Wilczyca wracała właśnie z polowania, kiedy do jej uszy dotarł jakiś hałas, który dobiegał z katedry. Ruszyła od razu, aby upewnić się, czy komuś się coś nie stało, albo czy przypadkiem nie jest to jakiś niechciany gość, w końcu nigdy nic nie wiadomo.
Kiedy dotarła na miejsce uśmiechnęła się widząc podnoszącego się z ziemi basiora. A więc to tylko członek watahy – odetchnęła z ulgą. Już chciała się wycofać, jak gdyby nigdy nic, jednak nie udało jej się to, bo kupka liści, która przed nią leżała nijak nie ułatwiła jej bezszelestnego wycofania się i wnet usłyszała odzew na jej niefortunną próbą odejścia niezauważoną.
-Kto idzie? – pytanie rozniosło się echem po całej katedrze.
- Alessa - stwierdziła krótko, nieco zażenowana tym, że nie udało jej się uniknąć tej niezręcznej sytuacji.
- Wystraszyłaś mnie – obrócił się w jej kierunku basior i zaczął się jej przyglądać.
- Wybacz, po prostu usłyszałam hałas i chciałam sprawdzić co się stało – wyjaśniła powód swojej obecności w tym miejscu.
- Nic takiego się nie stało – odparł zakłopotany, mimo iż wilczyca domyślała się, że był to upadek ze schodów.
- A co tutaj Ty robisz? Tak właściwie? – spytała nagle, zastanawiając się co basiora tu sprowadziło.
- Cóż… Polowanie i praktykowanie magii… - tą drugą czynność powiedział z mniejszym entuzjazmem co wilczyce dość mocno zaciekawiło.
- Dobrze Ci to wychodzi? – spytała, aby nawiązać jakąś ciekawszą rozmowę.
- Kiedyś tak… - rzekł krótko, jakby nie chcąc dłużej skupiać uwagi na tym, że teraz nie idzie mu tak dobrze. – Mniejsza nie mam czasu na rozmowy, jestem zajęty – dodał, nie chcąc dłużej rozmawiać.
- Czymże takim? Nie przypominam sobie, żebym dała Ci jakieś ważne zadanie – zamyśliła się wadera, chociaż dobrze wiedziała, że basior nie ma nic do roboty.
- Mam dużo swoich spraw do załatwienia – rzekł krótko.
- Oczywiście, z pewnością są ważniejsze niż poszukiwania księgi Saturna – powiedziała zaczepnie wadera, licząc, że znalazła kompana do przygody.
- Księgi Saturna? – zainteresował się basior.
- Wiesz taka księga z różnymi, epickimi zaklęciami… Ale nie wiem czy ktoś tak zajęty będzie miał czas na taką pierdołę – w tym momencie wilczyca go miała, magia ewidentnie była tym co fascynowało basiora, a zdobywanie jej go jeszcze bardziej nakręcało.
- Myślę, że znajdę chwilę – powiedział nagle z entuzjazmem jakiego wcześniej wadera, nie była w stanie zauważyć.
- To w takim razie ruszajmy, najpierw trzeba odnaleźć mapę, która jak na ironię jest ukryta w labiryncie… - odparła wilczyca, chcąc przygotować swojego kompana na to co go zaraz czeka.
- Jakoś damy radę to obejść – wypowiedział to stanowczo i spokojnie.
Wilki wzięły jeszcze prowiant na drogę i ruszyły na wschód. Bo tam ponoć znajdował się labirynt. W między czasie znaleźli trochę wspólny język, między innymi fakt, że oboje znają Ozyrysa… Ponadto fascynowało Alessę doświadczenie jakie miał Raksha, miał on swój wiek i widział bardzo wiele, jak na takiego niepozornego basiora był bardzo silny i to nie tylko fizycznie. Wilczyca miała tyle pytań, które mogła by mu zadać, ale zdawało się, że to nie jest jeszcze najlepszy moment. W końcu są to pierwsze chwile, kiedy w ogóle zamienili więcej niż pięć zdań. Ale jak to się mówi lepiej późno nić wcale.
Po paru godzinach podróży znaleźli się przed celem, labirynt był ogromny. Składał się z wielu ścian i czterech bram. Na każdej z nich był narysowany inny symbol, na pierwszej był symbol omegi, symbolizujący prawdopodobnie wojnę, wadera bardzo dobrze znała ten symbol. Na drugiej bramie był narysowany symbol przypominający trójząb Neptuna, z ksiąg wilczyca wie, że oznaczał on władzę. Jednak dwa pozostałe symbole były dla wilczycy tajemnicą…
- Nie wiem co oznaczają te dwa ostatnie symbole – wyznała basiorowi wadera.
- Ten trzeci rysunek to sigma, symbolizuje pokój– powiedział basior, przyglądając się znakowi, najwyraźniej musiał mieć z nim coś do czynienia. – Zaś ten ostatni to Sampi, symbolizuje zwycięstwo – tym razem rzekł to dość niepewnie.
- Zatem wojna, władza, pokój i zwycięstwo – powiedziała na głos wilczyca.
- Tak, ale skąd mamy wiedzieć, które wybrać? Każde z tych słów wydaje się powiązane z labiryntem – zastanawiał się na głos jej kompan.
- Kiedyś było pełno wojen… Wilki musiały wybierać co jest dla nich priorytetem, dla przywódców była to władza więc oni nie byli by dopuszczeni do otrzymania tego artefaktu, wojna też na pewno nie, pokój i zwycięstwo – miała dylemat między tymi dwoma.
- Uważam, że będzie to pokój. Pokój będzie najważniejszą wartością, zwycięstwo nie jest ważne dla wilków, tylko spokojne życie – wtrącił myśl basior.
I waderze zdawał się to właściwy wybór. Zatem mieli ustalone, w którą bramę iść zdecydowali się na bramę z symbolem pokoju. Jednak czy to był właściwy wybór? Tego jeszcze nie wiedzieli. W tym momencie było najważniejsze, aby przedostać się przez ścieżki labiryntu i dojść do czegokolwiek. Ale nie pułapki i ślepego zaułku, bo to świadczyłoby o błędnym wyborze, a nie było do końca jasne, czy jest możliwość cofnięcia się w razie pomyłki.
Na całe szczęście wszystko wskazywało na to, że poszli właściwą drogą, bo im oczom ukazało się kolejne przejście. Tym razem były wszędzie porozrzucane kamienie z różnymi symbolami. Oraz miejsca w ziemi, dokładnie pięć miejsc w ziemi. Postanowili najpierw pozbierać wszystkie kamienie po czym bacznie się im przyjrzeć. Jak się okazało były to znaki rzymskie. Był symbol alfy, ety, kappy, joty, delty, gammy, bety, epsilony i dzety.
- Zatem część z nich nie pasuje – powiedziała na głos Alessa, przyglądając się runom.
- Tak, ale jak zdecydować, które? Nie wiadomo też co się stanie, jak się pomylimy – słusznie stwierdził basior.
- Tak, ale jak nic z tym nie zrobimy to też nie przejdziemy dalej, ani się nie wrócimy mam wrażenie – rzekła równie słusznie co jej poprzednik.
- W takim razie co metoda prób i błędów? – zaśmiał się, co Alessie nie zdawało się takim głupim pomysłem, ale uznała, że musi być w tym jakaś logika.
- Na pewno miałeś kiedyś alfabet grecki, ja też kiedyś się go uczyłam – rzuciła nagle wadera.
- No miałem, ale to było naprawdę dawno… - zaczął sobie przypominać.
- Myślę, że wspólnymi siłami będziemy w stanie sobie przypomnieć kolejność, chociaż pięciu z nich, bo podejrzewam, że o to tu chodzi… - wpadła na pomysł, a jakby nie patrząc to był na razie ich jedyny wstępny plan.
- Masz chyba rację… Cóż na pewno pierwsza będzie alfa – wstał i przeniósł runę na pierwsze miejsce.
- Druga będzie podajże beta – wilczyca uczyniła to samo z drugą runą.
C.D.N.
<Raksha?>