Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Wstałem leniwie i udałem się nad jezioro by choć trochę się rozbudzić. Spacer był naprawdę przyjemny. Jedynym minusem owego dnia, była towarzysząca mi samotność. Mitchell spędzał czas z Vixen, a Lucas z Alice. Naprawdę tylko jak jestem dziś sam? Oczywiście jest jeszcze wiele innych wilków, lecz nie znałem ich i nie potrafiłem ich poznać. Tak więc dzień postanowiłem spędzić w swoim towarzystwie. Idąc krętą ścieżką w kierunku Jeziora Dusz słyszałem śpiew ptaków. Uśmiechnąłem się delikatnie. Lubiłem słuchać ich śpiewu. Gdy dotarłem na miejsce mogłem spokojnie się napić i przysiąść na chwilę. Po około godzinie miałem już dość siedzenia. Byłem głodny. Wracając udałem się do Puszczy Życzeń na mały posiłek. Upolowałem sobie dwa zające. Po posiłku szedłem sobie spokojnym spacerkiem po terenach. Idąc Magiczną Drogą usłyszałem czyjś głos. Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego w moim kierunku Lucasa.
Uśmiechnąłem się lekko. Nagle basior potknął się i upadł tuż przede mną.
- Wszystko w porządku? - spytałem zbliżając się. On wstał w tempie natychmiastowym, co mnie lekki wystraszyło.
- T-tak wszystko w porządku.- odparł zmieszany. Spojrzał w ziemię, a ja przekręciłem głowę na bok.
- Luca?- spytałem, a on spojrzał na mnie. Nagle podskoczył na równe nogi.
- Tarou szukałem cię ! - zawołał, a ja lekko się zaśmiałem.
- Co się stało? - spytałem.
- Alfa cię szuka!- odparł, a ja spoważniałem. - Czyli to musi być pilne. - zauważyłem. Podziękowałem Luce i pobiegłem szukać Alessy. Uświadomiłem sobie, że nie mam bladego pojęcia gdzie mogę ją znaleźć. Błąkałem się przez jakiś czas. Idąc drogami Leśnych Wrót zauważyłem alfę. Ożywiony jej widokiem podtruchtałem do niej.
- Witaj Alesso. Lucas mówił mi, że mnie szukasz. – zacząłem. Wadera odwróciła się i spojrzała na mnie.
- Och. Witaj Tarou. Tak, to prawda. Szukałam cię.
- Jest coś w czym mogę ci pomóc?
- A wiesz, że z tego powodu cię szukałam? Mam dla ciebie zadanie.
- Słucham uważnie. – odparłem i usiadłem. Wadera uśmiechnęła się lekko. Zaraz znów spoważniała.
- To naprawdę niebezpieczne, ale muszę cię prosić o drobną przysługę. Przysługę, która może zaważyć o losach naszej watahy, a nawet całego świata.
- Jestem gotowy na wszystko. Nie bój się. – powiedziałem z powagą. Wadera przytaknęła. Widziałem, że musiała się czegoś obawiać. Po chwili już wiedziałem o co chodzi.
- Niebezpieczeństwem, które zagraża nam, watasze, a nawet bogom jest upadły bóg ognia, którego imię brzmi Flaris.
- Upadły bóg ognia? Brzmi groźnie. – zauważyłem.
- Tak. Chce on odnaleźć wszystkie trzy kryształy. Kryształ smoków, kryształ panter i kryształ gryfów, które sprawiłyby, że mógłby się zemścić na bogach.
- Rozumiem. Nie możemy do tego dopuścić.
- Dlatego chce cię prosić o pomoc.
- Słucham cię uważnie. – odparłem. Wadera chwilę milczała, lecz po chwili z powagą wyjaśniła o co chodzi.
- Twoja pomoc polegałaby na udaniu się w wyprawę, lecz byłaby ona naprawdę niebezpieczna. Musiałbyś zaryzykować własnym życiem i ruszyć do trzech krain, aby zdobyć trzy kryształy.
- To powstrzymałoby Flarisa
- Tak, lecz to może być misia tylko w jedną stronę.
- Rozumiem Alesso. Jestem gotowy poświęcić się dla dobra naszej watahy i bogów.
- A nawet i całego świata.- zauważyła, a ja lekko się uśmiechnąłem.
- Musiałbym odnaleźć trzy kryształy przed tym całym bogiem, tak?
- Tak, lecz musisz uważać, ponieważ jest diabelsko szybki.
- Rozumiem. – przytaknąłem. Westchnąłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Zapisałem się na samobójczą misję. W sumie dobrze. Będę mógł się nareszcie na coś przydać. Ktoś musi powstrzymać byłego boga i uświadomić mu, że nie ma szans na pokonanie dzielnego Tarou. Uśmiechnąłem się pod nosem na tę myśl. Spojrzałem na Alessę, która naprawdę przejmowała się losem watahy.
- Jestem gotowy podjąć to zadanie. – powiedziałem, a w jej oczach pojawiły się iskierki radości i ulga.
- Dziękuję.
- Jest tylko mały problem.
- Jaki Tarou? – spytała, a ja podrapałem się po karku.
- Nie znam drogi do żadnej z tych krain.
- Ach to nie problem. Mam dla ciebie towarzyszą, który będzie również twoją mapą. – powiedziała. Po chwili moim oczom ukazał się niewielki smoczek.
- Uroczy. – zauważyłem.
- Zwie się Attys, będzie ci pomagał i prowadził.
- Rozumiem. Czyli mam odwiedzić trzy krainy?
- Tak. Dolinę ognia, dolinę wody oraz dolinę natury. W nich znajdziesz świątynie, których strzegą strażnicy.
- Rozumiem. To co mały? Gotowy na wyprawę?- spytałem. Attys wskoczył na mój grzbiet.
- Uważaj na siebie Tarou. – powiedziała Alessa.
- Będę uważał. Nie bój się. Jak coś możesz powiedzieć innym, że mimo iż wszystkich jeszcze nie poznałem, zdążyłem ich polubić. – powiedziałem z uśmiechem. Nie chciałem by alfa się martwiła. Spojrzałem na uroczego smoczka.
- Obyś wrócił cały i zdrowy. Wtedy sam im to powiesz.
- Wtedy to zdążę ich wszystkich już poznać.- zaśmiałem się.
-Racja. – powiedziała alfa z uśmiechem.
- No to w drogę. – odparłem. Ruszyłem przed siebie, a smoczek pociągnął moje futro na karku. Zatrzymałem się. Smoczek pokazał łapką południe.
- Ach, czyli w tą stronę. Uwaga dolino ognia! Nadchodzimy! – powiedziałem z uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale jakoś towarzystwo Attysa sprawiło, że poczułem się o wiele lepiej. Tak więc rozpoczęła się nasza wspólna przygoda. Miałem nadzieję, że wrócę z niej cały i zdrowy, a ze mną mały smoczek Attys.
C.D.N.
PIERWSZA CZĘŚĆ QUESTA, ZALICZONA.