· 

Wicher tajemnic [część #1]

Siedziałam w jaskini, światło odbijające się od ośnieżonego podłoża poraziło mi oczy. Ujrzałam wilka, basiora o gęstej, czarnej jak smoła sierści wychodzącego na zewnątrz. Jego sylwetka stopniowo znikała w blasku zimowego poranka. Odchodził na zawsze, opuszczał nas. Zdążyłam tylko zobaczyć jego znikający w jasności, ciemny ogon, który niespodziewanie zaczął przybierać białą barwę. Ten widok wydawał mi się dziwnie znajomy.

-Alice, pobudka! Wyglądasz jakbyś spała na jawie! -Romanie pomachała przede mną łapą, a ja potrząsnęłam głową. Siedziałyśmy właśnie w Jaskini Przejścia i rozmawiałyśmy, gdy ja nagle zaczęłam w milczeniu wpatrywać się w wyjście. Zapewne musiało się to wydać waderze, delikatnie mówiąc dziwne.

-Nie, po prostu się zamyśliłam -odpowiedziałam zakłopotana -Chciałam się spytać, czy nie zechcesz się wybrać na mały spacer, gdy wrócę z polowania?

-Z całym szacunkiem, ale ani mi się śni -zaśmiała się -Dzisiaj miałam całonocną wartę w obozowisku i zmarzłam do szpiku kości, nie mam zamiaru wychodzić ponownie na ten śnieg brrr...

-Ale śnieg jest ekstra -również zachichotałam.

-Jak się jest odpornym na zimno to łatwo tak mówić. My z Onyinyo wolimy zostać w środku prawda? -rzekła Roma, zwracając się do swojego małego przyjaciela, po czym skuliła się i jeszcze mocniej go przytuliła.

-W porządku, może następnym razem -uśmiechnęłam się do niej pogodnie i wyszłam na zewnątrz. Ogromniaste płatki śniegu gęsto opadały na moją szarą sierść. Mimo iż padało, można było z łatwością ujrzeć przebijające się przez chmury promienie słońca sprawiające, że śnieg na podłożu wyglądał jak miliony iskrzących się gwiazdeczek. Gdy tak podziwiałam naszą pokrytą białym puchem polankę, ujrzałam sylwetkę dobrze znanego mi basiora. Ketos podszedł do mnie i się przywitał.

-Dobrze, że od razu na ciebie wpadłem. Alessa ma jakąś sprawę i chciała się z tobą zobaczyć -rzekł.

-W porządku, gdzie mogę ją znaleźć? -spytałam zaintrygowana.

-Mieliśmy przed chwilą trening niedaleko katedry, pewnie wciąż gdzieś tam jest -odpowiedział, po czym w milczeniu wpatrywał się we mnie kilka chwil.

-Cóż... to ja już pójdę. Nie chcę, aby musiała zbyt długo na mnie czekać -stwierdziłam, po czym ruszyłam przed siebie czując odprowadzające spojrzenie Ketosa. Mam nadzieję, że to, co ma mi do przekazania alfa to nic poważnego i nie muszę się martwić, chociaż dobrze wiem, że wadera nie jest jedną z tych wilków, które mają w zwyczaju robić z igły widły.

Byłam już właściwie na miejscu, po drodze minęłam Vesnę i Aarela. Czarny basior wyglądał na zmęczonego, ale jednocześnie dumnego z siebie. Oczywiste było, że alfy dały mu wycisk. Słyszałam, że na treningach Alessy nie jest łatwo, ale czy istnieje ktoś, kto znałby lepsze techniki nauki walki niż sama bogini wojny? Ostrożnie obeszłam dookoła całą katedrę, aż w końcu dostrzegłam odcinające się na zimowym tle kremowe futro wadery. Przywitałam się z nią uprzejmym skinieniem głowy, a Alessa od razu przeszła do rzeczy wcześniej uważnie się rozglądając czy nikogo nie ma w pobliżu.

-Wolałabym, aby nikt inny się o tym nie dowiedział, nie chciałabym wzbudzać zbędnych niepokojów -zaczęła tajemniczo.

-Co się dzieje? Czy coś nam zagraża? -dopytałam z nieukrywanym niepokojem.

-Tak, to znaczy, nie do końca. To nie jest coś tak poważnego, jak może ci się wydawać -kontynuowała ze spokojem -Doszły mnie słuchy, że w stronę naszej doliny zmierza potężna burza śnieżna. Obawiam się, że ten fakt może nam przysporzyć licznych kłopotów... jakby już nie było ich sporo... -dodała ze smutkiem. Zapewne miała na myśli fakt, że w ciągu ostatnich kilku dni wilki naszej watahy niepokojąco straciły na wadze. Tej zimy nie było łatwo o jakieś większe zapasy, a co dopiero jakby przez niebezpieczną pogodę wszystkie wilki, w tym i łowcy musieli pozostać na kilka dni w jaskiniach.

-Co mogłabym zrobić Alesso? -dopytałam.

-Chciałabym, abyś przyniosła mi pewien artefakt. Jest to srebrny naszyjnik z buteleczką, w środku powinna znajdować się błękitna mikstura. Arelion potrzebuje dosłownie kilku kropel, aby móc wykonać rytuał, który uchroni nas i nasze terytoria przed siłami natury... przynajmniej na ten sezon -wyjaśniła -Bożek pogody Faun jest w posiadaniu tego naszyjnika, ale droga do krainy bogów jest długa, dlatego wybrałam ciebie. Śnieg i lód to twoje żywioły ponadto chłód nie jest ci straszny. Mogę na ciebie liczyć?

-Dobrze wiesz Alesso, że zawsze i wszędzie -odpowiedziałam.

-Wspaniale. Pospiesz się, może jeszcze tego nie widać, ale burza z każdą chwilą się do nas zbliża. Wolałabym nie ryzykować...

-Tak jest! -rzekłam, po czym bezzwłocznie ruszyłam w kierunku krainy bogów.

-Powiedz Faunowi, że przybywasz z mojego poselstwa! Nie powinien robić ci problemów! -krzyknęła wadera z oddali, zanim całkowicie zniknęłam z jej pola widzenia.

 

C.D.N