Podczas długiej drogi do krainy dużo rozmyślałam na temat mojej misji. Nie wydawała mi się ona zbyt trudna. Z tego co wiem, Faun należy do jednych z pozytywnie nastawionych bogów, a sama Alessa mówiła, że nie powinien mi robić problemów. Zapewne później, po załatwieniu utrapienia z burzą śnieżną będę musiała odnieść naszyjnik z powrotem do bożka pogody.
Lekko westchnęłam, myśląc o przebyciu całej tej drogi w tę i z powrotem jeszcze raz, ale cóż jak mus to mus. I tak musiałam przyznać, że ośnieżona droga była dla mnie znacznie łatwiejsza do pokonania niż mogłaby być dla innych członków watahy. Z czasem, gdy zbliżałam się do krainy bogów, śnieg stopniowo znikał, a jego miejsce zajmowała świeżutka, zielona trawa. Od razu wiedziałam, że zmierzam w dobrym kierunku. W końcu udało mi się dotrzeć na polanę, która wyglądała dosłownie jak rajski ogród. Wszędzie wokół rosło pełno kwitnących drzew i krzewów, a środek polanki zrobił śliczny wodospad i malutkie jeziorko. Czułam, jakbym znalazła się w zupełnie innym świecie albo jakby za sprawą jakiegoś zaklęcia chłodna zima przemieniła się niespodziewanie w sam środek wiosny. Na środku, tuż nad taflą wody lewitował sobie bożek pogody, Faun. Gdy weszłam na polanę, momentalnie podniósł głowę znad jeziora i beztrosko podleciał w moją stronę.
-Witam -odezwał się jako pierwszy -Cóż cię sprowadza do moich skromnych progów?
-Witaj, jestem Alice i przybywam z polecenia Alessy, bogini wojny. Podobno jesteś w posiadaniu pewnego naszyjnika, który jest nam niezmiernie potrzebny -Po moich słowach basior przez chwilę wpatrywał mi się głęboko w oczy po czym nagle przemówił.
-Tak, chyba wiem o czym mówisz -jak do tej pory beztroski uśmiech Fauna zaczął przeobrażać się w obojętność -Czyżby chodziło ci o to? -spytał.
(Autor obrazka: Alinghor)
Naprzeciwko mnie znikąd pojawił się śliczny naszyjnik, lewitujący nad ziemią tak samo, jak jego właściciel. Wyglądał zupełnie tak jak opisała mi go Alessa. Odruchowo po niego sięgnęłam, ale wtedy ten dosłownie rozpłynął się w powietrzu, przez co o mało nie przewróciłam się do przodu. Poczułam zakłopotanie, myśląc o tym, że nawet nie spytałam, czy mogę w ogóle go wziąć, ale naprawdę liczyłam, że Faun bez wahania mi pomoże, mnie i mojej watasze.-Nie tak prędko -nagle basior bardzo spoważniał i usiadł spokojnie na ziemi naprzeciwko mnie -Mam pewne informacje i jeśli naprawdę zależy ci na twoich bliskich, myślę, że będziesz nimi zainteresowana.
Zaintrygowana jego słowami nieco przystopowałam ze swoim entuzjazmem i również spokojnie usiadłam -Jakie to informacje?
-Zamieć, która zmierza w kierunku waszych terytoriów, nie jest taka jak wszystkie inne. Nawet ja nie potrafię jej powstrzymać, ponieważ nie jest ona zwykłą anomalią pogodową. Jakiś czas temu między północnymi lodowymi smokami, a smokami podwodnych głębin wybuchła wojna. Ta zamieć jest skutkiem jednej z bitew i będzie trwać tak długo, dopóki nie zamrozi wszystkiego, co stanie jej na drodze włącznie z twoim domem. Na nasze nieszczęście nie jest to zwykła pogoda a bardzo potężne smocze zaklęcie, na które niestety ja nie mam wpływu. Jedynym sposobem, by je zrealizować jest użycie pewnego pradawnego artefaktu wilków pogody. Rytuał, którego chcecie użyć, na nic tu się zda -wyznał.
-Skąd o tym wszystkim wiesz? I gdzie w takim razie mogłabym znaleźć ten artefakt? -spytałam zszokowana.
-Jestem bogiem pogody moja droga -basior spojrzał na mnie znacząco, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jak głupie było to pytanie -A co do miejsca, w którym znajdziesz artefakt, jest to... -Faun przez chwilę się zawahał, jakby nie był przekonany czy aby na pewno chce podać mi nazwę tego miejsca.
Wyglądał, jakby w jego głowie pojawiła się masa wątpliwości. Przez chwilę popadł w zamyślenie aż do momentu, w którym ciężko westchnął -...jedynym miejscem, w którym możesz znaleźć artefakt, jest katedra wilków pogody... Została zbudowana setki lat temu przez jednych z pierwszych przedstawicieli tej rasy w czasach kiedy ta dopiero powstawała. Dostaniesz się tam bez problemu, od lat nikt tam nie przebywa, a sama budowla nie jest w żaden sposób zabezpieczona.
-Dobrze. W którą stronę mam się udać? -spytałam gotowa już ruszać.
-Na północ. Tuż za Mroźnymi Lasami waszej watahy -odpowiedział.
-W takim razie ruszam natychmiast -odwróciłam się i pognałam w tamtą stronę -Bardzo dziękuję ci za pomoc! -krzyknęłam na odchodne.
Prędko zaczęłam się kierować we wskazaną przez bożka stronę. Gdy zaczęłam się lekko oddalać poczułam, że wiatr jest trochę silniejszy niż wtedy gdy tu przychodziłam. Zdaje się, że to jeden z pierwszych objawów zbliżającej się wichury. Zaczęłam się zastanawiać ile zajmie zanim dotrze do mojego domu nie pozostawiając po sobie nic poza lodem i śniegiem. Wzdrygnęłam się na myśl, że niektóre wilki w przeciwieństwie do mnie, nie są przystosowane do takich warunków i może to skończyć się bolesną śmiercią dla niektórych z nich jeśli nie zdążę na czas. W tym momencie moje czarne myśli przerwał znajomy głos.
-Witaj Alice. Wyczułam, że jesteś w pobliżu i zaczęłam się zastanawiać, co cię sprowadza do naszej krainy bogów -Luna, moja patronka znikąd pojawiła się tuż obok mnie z ciekawskim wyrazem pyska.
-Jestem tu z powodu pewnego problemu, który zmierza prosto do doliny burz. Niestety Faun mi powiedział, że zamieć śnieżna, która jest owym problemem, nie jest taka zwykła i nawet on nie może jej zatrzymać -wyjaśniłam.
-To okropne -Luna wyglądała na bardzo zaniepokojoną.
-Więc bożek wysłał mnie do katedry starożytnych wilków pogody znajdującej się na północy. Podobno tam znajdę jakieś rozwiązanie. Właśnie tam podążam. -Luna spojrzała na mnie z wyraźnym zaskoczeniem.
-Czekaj, jesteś pewna, że tak właśnie powiedział? -spytała z niedowierzaniem.
-Tak, nie mam wątpliwości.
-A powiedział ci o... -nie dokończyła, ponieważ zaczęła się wahać -...Masz plan jak tam się dostaniesz?
-Faun powiedział, że katedra nie ma żadnych zabezpieczeń... -powiedziałam, zaczynając podejrzewać, że bogini księżyca wie o czymś, o czym ja nie wiem.
Czyżby w starożytnej katedrze znajdowała się jakąś niewiarygodnie niebezpieczna pułapka? Czy Faun mnie okłamał i wysłał na pewny zgon?
-Ja... zaraz wracam Alice, zostań tutaj. Muszę z kimś porozmawiać -rzuciła Luna i po prostu zniknęła, nie dodając nic więcej. Przez chwilę stałam w bezruchu, ale poważnie zaniepokoiły mnie jej słowa, dlatego mimo prośby bezzwłocznie ruszyłam z powrotem w stronę polanki, na której spotkałam Fauna. Może bożek będzie skory mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi.
Gdy zaczęłam się zbliżać do wspomnianego miejsca, już z oddali byłam w stanie usłyszeć krzyczące na siebie dwa wilki. Ich głosy zagłuszały nawet dźwięk wodospadu płynącego obok. Zaniepokojona tym faktem schowałam się wśród zielonych krzewów i ostrożnie spojrzałam w tamtą stronę. Ujrzałam Lunę i Fauna, oboje wyglądali na zdenerwowanych na siebie, co stanowczo nie leżało w ich naturze. Ostrożnie nastawiłam uszu i zaczęłam nasłuchiwać, gdzieś głęboko w sobie przeczuwając, że to, co zaraz usłyszę, może być dla mnie ważne. Nie myliłam się.