Zima od początku była jej ulubioną porą roku. Wówczas skradanie nie stanowiło najmniejszego problemu. Białe, miękkie futro zapewniało jej niemal niewidzialność pośród śniegu. Tak przynajmniej było kiedyś. Dremurr rosła i spoglądała na swoje zmieniające się ciało z pewnym lękiem. Jej sierść ciemniała, oczy również powoli zatracały swoją dawną barwę. Obawiała się jak będzie wyglądać gdy dorośnie, jednocześnie niecierpliwie wyczekiwała urodzin. Miała już prawie cały rok! Czas ten minął bardzo szybko i często nie był dla niej łaskawy. Najpierw pożar i ucieczka, potem Asgore i niespodziewana śmierć basiora, a Następnie Nuka, który potem również zniknął. Tęskniła za dawnymi opiekunami, często zastanawiała się jakby dziś wyglądało jej życie gdyby nie te wydarzenia. Teraz jednak wszystko spowolniło i mogła cieszyć się spokojem i radością. Raksha okazał się dobrym mentorem. Drem uwielbiała spędzać z nim czas, między innymi dlatego, że przekazywał jej niezwykle dużo wiedzy. Ten dzień również poświęcali na naukę.
-Znalazłem dla Ciebie zaklęcia o które mnie ostatnio pytałaś. -powiedział spokojnie, unosząc wysoko głowę.
Dorastanie przerażało Drem pod jeszcze jednym względem. Przez bardzo długi czas nie wykazywała żadnych specjalnych umiejętności magicznych i nieustannie zamartwiała się, że już nigdy żadne się w niej nie obudzą. Potem niespodziewanie Raksha pokazał jej jedno z zaklęć, co jak się okazało było strzałem w dziesiątkę. Nie miała jednak w planach nikomu powiedzieć czego dotyczyło pierwsze zaklęcie. Wiedziała, że jest pod opieką basiora, który wie co nieco o czarnej magii. W zasadzie Raksha znał się tylko na tym rodzaju czarowania, w dodatku były to tylko podstawy. Gdy jednak odkrył talent Drem, nie wiadomo skąd, z dnia na dzień pokazywał jej kolejne zaklęcia, lecz z magii białej. Młoda wadera próbowała kilkakrotnie go śledzić, aby odkryć skąd czerpie swoją nową wiedzę. Zawsze jednak kończyło się to porażką, a Raksha zatrzymywał ten sekret dla siebie.
-Na czym my to... -postawił uszy i poruszył nimi zręcznie w swoim rytuale przypomnienia. -Ahh, tak. Zaklęcia. Jedno dotyczy wody, jest właściwie rozszerzeniem tego, które ćwiczyliśmy ostatnio. Powtarzaj za mną, na razie powoli. Alo'ji quesimay mavijazi athin'dar mea.
Wspólnie powtórzyli słowa kilkukrotnie. Dremurr wyczuwała powolne drżenie powietrza, lubiła to uczucie. Zaklęcie było długie i ciężkie do zapamiętania, ale dla niej nie stawiło to żadnego problemu. Jej pamięć wydawała się ewoluować wraz z wzrostem Drem. Wypuściła powoli powietrze z płuc w celu skupienia, po czym w tym samym tempie nabrała go.
-Alo'ji quesimay mavijazi athin'dar mea. -wypowiadając czar odruchowo zamknęła oczy.
W jednym momencie poczuła silne drganie w powietrzu, a gdy spojrzała przed siebie ujrzała wytworzoną dorodną kulę wodną, która w dodatku podążała we wskazanym przez jej głowę kierunku. Wymachiwała swym niewielkim łebkiem niczym głupia, a wodny wytwór kreślił w powietrzu różnorakie figury.
-Dobrze. Gdy podrośniesz i będziesz sporo ćwiczyć z pomocą własnego umysłu będziesz w stanie zmieniać jej kształt. I nie będziesz musiała bawić się w ekwilibrystykę stosowaną by wskazać jej gdzie ma się znaleźć. Nie wymachuj już tą głową, nabawisz się bolącego karku.
Dremurr rzuciła mu spojrzenie z kategorii "nie czepiaj się", po czym zamachnęła się łeb rzucając wodną kulą prosto w basiora. Woda chlusnęła jego białą sierść i mozolnie ściekała mu po przemoczonym pysku. Drem doskonale wiedziała jak bardzo basior dba o swój futrzany płaszcz. W jednej chwili ten żart wydał jej się niestosowny i już miała przepraszać swojego opiekuna, gdy ten wypowiedział to samo zaklęcie równie szybko i skierował wprost na Dremurr. Oboje stali w zupełnej ciszy przez jakąś minutę, a potem Drem wybuchnęła ciepłym i radosnym śmiechem. Raksha wydawał się niewzruszony, lecz znała go już trochę i wiedziała, że śmieję się wewnątrz.
-Pytałaś mnie również o zaklęcie zamrażające. Teraz w zimę raczej się nie przyda, ale brzmi następująco. Adothrae hrazef. Z mocnym akcentem na ostatnią sylabę. -zręcznie zmienił temat, odpuszczając jej wykład o niepoprawnym zachowaniu.
-Chyba na dziś już wystarczy mi zaklęć. Poćwiczę jeszcze tamto dziś wieczorem, w ramach utrwalenia.
-Tylko już nikogo nie chlap. Zimą łatwo się przeziębić. Chodź, musimy się gdzieś ogrzać.
Raksha szedł pierwszy, spokojnym krokiem. Kierowali się w stronę jaskini. Na szczęście tego dnia nie wiało, inaczej mróz doskwierałby znacznie bardziej. Drem poczuła się dziwnie. Basior nie okrzyczał jej za ten wybryk, ale nawet jego bierność wzbudziła w niej poczucie winy. Zazwyczaj Raksha był dość impulsywny. Krzyczał dość często, choć może lepiej powiedzieć, iż podnosił ton głosu. Dremurr szybko pojęła, iż nie ma to nic wspólnego z agresją. To był po prostu jego styl bycia. Ale teraz, gdy milczał wydawało się to jeszcze dziwniejsze, a w zasadzie dużo bardziej zastraszające.
-Przepraszam za to chluśnięcie. Trochę mnie poniosło. -przerwała ciszę, a jej ton był pokorny. Zawsze jednak przyznawała się do własnych błędów.
-Mnie również, tę złośliwość powinienem był sobie odpuścić. Uścisk w ramach przeprosin? -uśmiechnął się delikatnie, ledwie zauważalnie.
Wtuliła się na chwilę w jego białe futro. Chociaż urosła dalej był znacząco większy od niej. Pomimo trudnych wydarzeń z przeszłości cieszyła się, że doprowadziły ją one do Rakshy. Spoglądała na niego jak na mentora, nigdy niczego nie brakowało jej pod jego skrzydłami. Miała nadzieję, iż jej wejście w dorosłość niczego między nimi nie zmieni. Raksha był jej najlepszym przyjacielem, nauczycielem, a może i nawet nazwałaby go ojcem.
-Gdy już dorosnę, dalej będziesz mnie nauczał? -spojrzała mu prosto w oczy.
-Jeśli będzie na to czas, to pewnie.
-Byłabym z tego bardzo zadowolona. Jest jeszcze tyle zaklęć, które warto poznać. Jesteś nauczycielem jakiego mi trzeba i to byłaby dla mnie ogromna strata, gdybyś zrezygnował z przekazywania mi wiedzy.
Ton rozmowy prędko nabrał pozytywnego wydźwięku i incydent z wodą poszedł w zapomnienie. Gdy dotarli do jaskini byli nieco przemarznięci, ale gdy tylko weszli w głąb skalnego zagłębienia zrobiło im się cieplej. Dremurr zdawało się, że była ona w jakiś sposób zaczarowana, ponieważ zawsze temperatura w niej wydawała się być w sam raz. W przyszłości planowała jednak zamieszkać gdzie indziej. Nie czułaby się w pełni samodzielna gdyby dalej pomieszkiwała we wspólnej jaskini. Zanim się obejrzała był wieczór i znów w kółko powtarzała słowa zaklęcia próbując swoich sił w sztuce magii. Wiedziała, że uparcie będzie dążyć do osiągnięcia jak najwięcej w tym temacie. Zawsze uparcie dążyła do wyznaczonych sobie celów. Tak samo uważnie zamierzała trenować na stanowisku wojowniczki. Teraz jednak postanowiła skupić się na zaklęciach, mogły bowiem znacząco wzmocnić ją na polu bitew. A tego właśnie pragnęła najbardziej. Aby być niezwyciężoną wojowniczką.