Był słoneczny, zimowy dzień, spędzałam sobie czas na Magicznej Drodze, bawiąc się śniegiem. Nagle tuż koło mnie spadł mały, brązowy ptaszek. Cały się trząsł, było widać, że był przerażony. Jako ta z miłym serduszkiem postanowiłam mu pomóc.
- Hej, mały. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. - szepnęłam do niego.
Podeszłam ostrożnie, delikatnie dotykając go łapą. Nie uciekał, co uznałam za zły znak. Owinęłam go ogonem.
- Nie martw się, będzie okej. - powiedziałam, ale tak naprawdę wcale w to nie wierzyłam.
Wzięłam go w pysk i ruszyłam do domu. Przynajmniej jego śmierć nie pójdzie na marne. Dam go któremuś z wilków. Nagle moją drogę zaszedł obcy wilk, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Miał brudną, posklejaną sierść i na bokach widoczne były żebra. Spojrzał na mnie.
- Daj mi tego ptaka. - wysapał.
Stanęłam przed dylematem. Z jednej strony żal mi było malutkiego ptaszka, z drugiej strony nie mogłam tak zostawić innego wilka. Patrząc na niego zrobiło mi się przykro. Moje dobre serduszko postanowiło za mnie.
- Masz, smacznego. - powiedziałam, podając obcemu dopiero co uratowanego ptaka.
- Dzięki. - mruknął do mnie, pochłaniając ptaszka jednym gryzem. - Z jakiej watahy jesteś? Co to za tereny? - zapytał.
- Jestem z watahy wilków burzy. Jesteś w krainie burz. - odpowiedziałam grzecznie.
- O nie... Zawędrowałem za daleko. - wystraszył się obcy.
- Mogę jakoś pomóc? - zaproponowałam.
- Przynieś mi coś do jedzenia. - rozkazał.
Patrząc na jego kondycję, protest nie wchodził w grę. Zgodziłam się i poszłam na poszukiwanie jedzenia. Znalazłam chudego zająca, którego łatwo upolowałam. Przyniosłam swoją zdobycz do obcego. Zjadł ją łapczywie i nie zostawił nawet kości. Ciekawość mnie zżerała, więc postsnowiłam spytać go o imię.
- Jak masz na imię? - odezwałam się.
- Moje imię nie ma znaczenia. - odpowiedział wymijająco, ale nie dałam się podejść.
- I tak chcę je znać. - stwierdziłam.
- Dobra. Mam na imię Harry, pasuje? - zawarczał do mnie.
- Jestem Ulfer. - przedstawiłam się, nie reagując na jego ton.
Ton głosu Harrego złagodniał.
- Dzięki za jedzenie. Dzięki tobie mam szansę przeżyć zimę. - powiedział.
- Nie ma sprawy. Lubię pomagać innym. - uśmiechnęłam się do niego.
Rozmawialiśmy przez chwilę, aż w końcu Harry musiał kontynuować wędrówkę. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy w swoje drogi.
Koniec