· 

Szukając domu #10

Las. Trawa. Kora.

 

Nie były to tereny Watahy Ziemi, tylko ziemie, na których natknęłam się na Vixen oraz Irni. Woda chlupotała łagodnie w szerokim korytu, a zwalone drzewa służyły za mosty prowadzące na równoległy brzeg.

Siedziałam sama w pobliżu strumienia, wgapiona w rybki pływające wśród kamieni. Ich kolorowe łuski błyskały wśród kropel i promieni słońca. Do moich uszu nadszedł cichy tętent czyiś kroków. Nie wiedziałam, kto ku mnie zmierza; byłam spokojna, czując, że nie są to ludzie czy dzikie zwierzęta. Liście obok mnie zaszeleściły i obok mnie usiadł łaciaty, szczupły wilk. Znajoma woń owiała mi nozdrza.

 

-Witaj, Etrio-spojrzałam w zielone oczy wadery.

-Witaj-skłoniłam nisko łeb, aby wyrazić wdzięczność.-dziękuję za wszystko.

 

Przepraszam, że wcześniej sądziłam twoją przepowiednię za bezużyteczną.

Terra uśmiechnęła się lekko, rozśmieszona moimi słowami.

 

-Wilki już takie są. Popełniają błędy, a później rehabilitują się.

Spojrzałam znowu w szumiącą wodę. Błękitne wstęgi przemykały zwinnie wśród głazów, by później stoczyć się pod kłodami malutkimi wodospadami.

-Więc... co teraz?-zapytałam. Byłam ciekawa mojej przyszłości.-Co się ze mną stanie?

Bożek przyłożył ogon do mojej łopatki. Kasztanowata sierść załaskotała mnie w skórę.

-Sama o tym zdecydujesz. Obiecałaś przecież Alessie, że wrócisz do Watahy Wilków Burzy-przypomniała.

 

Spuściłam wzrok. Nieświadomie wysunęłam pazury, które teraz zagłębiały się w trawie i ziemi.

 

-Ja... sama nie wiem. Nie wiem, czy chcę do nich dołączyć. Straciłam tak dużo.

-Masz na myśli Blake'a?-zagadnęła Terra, a ja machnęłam krótko ogonem, aby potwierdzić jej słowa.

-To nie wszystko. Moja dusza samotnika gdzieś przypadła, a ja nie potrafię jej odnaleźć.

-Nie musisz-przerwała mi, a ja posłałam jej pytające spojrzenie.-zrobisz tak, jak serce ci każe. Zobaczysz, zdasz sobie kiedyś sprawę, że to, co kiedyś służyło ci do życia w pojedynkę, było zbędne.

 

Cały świat zafalował, gdy coś nim wstrząsnęło. Strumień zdawał się zwalniać, a trawa łączyła się z innymi źdźbłami, tworząc zieloną masę. Grunt pod moimi łapami zaczął się rozpadać bez dźwięku. Dobrze znałam ten obraz. Zaraz się obudzę i powrócę do rzeczywistości. Nie chciałam tego. Wolałam zostać w moim śnie. Mogłam tu ujrzeć rzeczy czy osoby, które były poza moim zasięgiem w prawdziwym świecie. Bleke'a na przykład.-Nie martw się, Etrio-uniosłam łeb, aby móc zajrzeć w oczy Terry. Wadera rozpadała się na cząstki, a jej kawałki szybowały powoli po niebie niczym płatki kwiatów, aby potem rozpłynąć się i zniknąć. To było nieuniknione. Świat marzeń i wizji chciał się mnie pozbyć.-gdy się obudzisz, wszystko stanie się łatwiejsze.

 

-Mam nadzieję, że masz rację.-odparłam, wysilając się na słaby uśmiech.

Świat zamigotał i zalał się gęstą mgłą. Wszystko zniknęło. Byłam tylko ja i biel. Nie bałam się jednak, bo czułam, że ktoś jeszcze ze mną był. Jakiś ciemny, niewyraźny kształt stał nieopodal mnie.

-Dziękuję- powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał.-za wszystko. Ja także cię kocham.

Wilk kiwnął łbem i cofnął się w tył, zlewając z pustką.

-Zawsze będę obok ciebie-powiedział poważnie, nim straciłam go z oczu.-pamiętaj o tym.

 

Choć już go nie widziałam, czułam obecność basiora, która powoli kurczyła się wraz z każdym uderzeniem mojego serca.

 

-Jasne-potwierdziłam.-nigdy cię nie zapomnę.

 

I zostałam sama. Żadnego stworzenia, żadnego wilka. Ta wizja mnie jednak nie przerażała. Już nie. Gdy się obudzę, rozpocznę nowe życie. Tak mówiła Terra...

Słońce padało na moje szare futro. Grzało je, wybudzając mnie z resztek snu. Zamrugałam sennie i uniosłam łeb. Leżałam na skraju obozowiska Watahy Ziemi, z ogonem ukrytym w gęstych krzakach. Łapy ułożyłam na niewielkim wzniesieniu. Znajdowała się na nim kupka wyszlifowanych, lśniących kamieni i świeżych, dopiero co zerwanych kwiatów. Do moich nozdrzy doleciał kuszący zapach roślin. Dźwignęłam się, nadal patrząc na kolorowe płatki, lśniące niczym krople wody. Wśród plam słońca na ziemi wyglądały niczym kamienie szlachetne.

 

Westchnęłam.

 

Głęboko, pod ciężką powierzchnią ziemi, leżało ciało Blake'a. Gdy Blad została wybrana na przywódczynię watahy, poprosiłam ją o urządzenie pogrzebu dla basiora. Byłam chyba jedyną osobą, która podczas ceremonii płakała, a później postanowiła czuwać całą noc nad grobem wilka. Źle się czułam z tym, że zostawię go tu i nie będę mogła go odwiedzać. Podjęłam jednak już decyzję.

 

Muszę iść.

 

Jak na zawołanie, z lasu za mną wyłoniła się Alessa. Na jej sierści ujrzałam kilka listków i rzepów, ale, jak zawsze, wyglądała pięknie. Tuż za nią kroczyły pozostałe wilki z Watahy Wilków Burzy.

 

-Alesso-powitałam ją, schylając łeb.-dzień dobry.

-Witaj, Etrio-wilczyca kiwnęła łbem.-czy nadal chcesz wrócić z nami do domu?

,,Do domu"-drgnęłam na jej słowa. Ona miała gdzie wrócić, w przeciwieństwie do mnie. Nie chciałam zostać w Watasze Ziemi, ale nadal nie należałam do watahy Alessy. Zgubiłam się pomiędzy światami.

Odparłam krótko:

-Chcę.

 

Wilczyca zamerdała ogonem, zadowolona, a przez moment wydawało mi się także, że nawet na pysku Vesny przemknął uśmiech.

 

-Odchodzisz?-doszedł do mnie poważny, jednak nieco smutny głos. Odwróciłam się, choć nie musiałam tego robić. W moją stronę kroczyła Blad, patrząc na mnie swoimi zamglonymi, jednak widzącymi oczami. Podeszłam do niej, aby się z nią zrównać.

-Tak-machnęłam ogonem.-wracam z Alessą i resztą do ich watahy.

Wadera kiwnęła łbem, przyjmując moje słowa.

-Rozumiem-delikatnie musnęła mój bark.-córeczko... odwiedzaj mnie czasem, dobrze?-cofnęła się, uśmiechając łagodnie.-stara matka nie wie, czy da radę podołać nowym wyzwaniom.

Zaśmiałam się lekko, czując dla niej współczucie. Oczywiście, miała za sobą wiele lat, ale żadne doświadczenie nie mogło jej pomóc w zarządzaniu watahą.

-Dasz radę. Mamo...-poprosiłam.-dbaj o Blake'a-przesunęłam się w bok, aby pokazać jej grób basiora.

-Oczywiście. Zginął jak bohater.

Wpuściłam wzrok.

-On naprawdę nim był-mruknęłam.

Przez moment milczeliśmy wszyscy, wgapieni w porozrzucane kamienie i wyrwane kwiaty. To była cisza, na którą basior zasługiwał. Oddawaliśmy mu hołd.

-Żegnaj-szepnęłam cicho, nie wiedząc, czy mówię do Blake'a czy do mojej matki. Oboje przecież zasługiwali na moje ,,do widzenia".

Zerknęłam na Alessę, która schyliła łeb, najwyraźniej pogrążona w modlitwie. Choć Blake wykradł mnie z watahy, sam do niedawna był jej członkiem. Wadera postąpiła szlachetnie, zapominając o jego czynach i oddając cześć jego duszy.

 

,,Cień stanie się mrokiem, aby znów zaświecić".

-Słuchajcie-powiedziała poważnie, przerywając ciszę.-myślę, że czas już iść.

Arelion potwierdził jej słowa kiwnięciem pyska.

-Masz rację-odarł.

Wszyscy odwrócili się jednocześnie i ruszyli w stronę lasu, w kierunku swojego domu.

-Czas iść, Etrio-przy uchu usłyszałam głos.-wszyscy na ciebie czekają.

,,Przyszłość jest już blisko".

 

Tak.

 

C.D.N.