· 

O mały włos! [1/1]

Tarou szedł po terenach Watahy i rozglądał się wokoło. Piękny widok spadających z drzew liści zachwycał jego czerwone ślepia. Chwilę tą jednak przerwał odgłos dochodzący z wnętrza wilka. Tak, był głodny. Musiał coś upolować. Ruszył w kierunku terenów łowieckich. Gdy dograł na miejsce odrazu zaczął szukać jakiejkolwiek ofiary, która mogłaby zaspokoić jego głód. Puszcza Życzeń zawsze wydawała się Tarou niezwykła. Jak każde tutejsze miejsce. Wilk nie zdążył jeszcze przyzwyczaić się do tego, że należy do owej watahy. Złapał trop zająca. Uśmiechnął się i ruszył za nim. Gdy jego ofiara była na wyciągnięcie łapy, rzucił się na nią i mógł po chwili zakończyć głód. Jednak gdy kończył posiłek usłyszał ryk. Przeraził się, gdyż widział do kogo należy. Nim zdążył się podnieść niedaleko niego zza zarośli wyłonił się ogromny niedźwiedź. Tarou sparaliżował strach. Widział, że w pojedynkę nie ma z nim szans. Zwierzę zauważyło go i zaczęło biec w jego kierunku. Tarou poderwał się do ucieczki, wiedząc, że to jedyne słuszne wyjście. Biegł przed siebie. Słyszał jak niedźwiedź biegnie za nim, łamiąc gałęzie. Wilk rozejrzał się szybko. Nie wiedział co może zrobić. Biegnąc skoczył w lewo. Niedźwiedź uczynił to samo lecz mniej zgrabnie. Znów rozległ się ryk. Tarou musiał szybko coś wymyślić, bo inaczej będzie robił za przekąskę dla ogromnego ssaka. Nagle potknął się i wywrócił. Zaczął się podnosić i szybko ruszył dalej. Upadek dał szansę niedźwiedziowi na dogonienie wilka. Tarou zauważył swoją szansę. Musiał jakoś wspiąć się na drzewo. Tam niedźwiedź nie powinien go dopaść. Bynajmniej miał taką nadzieję. Wskoczył na drzewo i rozpaczliwie starał się wejść wyżej, co sprawiało mu kłopoty. Jednak w ostatniej chwili znalazł się na odpowiedniej wysokości. Patrzył na niedźwiedzia z góry. Miał nadzieję, że ten szybko sobie pójdzie. Jednak los lubi mieszać, więc niedźwiedź położył się pod drzewem na którym obecnie siedział Tarou. To koniec. Nie miał jak z tamtą uciec. Na szczęście z pomocą przybył mu deszcz. Niedźwiedź czując jak coś spada na jego pysk odszedł. I dobrze, ponieważ Tarou siedział na drzewie z ostatkami sił. Gdy zeszedł z niego zaczął kierować się w kierunku powrotnym. Natrafił po drodze na Lucasa i Mitchell'a. Opowiedział im o całym zajściu. Był pod wrażeniem swojego talentu wspinaczki. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie chciał się przed niedźwiedziem na drzewie. O mały włos, a pożegnał by się z otaczającym go światem, a jeszcze tyle zaplanował. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i szczęśliwie. A mogło się to skończyć dla niego tak źle. Przysiągł sobie, że będzie o wiele bardziej uważny następnym razem.  

 

<koniec>