tylko
broń dawała mu takową możliwość? Zapewne to był sztylet, po utracie powinien stać się prostym celem i skupiłem się tylko na tym, wytrącić mu ostrze z łapy i dobić atakiem w punkty witalne jego organizmu. Jego pozycja wydawała się powoli słabnąć z powodu ciągłej utraty krwi, która zdawała się wyciekać w dość szybkim tempem, z taką samą prędkością jednak rzucił się w moją stronę i począł wymachiwać
ostrzem, wykonując dokładne ciosy, które ledwo parowałem. Czekałem na okazję do kontry, która ciągle nie wychodziła, przytłaczał mnie tą techniką, która była jego ostatnią szansą, wykonywał ataki beztlenowo, co znaczyło, że planował mnie wykończyć w tym momencie. Ciążyłem w tej
pozycji, aż prawie spadłem z krawędzi, moja łapa posunęła się do dołu, a on wykonał cięcie, które rozcięło moją szyję, jednak wykorzystałem tę okazję i odciąłem mu rękę, która poczęła ostro krwawić, a sam wilk krzyczeć z bólu, który nie trwał długo, przez sztylet, który wbiłem prosto w jego serce. Próbował jeszcze mnie wypchnąć razem z nim, kładąc się całym ciężarem na mnie, ale teleportowałem się za niego i wykopałem do urwiska, pełnego ostrych kamieni, które zrobiły z jego ciałem, co chciały i ukryły zbrodnię pomiędzy wzburzonymi falami. Sprawdziłem sytuację mojej towarzyszki, która właśnie wygrała nad Rose i próbowała wymierzyć ostateczny cios, atakując prosto w ją bezbronną szyję. W międzyczasie wziąłem broń basiora i usiadłem, obserwując walkę red Dust, która prawie była u swojego celu zabicia złej wadery. Wokół niej zaczęły się pojawiać iluzje Rose, które próbowała wykiwać moją znajomą, ale ona bezbłędnie oceniała ich prawdziwość i po chwili dokończyła robotę. Siostra nieboszczyka, powoli opadła nieżywa na skały, jej oczy straciły blask, a serce poprzestało bić. Red powoli wstała i popatrzyła w moją stronę, ja dalej zachowałem swoją pozycję i patrzyłem, jak szła prosto w moją stronę. Wydawała się nie być zbyt zmęczona, ja próbowałem ukryć powoli cieknącą krew z mojej rany, aby nie ukazywać żadnej słabości, ale ona zdecydowanie przejrzała moje myśli i po chwili wiedziała wszystko, co się stało podczas mojej walki z Axelem, który obecnie leżał na dnie morza, stanowiąc pożywienie dla mięsożernych rybek.
>Red Dust?<